{7}

798 23 4
                                    

{Paula}

Dwa miesiące późnej.

Czas płynie nieubłaganie. Jest 10 maj. Za trzy miesiące na świat przyjdzie Melania. Za niedługo rozpoczyna się zgrupowanie wypoczynkowe w Juracie. Arek uparł się, że jadę z nim, gdyż boi się o swoje, jak on to ujął księżniczki. Czasami jest naprawdę bardzo nadopiekuńczy. Jeśli chodzi o moją jak i o Arka rodzinę to wszyscy wiedzą, że będziemy mieli dziecko. Moja mama cieszy się, że będzie po raz kolejny babcią. Mama Milika za to zostanie po raz pierwszy babcią. Sądzę, że rodzicielka napastnika bardzo mnie polubiła. Zresztą z wzajemnością. Moja mama też bardzo lubi Arka. Już sobie wyobrażam sobie jakie nasze dziecko będzie rozpieszczone. Aktualnie jesteśmy w Warszawie. Sezon w Napoli już się zakończył, a za 4 dni mamy być w Juracie.  Jesteśmy w naszym mieszkaniu. Jest 11 rano. Mamy zaproszenie od naszej mamy na obiad. Dziś. Ma być Milena z Radkiem i Leonem, Robert z Anią i Klarą i my. Jest bardzo ciepło. Ubrałam lawendową sukienkę na grubych ramiączkach. Jest ona przed kolano. Góra jest z koronki. Pewnie powiecie, że jestem głupia gdyż wkładam sukienkę przed kolano a jestem w 6 miesiącu ciąży. Otóż moi kochani nie mam dużego brzuszka. Wygląda jakbym była w 4-5 miesiącu. Byłam szczupła więc co za tym idzie nie mam aż tak dużego brzucha. Na stopy założyłam balerinki. Od kilku dni jest mi tak gorąco, że to jest przegięcie. Jest po 25,26° ciepła. Arek oczywiście wariuje, że nam się coś stanie. Ostatnio dostałam nawet zakaz prowadzenia samochodu. A o robieniu czegokolwiek mogę sobie zapomnieć. Robiłam w łazience lekki makijaż. Arek też był w łazience. Zrobiło mi się duszno. Milik to zauważył.

A: Kochanie wszystko dobrze?
P: Tak. Tylko trochę mi się duszno zrobiło. Mógłbyś otworzyć okno?
A: Oczywiście. Kochanie może odpuścimy sobie ten obiad? Twoja mama zrozumie, że nie czujesz się najlepiej.
P: Arek jest gorąco. To naturalne, że zrobiło mi się duszno. Ciąża to nie choroba. A po za tym dawno nie widziałam się z nimi. Idziemy.
A: Dobrze ale zrozum, że się o was martwię bo bardzo bardzo was kocham. I nie wybaczyłbym sobie gdyby coś się wam stało.
P: Też Cię kochamy.

Podeszłam do napastnika i dałam mu lekkiego buziaka w usta, jednak on zatrzymał moje usta w długim pocałunku.
Po kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Arek ubrał szarą koszulkę i czarne jeansowe spodenki. Wzięłam jeszcze torebkę i poszliśmy do auta. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem naszej mamy. Milik wjechał na wjazd i zgasił samochód. Wyszedł z auta i otworzył mi drzwi.

P: Proszę jaki dżentelmen. Chodźmy bo już czekają na nas.
A: Już auto zamknę.

Po dwóch sekundach auto było zamknięte. Arek splótł nasze dłonie razem i ruszyliśmy do drzwi. Już chciałam zadzwonić dzwonkiem, gdy nagle drzwi się otwarły. Stała w nich Milena.

Mila(Milena): Kochanie moje!
P: Mila!

Puściłam dłoń Milika i przeszłam przez próg. Ledwo stanęłam w domu a już byłam w objęciach siostry. Oddałam uścisk.
Po kilku sekundach się puściłyśmy. Potem przywitałam się z każdym.
Po przedpokoju przyszła mała Klarcia, która miała już skończony roczek. Jednak nie było mnie na nim. Gdy nas zobaczyła, na jej małą twarzyczkę wkradł się uśmiech.

P: Właśnie moje małe kochanie mamy coś dla Ciebie.
Ania: Paula mieliście jej nic nie kupować.
P: Czy ja was kiedykolwiek słucham? Poza tym nie było nas na jej roczku więc muszę się zrehabilitować. Z resztą głupio mi, że ja jako jedyna nie byłam na roczku Klary. - do oczu wpłynęły mi łzy.
R: Hej słońce. Nie masz się czym przejmować. Nie było Cię na jej urodzinach ale jesteś teraz. Poza tym musiałaś zostać w Neapolu przez twój zły stan tak? Dziwię się, że teraz pozwolili ci przylecieć. Z resztą wiesz, że jakbyś pojawiła się na urodzinach to bym osobiście Cię udusił? Nie możesz się przemęczać a tym bardziej latać samolotem w tą i z powrotem. Uwierz mi ani ja, ani Ania ani nikt nie ma do Ciebie pretensji o to, że Cię nie było. - Lewy przytulił mnie do siebie.
P: Co jak co ale prezent i tak dam Klarci.

Podeszłam do dziewczynki i kucnęłam przed nią. Podałam jej torebkę z prezentem. Była to mała złota bransoletka z serduszkiem i napisem "Klarcia". Oprócz tego był obrazek ręcznie szyty. Był w ramce.  Obrazek był zrobiony na wzór zdjęcia małej. Obok było imię dziewczynki i jej data urodzenia. Robert i Ania otworzyli prezent.

Ania: Boże kochanie to jest piękne dziękujemy. Nie musieliście.
A: Ale chcieliśmy. Oczywiście dla Leonka też coś mamy.
Mila: Arek, Paula nie musicie.
P: Chcemy.

Tym razem Arek dał chłopcu prezent. Tym razem był to również obrazek z zdjęcia taki jaki dostała Klarka, tylko teraz był na nim Leon. Oprócz tego książeczka z konikami, gdyż Leon uwielbia konie.

Mila: Mówiłam jak bardzo was kocham?
P: Tak ale możesz powiedzieć jeszcze raz.
Mama: My tu gadu gadu a obiad czeka. Zapraszam.

Poszliśmy do salonu i zjedliśmy obiad. Gdy skończyliśmy, Ania, mama i Milena posprzątały oraz dały ciasta. Chciałam im pomóc ale dostałam kategoryczny zakaz od każdego. Nawet Radek mi zakazał. Kazali mi siedzieć na tyłku i nic nie robić.

P: Mam nadzieję, że wiecie, że ciąża to nie choroba?!
A: Kochanie to samo mówiłaś w Neapolu a potem trafiłaś do szpitala. I w tym oto wypadku ciąża to choroba. I nie dyskutuj bo i tak nie będzie jak ty chcesz.
P: Ugh nienawidzę Cię.
A: Też Cię kocham.

Gdy wszyscy już wrócili wstałam od stołu i chciałam iść, ale ręka Arka mi to uniemożliwiła.

A: A pani to gdzie się wybiera?
P: Do łazienki. Nie bój się nic mi się nie stanie.
A: Na pewno?
P: Arek tak! Nie traktuj mnie jak dziecko pięcioletnie.

Nie czekając na odpowiedź ruszyłam do łazienki. Wkurzyłam się na Arka. Czasami jest nie do zniesienia. Ja rozumiem, że się o nas martwi ale no bez przesady. Nie jestem na tyle głupia żeby zrobić sobie, a co gorsza dziecku krzywdę. Po cichu wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Tam podniosłam całą reklamówkę owoców, co nie było dobrym pomysłem, gdyż zakręciło mi się w głowie i upadłam. Przez przypadek strąciłam z blatu szklankę, która z hukiem spadła. Po kilku sekundach w kuchni pojawili się wszyscy, a najszybszy był Robert.

R: Paula, słońce słyszysz mnie? - w jego głosie słyszałam przerażenie.
P: T-tak.
Mama: Arek przenieś ją do jej pokoju.
A: Już się robi.

Chłopak wziął mnie na ręce i zniósł do pokoju. Tam położył mnie na łóżku i otworzył okno. Usiadł obok mnie.

A: Kochanie prosiłem żebyś na siebie uważała.
P: P-przepraszam.
A: Śpij.

Po kilku sekundach zasnęłam. Gdy się obudziłam słyszałam rozmowy z salonu. Wstałam z łóżka i poszłam do reszty. Gdy weszłam, wszystkie rozmowy ucichły.

Mila: I jak się czujesz?
P: Lepiej.

Usiadłam na swoim miejscu, czyli obok Arka.  Napastnik przerzucił rękę przez moje ramiona i pocałował w skroń.

P: O czym tak rozmawiacie?
A: A o niczym ważnym. - od razu wiedziałam, że kłamie.
P: Arek.
A: No dobra postanowiliśmy że.....

✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔✔

Heeej! Co postanowił Arek i reszta? 😘😘 

Mamy siebie {A.M}Where stories live. Discover now