30.

4K 204 90
                                    

- Lecimy na after, gołąbeczki - podekscytowany głos Jeremiego wyrwał mnie z magicznego stanu, tym samym przerywając pocałunek

Zniesmaczeni zachowaniem chłopaka, oboje powoli obróciliśmy głowy w jego kierunku. Nasze miny musiały mówić same za siebie, bo wysoki brunet wyglądał jakby się zląkł.

- Okej, sory! - uniósł ręce w geście obronnym - Dołączcie jak już nasycicie się sobą - łaskawie pozwolił, używając dziwnych sformułowań

Spojrzenie Artura skrzyżowało się z moim, po czym wybuchnęliśmy śmiechem, bo Jeremi przy tym wszystkim był rozemocjonowany niczym małe dziecko, gdy dostaje nową zabawkę. Jego źrenice za to były tak rozszerzone, że zaczęłam się zastanawiać czy chłopak przypadkiem czegoś nie brał.
Zatem zapowiadał się całkiem dziki after.
Starszy Sikorski szepnął jeszcze bratu coś na ucho, a po chwili oddalił się, zostawiając nas samych.

- Wiem, że o tym marzyłaś, ale... - zaczął Artur, jednak mu przerwałam, nie wiedząc, o czym mówi
- O czym marzyłam? - pytająco uniosłam brwi do góry
- O imprezie ze mną - odparł, będąc pewniejszym siebie niż zwykle
- Chciałbyś - rozbawiona odparłam, zastanawiając się w jaki sposób wysnuł ten dziwny wniosek
- W takim razie nie musimy iść na after? - spojrzał na mnie błagalnie, wykorzystując moją słabość do niebieskich oczu - Moglibyśmy inaczej spędzić ten czas - puścił mi oczko, a jego ręką znalazła się na moim biodrze, kiedy zrozumiałam tę przebiegłą intrygę
- O nie, kochaniutki - chwyciłam jego dłoń i splotłam nasze palce, tym samym zabierając ją z biodra - Przykro mi, ale tym razem mam ochotę na melanż - dodałam, posyłając mu sprytny uśmiech
- Zgoda - niechętnie jęknął - Tylko zatańcz ze mną jeszcze jeden raz - poprosił, pięknie się uśmiechając

Moje kąciki ust uniosły się ku górze, jednak w tym momencie z głośników zadudniło tandetne disco polo, więc wzruszyłam jedynie ramionami.

- Ups - udałam znartwioną, powstrzymując wybuch śmiechu
- To nie fair - brunet założył ręce na siebie, wyglądając przy tym maksymalnie uroczo
- Chodźmy stąd - poprosiłam, zważając na spojrzenia większości obozowiczek, które były utkwione na naszej dwójce już od dłuższego czasu

Artur posłał mi spojrzenie przepełnione zrozumieniem, na co zrobiło mi się ciepło na serduszku, po czym złapał mnie za rękę i wolnym krokiem wyszliśmy z pomieszczenia.

- W porządku? - zatroszczył się, kiedy prowadził nas korytarzami, których do tej pory nie miałam okazji odkryć
- W jak najlepszym - zapewniłam, uśmiechając się sama do siebie
- Wciąż Cię męczą te spojrzenia? - zapytał, kładąc nacisk na ostatnie dwa słowa
- Przyzwyczaiłam się, ale czasem po prostu mam dość - wzruszyłam ramionami, kiedy się zatrzymaliśmy
- Posłuchaj - odgarnął mi włosy za ucho - Ludzie będą się przyglądać, będą śledzić i będą gadać... - zaczął, jednak mu przerwałam
- Wiem, zdążyłam zauważyć - westchnęłam, uśmiechając się smutno
- Przykro mi, że Cię tym obarczam - zmartwił się, więc ujęłam jego dłoń - W tym momencie nie mam już na to wpływu, ale... - zawahał się, a ja nie chciałam, by kończył, dlatego się wtrąciłam
- Ale to wszystko jest tego warte - zapewniłam i stanęłam na palcach, by go pocałować

Chwilę całusów później, bo w momencie wielkiego wzruszenia nie wystarczył mu jeden, chłopak nacisnął na klamkę, a ja dopiero się zorientowałam, że stoimy pod jakimś pokojem, a mianowicie numer dwadzieścia jeden. Drzwi się otworzyły, a do naszych uszu dobiegła głośna muzyka, w tym samym momencie, w którym uwaga całej ekipy i moich dwóch przyjaciółek skupiła się na nas, więc dołączyliśmy do towarzystwa. Znaleźliśmy się w części mieszkalnej pokoju, po którym szybko się rozejrzałam i zdążyłam zanotować, że na pewno był o wiele większy niż nasz, co więcej wyglądał raczej jak apartament utrzymany w całkiem niezłych warunkach graniczących z luksusem. Zdziwił mnie ten fakt, ponieważ nie spodziewałam się takich standardów w tym ośrodku, który raczej był klimatyczny i przytulny niż modernistyczny. Postanowiłam jednak to zignorować, gdyż nadal czułam na sobie spojrzenia znajomych, a rozmowy całkowicie ucichły, więc jedynym dźwiękiem były przykre nuty wixy dobiegającej z głośnika. Zdaje się, że byliśmy spóźnieni, ale zgodnie z zasadą wyznawaną przez moją dobrą znajomą działało to na naszą korzyść, bo impreza rozkręca się w czasie potencjalnego spóźnienia, a więc kiedy na nią wreszcie docierasz nie powinno być sztywno.

Winter Dream || A.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz