2

4.4K 217 7
                                    

Przed budynkiem stała zaparkowana czarna limuzyna. Na nasz widok szofer oparty o samochód wyprostował się i otworzył drzwi do luksusowego wnętrza.

- Nie trzeba, Marco – powiedziała moja towarzyszka. – Na końcu ulicy jest kawiarnia. Myślę, że możemy tam porozmawiać. – Spojrzała na mnie wyczekująco.

Delikatnie skinęłam głową, dając tym samym przyzwolenie na to, co miało nastąpić.
Szłyśmy przez chwilę w zupełnej ciszy. Otworzyła drzwi kawiarni i przepuściła mnie przodem.

- Jaką kawę pijesz? – zapytała uprzejmie. Przyglądała mi się z uśmiechem.

- Poproszę latte – wydukałam.

Odwróciła się w stronę kelnerki przy ladzie i złożyła zamówienie. Miałam krótką chwilę, by się jej przyjrzeć. Dobrze skrojony płaszcz wyglądał na bardzo drogi. Do tego spodnie na kant i buty na obcasie. W ręce trzymała skórzaną aktówkę. W kawiarni nie było zbyt tłoczno, za chwilę prawdopodobnie mieli zamykać lokal, biorąc pod uwagę późną porę dnia. Po chwili stały przed nami dwa aromatyczne napoje, a my usiadłyśmy na końcu sali. Upiłam łyk latte i mocno objęłam kubek dłońmi. Dla innych wyglądałyśmy jak dwie znajome na kawie. Ja jednak byłam świadoma swojej sytuacji i nie potrafiłam opanować drżenia rąk. Jeszcze mocniej złapałam kubek. Trudno wyglądać na pewną siebie, gdy całe ciało drży.

Kobieta sięgnęła do skórzanej teczki i podała mi plik dokumentów.

- Zanim zaczniemy, musisz to podpisać. To klauzula poufności. – Podała mi długopis.
Spojrzałam na nią zaskoczona i chyba było widać wahanie na mojej twarzy, bo zaczęła spokojnie tłumaczyć, jakby przeprowadzała taką rozmowę już setki razy.

- Podpisanie tych papierów nie zobowiązuje cię do pracy u mnie. Chcę tylko mieć pewność, że wszystko, czego się dowiesz, zostanie między nami. Jeśli się zdecydujesz na pracę, to dostaniesz do podpisania kontrakt. Każdy kontrakt obejmuje okres sześciu miesięcy, i można go przedłużyć albo odejść. Jednak zachowanie tajemnicy o wszystkim, czego się dowiesz, obowiązuje cię do końca życia.

Spojrzałam na teczkę; brzmiało to jak kontrakt z diabłem. Jednym pewnym ruchem wyjęłam z niej papiery. Przeczytałam i w przypływie szaleństwa podpisałam dokument w dwóch egzemplarzach. Jeden z nich zostawiłam sobie, wkładając go do teczki. Drugi podałam kobiecie.

- Jestem Suzanne – przedstawiła się w końcu. – Większość mówi na mnie Sue. - Uśmiechnęła się delikatnie, pakując swoją kopię do aktówki. – Przejdźmy do konkretów. Pieniądze, które możesz u mnie zarobić, są naprawdę duże. Nasi klienci traktują dziewczyny z szacunkiem. Są to bogaci i wpływowi mężczyźni lub kobiety, w zależności od preferencji. Będziesz potrzebna w różnych porach dnia. Uczysz się?

Skinęłam głową na potwierdzenie i znów mocno chwyciłam swój kubek kawy.

- To dobrze. Szanuję dziewczyny, które mają w życiu plany i są ambitne. Jeśli masz pracę, musisz wziąć urlop na czas trwania kontraktu lub całkowicie z niej zrezygnować. Niestety, trudno jest wszystko pogodzić i z doświadczenia wiem, że „zwykła" praca przestaje być w tej sytuacji opłacalna. Każda dziewczyna pracuje pięć dni w tygodniu. Wszystkie weekendy są obowiązkowe. Możesz sobie wybrać, które dni w tygodniu chcesz mieć wolne. Spotkania to zazwyczaj kolacje, bankiety. Waszym zadaniem jest umilanie czasu naszym klientom. Niekiedy chodzi o towarzystwo na imprezach, na których masz się uśmiechać, dobrze wyglądać i jak najmniej odzywać. Częściej jest to kolacja w zaciszu, relaks i maksymalne usatysfakcjonowanie klienta. Wiesz, oczywiście, co mam na myśli? Zdarza się, że trzeba będzie zadowolić dwóch klientów naraz, ale tym na razie się nie martw. Wszystko, powtarzam, wszystko musi odbyć się za twoją zgodą. Zrozumiałaś?

- Tak. Wydaje mi się, że wiem, na co się zgadzam.

- Dobrze. Przemyśl to jeszcze raz. – Podała mi najnowszego Samsunga. – Masz wpisany mój numer, wyślij na niego SMS-a ze swoim adresem. Mój kierowca przyjedzie po ciebie jutro o dziesiątej rano. Poznasz inne dziewczyny. Omówimy wtedy szczegóły kontraktu. - Wstała i uścisnęła mnie, kompletnie mnie tym zaskakując. Powiedziała jeszcze, że jestem urocza i wyszła.

Usiadłam ciężko na krześle, myśląc, w co ja się właśnie wpakowałam... W dalszym ciągu mogłam się wycofać. Zapewne wyszłam na całkowitą idiotkę na tym spotkaniu. Miałam tyle pytań, a nie zadałam ani jednego. Dopiłam już zimną kawę, zerkając nieufnie na telefon, który od niej dostałam. Po przeanalizowaniu za i przeciw napisałam SMS-a ze swoim adresem i wcisnęłam przycisk „wyślij".

Miłość na sprzedaż - DO KUPIENIA W EMPIKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz