4

38 3 0
                                    

LAYLAH

Ren wybiegł w stronę szatni jak poparzony.
A jemu co się stało? Wstał i ruszył tak szybko, że prawie tego nie zauważyłam.
Zadzwonił dzwonek. Laylah stwierdziła, że to przecież nie jej sprawa dlaczego tak szybko zbiegł na dół. Widziała, że ciągle się na nią patrzy. Cały dzień odkąd wyszliśmy z sali matematycznej. Nie kręcił się koło dziewczyn, udawał że czyta książkę, ale ona widziała że ją obserwował. Widziała też jak Jossline obserwuje jego.
Może nie jest taki jak wszyscy i nie poleci na nią. Miała już każdego w szkole. Chyba. W sumie nie zdziwiłabym się jakby biła rekord. Każdy jej pragnął i każdy ją miał. Ale on nie wygląda na takiego.

****

Od wejścia na lekcje chemii minęło już 20 minut, a nadal nie ma tylko Rena i Jossline. Reszta uczniów się zgadza. Laylah posmutniała. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że on z nią.
Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Nie!
Z resztą czemu jej tak zależy? Nie zna go. Nawet z nim nie rozmawiała.
Mimo to miała wrażenie jakby go znała od zawsze. To pewnie tylko dlatego że wygląda jak wyjety z jej marzeń,co nie oznacza że jest taki sam jak tam. Tłumaczyła sobie, że jego wygląd to czysty przypadek. Przecież nie da się kogoś ożywić wyobraźnią, tak żeby pojawił się w świecie rzeczywistym. Rozmyślania przerwało jej trzaśnięcie drzwiami. To Jossline. Nieco rozczochrana.
- Panie Profesorze przepraszam za spóźnienie, byłam w toalecie. - Popatrzyła się kpiąco na Laylah.
- Nic się nie stało. Dobrze że jednak jesteś. Zajmij proszę miejsce.
- Oczywiście Panie Profesorze.
Jej sztucznie słodki głosik sprawiał, że robiło się jej niedobrze. Po klasie przeszła jak po wybiegu mody i usiadła ławkę przed Laylah.
Oczywiście dlatego ta jej przyjaciółeczka przesiadła się przedemnie. Dawajcie co nowego na mnie macie.
Laylah podpierała się na jednej ręce, a drugą robiła notatki z lekcji. Jossline spojrzała na nią parę razy i się śmiała. Laylah już się do tego przyzwyczaiła. Nawet nie zwracała już na to uwagi. To zachowanie w stosunku do niej było codziennością. Nie rozumiała czemu, ale po pewnym czasie już jej to nie przeszkadzało. Po chwili Jossline zaczęła rozmawiać ze swoją koleżanka. Dość głośno...
- Opowiadaj gdzie byłaś? - Ciemno włosa dziewczyna zapytała Jossline.
- W szatni i nie zgadniesz na kogo trafiłam. - kątem oka popatrzyła na Laylah. - Na tego nowego Ren czy jak mu tam.
Laylah przestała pisać notatki i zaczęła się dokładniej przysłuchiwać.
- Byłam w szatni po szminke, a on uciekał z lekcji. Wpadliśmy na siebie w drzwiach to było takie romantyczne.
- Uuuuu
- No jego dłoń na mojej talii. Nadal ją czuję była taka delikatna. Chyba muszę zmienić chłopaka.
- Jossline ty to masz szczęście
Ta szczęście, raczej ma wysoki poziom dawania dupy.
Laylah ublizala Jossline w myślach by zagluszyc to przykre uczucie rozczarowania.
Szkoda że Ren okazał się taki sam jak inni chłopcy. No ale czego ja się spodziewałam. Plus jest taki że nie będę robiła sobie nie potrzebnej nadziei.
Laylah siedziała i patrzyła jak Jossline buja w obłokach.
Napewno myśli o Renie. Zanim się obejrzę będą chodzić razem za rączki, a Chad będzie układał plan zamordowania Rena. Później Jossline złamie serce Rena i wróci do Chada. Zawsze to się tak kończy.
Ale czemu to ją interesuje. To nie był, nie jest i nie będzie jej interes. Powinna się zająć soba.
Zadzwonił dzwonek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Jeśli ci się podoba ten rozdział zostaw gwiazdkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeśli ci się podoba ten rozdział zostaw gwiazdkę. DZIĘKUJĘ!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przebudzona (zawieszona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz