"Życie to nie jest fanfiction, Tim"

11.6K 722 1.6K
                                    


 Louis jęknął, gdy Tim obudził go rano, mówiąc, że chyba budzik mu nie zadzwonił, a on zaraz wychodzi. Już dawno minęła siódma, a on miał kosmicznego kaca. Ba, nadal czuł się nietrzeźwo i z pewnością nie powinien prowadzić auta. I z pewnością nie nadawał się do pracy.

– Kurwa mać – mruknął, nakrywając się kołdrą. Nie pamiętał poprzedniego wieczora i nie wiedział, jak znalazł się w domu.

– Ja nadal tu stoję i przypominam, że za takie słowa zabrałeś mi telefon.

– Chcesz dziś zostać w domu?

– Och, masz rację. Ręka mnie boli strasznie – jęknął, łapiąc się za gips.

– Ale ani słowa babci.

Nastolatek kiwnął głową, wracając do siebie. Louis wybrał numer szefowej i z pewnością siebie mówił o chorobie i wypadku syna. Poprosił o jeden dzień wolnego i zapewnił, że część obowiązków wypełni w domu i jutro pojawi się z samego rana. Kobieta życzyła im zdrowia, a on odetchnął z ulgą. Odwrócił się na bok, próbując jeszcze usnąć, bo ból głowy dawał mu poczucie, że tylko śmierć może być ulgą.

Harry z uśmiechem budził się w hotelu, wspominając poprzedni wieczór. Już dawno nie był na tak dobrej imprezie, a widok Louisa tylko dodał radości temu wieczorowi. Spojrzał na rękę, gdzie czerwone cyfry były ledwie widoczne przez zamazanie. Przeklął, zrywając się i szukając długopisu. Próbował odczytać kolejne liczby, ale przy końcu poddał się, nie mając pojęcia czy to jedynka, czwórka, siódemka czy coś jeszcze innego.

Zapukał do pokoju Sary, bo kobieta miała podobny styl pisma do tego Louisowego. Zmęczona kobieta otworzyła i jęknęła na widok Stylesa. Jednak postanowiła mu pomóc i oboje odczytywali numer telefonu.

– Tu musisz sam zgadnąć, bo jest skreślone. Przykro mi – powiedziała przy ostatniej.

Harry kiwnął głową, patrząc na zakreśloną cyfrę i zastanawiając się, co Lou miał na myśli. Z jękiem opadł na swoje łóżko, wspominając ten wesoły duet. Nie spodziewał się jednak, że media już szaleją zdjęciami z klubu.

Prysznic został przerwany przez managera żądającego wyjaśnień. Okryty ręcznikiem Styles nie rozumiał, co się dzieje, ale wtedy dostał tablet ze stroną plotkarskiego portalu, który w swoim artykule zastanawiał się, z kim gwiazda wychodzi z toalety.

– Jezu, spotkaliśmy się w toalecie i wyszliśmy w tej samej chwili, czy to coś znaczy?

– Potem podobno długo się żegnaliście.

– Wcale tak nie było, to pomówienia. Mogę się ubrać?

Mężczyzna kiwnął głową, zostawiając podopiecznego w samotności. Niedługo musieli lecieć do Irlandii i nie mieli czasu na długie pogawędki. Dopiero w samolocie Harry dostał wykład na temat imprez, a raczej ich zakaz. Nie mógł psuć swojej reputacji przez romanse z nieznajomymi. Potulnie kiwał głową, zgadzając się i obiecując, że to się więcej nie powtórzy.

Louis czuł zdenerwowanie przez ostatnie dni, gdy Liam zadzwonił do niego ze śmiechem, czytając artykuł z gazety, przyniesioną przez żonę. Przeklinał pod nosem, przeglądając niewyraźne zdjęcia z klubu. Payne ciągle docinał mu, opowiadając coraz to nowe historyjki z tamtego wieczora, bo on nadal nic nie pamiętał. Docierało do niego, że nie ma już nastoletniej tolerancji na alkohol i właśnie tak zaczyna się starość.

Temat ucichł, a on odetchnął z ulgą. Zupełnie jak Harry, który znowu został rzucony w wir koncertowania i dawania wywiadów. Dzisiaj czekał go występ na żywo, gdzie miał odpowiedzieć na kilka pytań. Rozluźniony siedział na kanapie, opowiadając o ostatnich show.

Be my MedicineWhere stories live. Discover now