| first |

4 0 0
                                    

Pierwszym klientem kawiarni stworzonej specjalnie dla artystów był Huang Renjun. Chłopak dowiedział się od matki, że ich ulubiony sąsiad ma dzisiaj zamiar otworzyć coś, co tworzył dłuższy czas, właśnie z myślą o nim. I chociaż chłopak pierwszy postawił krok w pięknie ozdobionym pomieszczeniu, to do środka weszło jeszcze pięć osób, których pan Lee się nie spodziewał. Czerwonowłosy zajął miejsce tuż przy oknie, zajmującym całą ścianę, które wychodziło na niewielki park, przy którym stało lokum. Zdziwił się na widok sztalugi z ciemnego drewna i dodatkowego płótna na niej, gdyż przyniósł własne, razem z innymi przyborami. Stwierdził, że da szansę innemu materiałowi i odłożył niewielką torbę tuż pod drewnianym przedmiotem. Po chwili ukucnął, by wyjąć z niej pędzle oraz farby, po czym wrócił do wcześniejszej pozycji i ustawił dokładnie wszystkie rzeczy. Zrobił niewielki krok w bok, by wyszukać za oknem ciekawej scenerii, jaką mógł przedstawić na swoim "dziele". Zauważył tam czarnowłosą dziewczynę, która przykuła jego uwagę swoimi dziwnymi spodniami w kroju dzwonów, jednak rozszerzająca się część była z czerwonego materiału, wydając się być doszytą. Dziewczyna właśnie zapisywała coś w zeszycie i zdawała się intensywnie myśleć nad tym co piszę, więc chłopak stwierdził, że to idealna postać do pokazania na obrazie. Dokładnie obadał ją wzorkiem, po czym na płótnie powstało pierwsze pociągnięcie. Gdy spojrzał za okno drugi raz, na jego twarzy umalowało się zdziwienie i delikatny smutek, gdyż wyróżniająca się była już przy trzeciej ławce dalej od swojej i oddalała się coraz prędzej. Zrezygnowany postanowił z czerwonej smugi na materiale stworzyć najzwyklejszą różę, bo nic innego mu nie przychodziło do głowy.

- Dzień dobry, dziadku. - o ściany kawiarni obił się słodki, ciepły głos, na który każdy odwrócił głowę w stronę źródła. Jedynie osoba, do której kierowane było powitanie, nadal stała skupiona nad eleganckim czajnikiem. 

- Dzień dobry, Hyejin. - starszy pan odezwał się wraz ze stuknięciem czajnika o blat. Podniósł wzrok na ukochane mu dziecko, skupiony wyraz twarzy zastąpił uśmiechem, a ręce otworzył szeroko, by utulić drobną dziewczynę. Ta z prędkością światła oddała delikatny uścisk. Chociaż nie była bardzo wysoka, to była od swojego przodka większa. Pan Lee w końcu puścił wnuczkę i spojrzał na nią dokładnie, dostrzegając dużą torbę, która akuratnie wisiała na jej szyi i opierała się na plecach, by zawartość nie została zniszczona. - Co ciekawego przyniosłaś? - spytał ochrypłym głosem i odwrócił się w stronę małej "kuchni", wskazując ręką, by poszła za nim.

- Parę wypieków mamy. - uśmiechnęła się szeroko i położyła torbę na blacie ukrytym za ladą, odpinając ją. Po chwili na meblu znalazło się parę plastikowych pudełek z różnymi plackami czy też malutkimi rogalikami, na które sam starszy zgłodniał. - Mówiła, że mogą ci się przydać do kawiarni. - dodała, układając ostatnie pudełko.

- Dziękuję, dziecino. - zaćwierkał niższy i drugi raz przytulił dziewczynę w podziękowaniu. - Podziękuj też Eunji i spodziewajcie się mojej wizyty niedługo.  - stwierdził, odklejając się od młodszej.

Całemu zdarzeniu, a dokładniej dziewczynie, przyglądał się Renjun. Była to dziewczyna, którą miał zamiar namalować. Po dłuższej chwili stwierdził, że musi przestać przyglądać się jej, więc odwrócił się ku sztaludze i kontynuował malowanie pięknego kwiatu, jednak nadal słuchał delikatnego głosu właścicielki. 

Mężczyzna przez parę minut wychwalał talent swojej córki, po czym obydwoje poszli do pomieszczenia za ladą wyłożyć wypieki na tace. Czerwonowłosy skupił się na swoim obrazie. Skończył go bardzo szybko, gdyż kwiaty były jego ukochanymi wzorami do malunków, a różę rysował już ze sto razy. Postawił małe płótno, opierając je o okno i na sztaludze ustawił własne, trochę większe. Kolejny raz wyjrzał za okno, by w końcu namalować coś innego niż kwiaty. Zauważył jedynie zalane kroplami deszczu okno i westchnął cicho, wyciągając telefon. Nie lubił wzorować się na pracy innych, jednak miał wielką ochotę, by kolejny raz pociągnąć pędzlem, lecz w głowie miał pustkę. Zauważył na jednym z portali urocze zdjęcie stworzenia o długich uszach i puchatym ogonku. Dawno nie rysował zwierząt, więc z chęcią zaczął to robić i ta praca zajęła mu o wiele dłużej. Od ponad dwóch godzin męczył się ze szczegółami, nie zauważając, że przygląda mu się niebieskooka. Dziewczyna pomagała dziadkowi ustawiać niewielkie tace z przysmakami, lecz jej oczy były skupione nie na chłopaku, a na jego dłoniach, które potrafiły wygiąć się w każdy sposób, tylko by smuga na płótnie wyglądała identycznie jak w jego wyobraźni. Jednak prędko zaprzestała, gdy pan Lee zawołał ją, twierdząc, że jest już późno i powinna ruszać do domu. Posłuchała się go i założyła na ramię dużą torbę, w której był jedynie termos z ciepłą kawą dla jej matki. Pożegnała się z dziadkiem i wręcz wybiegła z lokalu, napotykając na mokrą trawę i delikatny deszcz, który stawał się coraz mocniejszy. Z powodu braku parasola, prędko zdjęła z siebie lekką kurtkę, niestety bez kaptura i uniosła ręce raz z rozłożonym na nich materiałem. Szybkim krokiem zaczęła iść z stronę swojego domu, nie zważając na przeszkody w postaci kałuż. 

- Jak ci idzie chłopcze? - znudzony staruszek podszedł do czerwonowłosego, spoglądając na zmagania chłopaka z futrem królika. Uśmiechnął się na widok uroczych oczu małego stworzenia i uroczy, ciemny nosek.

- Chyba dosyć dobrze. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, nakładając kolejny odcień szarości na płótno. Chciał być w tym momencie całkowicie skupiony, w czym przeszkadzała mu obecność sąsiada, lecz nie chciał być niemiły. W końcu - ten spełnił jego marzenie o miejscu, w którym będzie mógł oddać się w pełni swojej pasji. 

- Ja bym jednak dodał coś od siebie, zamiast przerysowywać to kreska w kreskę. - poradził mu, po czym odszedł, by zobaczyć pracę reszty.

Osiemnastolatek w myślach podziękował starszemu i zabrał się do pracy, bo planował wyjść stąd przed ósmą, by jego matka nie martwiła się za bardzo - kobieta pomimo pełnoletności syna, nadal stanowiła nam nim opiekę i była wręcz nadopiekuńcza. 

Po połowie godziny skończył swoje dzieło i stwierdził, że ma jeszcze czas, więc da mu wyschnąć i napije się czegoś. Podszedł z uśmiechem do sprzedawcy i poprosił o zieloną herbatę oraz jeden rogalik robiony przez córkę właściciela. Gdy po paru minutach jego zamówienie było gotowe, ten usiadł w części kawiarni, gdzie były stoliki zamiast sztalug, czekając aż napój z lekka ostygnie. Nucił piosenkę puszczaną cicho w tle, po chwili podśpiewując swoją ulubioną linijkę.

"I wish you were here

  At night more than the day  So I can look pretty  Under the soft lights"*

Cicho się zaśmiał na swój dziwnie brzmiący głos, gdy śpiewa tak cicho. Piosenka się skończyła, a chłopak zaczął próbować herbaty, która okazała się idealna jak na jego podniebienie. Prędko wypił ją, po chwili zajadając się słodkością. Sięgnął po serwetkę, by wytrzeć usta z klejącego się lukru, po czym zwrócił naczynia. Podszedł do "swojej" sztalugi i podniósł swoją dużą torbę, do której włożył jedynie obraz futrzanej kulki i swoje przybory. Znalazł się drugi raz przy ladzie i podał starszemu panu obraz, na co ten się uśmiechnął zadowolony i położył go koło siebie, informując młodszego, że już jutro może się go spodziewać na którejś ze ścian. Chłopak podziękował i wyszedł z lokalu, akurat o odpowiedniej godzinie, by dotrzeć przed ósmą. 


╰დ╮╭დ╯

𝒉𝒆𝒋, 𝒉𝒆𝒋!

𝗃𝖺𝗄 𝗐𝖺𝗆 𝗌𝗂ę 𝗉𝗈𝖽𝗈𝖻𝖺ł 𝗉𝗂𝖾𝗋𝗐𝗌𝗓𝗒 𝗋𝗈𝗓𝖽𝗓𝗂𝖺ł 𝗆𝗈𝗃𝖾𝗀𝗈 𝗇𝗈𝗐𝖾𝗀𝗈 𝖽𝗓𝗂𝖾ł𝖺?

𝘮𝘪𝘦𝘫𝘴𝘤𝘦 𝘯𝘢 𝘳𝘢𝘥𝘺 >

mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie ten pomysł! ja się zabieram za drugi rozdział, so enjoy this one and wait for next!

*𝖤𝖷𝖨𝖣 - 낮보다는 밤 [𝖭𝗂𝗀𝗁𝗍 𝖱𝖺𝗍𝗁𝖾𝗋 𝖳𝗁𝖺𝗇 𝖣𝖺𝗒]

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

| red easel | huang renjunWhere stories live. Discover now