078

690 96 26
                                    


To był może trzeci raz w ciągu całej ich znajomości, gdy Jihoon potknął się o ten sam cholerny dywan i wylądował na tych samych kolanach, należących do nikogo innego, jak Kwon Soonyounga. Rzucił pod nosem jakieś przekleństwo i chciał zejść z kolan chłopaka, lecz powstrzymały go przed tym ciepłe dłonie na jego talii.

  —  Soonyoung. —  Upomniał go. Już kilka razy mieli pogadankę na temat dotykania Jihoona w jakikolwiek sposób i Soonyoung wyglądał, jakby w końcu zrozumiał, że Jihoon niekoniecznie lubi być dotykany. 

  —  Musisz przestać ode mnie uciekać. —  Powiedział Soonyoung całkowicie poważnym tonem. Serce Jihoona zaczęło bić szybciej i definitywnie głośniej, gdy zdał sobie sprawę w jakim znajduje się położeniu. 

Siedział na kolanach chłopaka w którym wcześniej był cholernie zauroczony, a teraz bez wahania mógł powiedzieć, że jego durne zauroczenie zamieniło się w pełnoprawną miłość. Wziął drżący wdech i jeszcze raz spróbował zejść z kolan Soonyounga, naprawdę rozważając uderzenie go czymś ciężkim w głowę.

    —  Puść mnie.  —  Poprosił błagalnym tonem, mając nadzieję, że nie brzmiał na tak spanikowanego, jak był w rzeczywistości. Soonyoung zmarszczył brwi i wbrew prośbie Jihoona, objął go mocniej, wciągając na swoje kolana tak, by siedział na nich stabilniej.

    —  Dlaczego tak bardzo boisz się dotyku?  Aż tak mnie nie lubisz? —  Spytał starszy ciepłym tonem, w którym krył się cień smutku.

Jihoon miał ochotę powiedzieć mu wszystko, patrząc prosto w przygaszone oczy tancerza. Naprawdę chciał wyznać, że wcale nie jest tak jak myśli Soonyoung. Zamiast tego zgarbił się lekko i wlepił spojrzenie w swoje dłonie, nie wiedząc co odpowiedzieć.

Cholernie zabolał go ten zawód w oczach Soonyounga. Nie chciał widzieć go już nigdy więcej. Coś w niego wstąpiło i podniósł głowę, odzywając się drżącym głosem.

    — Powiem Ci, ale obiecaj, że nie będziesz na mnie zły.   

    —  Jesteś głupi. Dobrze wiesz, że nigdy bym się na Ciebie nie zezłościł, Jihoonie. A teraz mów.  —  Jihoon przygryzł wargę. Soonyoung miał rację. Obojętnie jakich głupot Jihoon nie odwalał, Soonyoung nigdy nie był na niego zły.

Tyle że tym razem to nie było podmienienie soli z cukrem, dolanie octu do herbaty czy (tylko teoretycznie) rzucenie się ze schodów. Tym razem chodziło o coś dużego i Jihoon nie był mentalnie przygotowany na stracenie Soonyounga.

Powiedział sobie w myślach, że raz kozie śmierć i odezwał się już dużo pewniej, układając mimo wszystko drżące dłonie na swoich kolanach.

    —  Lubię Cię. I nawet nie waż się mówić, że to oczywiste, że Cię lubię, skoro się przyjaźnimy. Lubię Cię bardziej, niż przyjaciela. To dlatego nie chcę, żebyś mnie dotykał, bo boję się, że zrobię coś, czego nie powinienem. Przepraszam, hyung. Skoro do tej pory wszystko było okej, to mam nadzieję, że teraz nic się nie zmieni.  —  Powiedział.

Następną minutę siedzieli w ciszy. Jihoon nie miał odwagi spojrzeć na twarz Soonyounga. Smutek wolno obejmował jego ciało i z całych sił powstrzymywał łzy. Soonyoung nic nie mówił, nie reagował.

Dłonie Soonyounga puściły jego talię i Jihoon był pewien, że pozwoli mu odejść i już naprawdę nie będzie tak samo. Zamiast tego poczuł te same dłonie na swoich udach. Następnym, co usłyszał, był ciepły szept zaraz koło jego ucha.

    —  Naprawdę jesteś głupiutki, Jihoonie.  — Mruknął Soonyoung i podniósł jego brodę, nie mówiąc nic więcej.

Zamiast jakichkolwiek słów, zrobił coś drugi raz w swoim życiu. Tym razem, gdy oboje byli świadomi swoich czynów. 

  Jihoon nawet nie wiedział w którym momencie jeden pocałunek zamienił się w tuzin kolejnych, a on siedział na Soonyoungu okrakiem, trzymając dłonie na jego policzkach i rozkoszując się miękkością warg starszego chłopaka.

Wiedział tylko, że tak było dobrze. 

instagram » soonhoonWhere stories live. Discover now