Walka - część IV

6.9K 361 27
                                    

Cztery minuty później, nie mogę oderwać wzroku od Kiry. Trzyma gardę wysoko, pracuje szybko nogami, zadaje sprawne i mocne ciosy. Broni się przed każdym natarciem i atakuje. 

Kopnięcie przednie, by utrzymać przeciwnika na dystans. Unik. Obrót, kopnięcie okrężne, szybkie i silne, które odrzuca przeciwnika na dwa metry. Jest naprawdę dobra. Oz jest wkurwiony – naciera, lecz ona robi kolejny unik. Uderza go w żebra, zadaje cios pięścią od dołu, wyskakuje i kopnięciem zahaczającym w obrocie, trafia w głowę. Oz pada na matę.

Podnosi się okrzyk widowni. Kira odwraca się i pochwytuje moje spojrzenie. Jej twarz promienieje szczęściem, mokre od potu włosy kleją jej się do twarzy, mimo to wygląda pięknie.

Kątem oka dostrzegam ruch.

Oz się podnosi. W oczach ma mord.

– Za tobą! – wołam do Kiry.

I w tym samym momencie Oz skacze na nią jak jebany zwierz, powala na matę i okłada jej głowę pięściami. Dziewczyna nie ma nawet jak postawić gardy. Skurwiel ściska ją udami i napierdala w nią jak w worek piasku.

Przed oczami zjawia mi się sypialnia rodziców, ojciec siedzi okrakiem na matce na ich łóżku, bije ją po twarzy bez opamiętania.

Czuję uderzenie gorąca. Moje serce przyśpiesza.

Ruszam na niego. Łapię go za głowę, sprowadzam do parteru, i zakładam mu gołe duszenie ramieniem na krtań. Czuję jak się opiera, jak walczy. Oplatam go nogami i zaciskam udami. Opór słabnie, trzymam go jak w imadle. Widzę, jak uderza ręką o podłoże, chce się poddać. Ale ja nie zamierzam mu odpuścić. Słyszę w głowie szept: zabij, zabij, zabij.

– Zabiję cię sukinsynu. Nigdy jej już nie tkniesz. Nigdy! – Zaciskam ramię mocniej. Słyszę rzężenie. Krew pulsuje mi w skroniach, tętno dudni, niczego bardziej nie pragnę niż zemsty, niż jego śmierci.

Ktoś woła moje imię:

– Gordian, udusisz go! Przestań!

Czyjeś ręce ciągną mnie za barki. Ktoś zaciska mi ramię na szyi.

– Goridan! Wystarczy!

Ktoś uderza mnie w twarz. Czuję smak krwi w ustach.

Podnoszę wzrok. To Kira.

– Co ty wyrabiasz? Puść go! – krzyczy.

Spoglądam na swoje ramię. Głowa Oza kołysze się jak bojka w moim uchwycie. Jest siny na twarzy, ma zamknięte oczy, nie oddycha. Kurwa! Momentalnie go puszczam. Czuję, że ktoś zwalnia uchwyt z mojej szyi. To Tomek – prawie w ogóle nie czułem, że próbował mnie powstrzymać. Jakbym był w jakimś pieprzonym amoku.

Kładę Oza na wznak i zaczynam masaż serca. Kira robi mu sztuczne oddychanie.

Czarne plamy latają mi przed oczami, serce napierdala. Zabiłem go, kurwa. Jestem mordercą. Słyszę jak Tomek dzwoni po pogotowie. Wokół nas zgromadzili się ludzie z widowni. Mam przejebane. Pójdę do ciupy na sto lat, jeśli wcześniej nie zeżrą mnie wyrzuty sumienia i sam się nie powieszę.

I nagle Oz nabiera powietrza, otwiera oczy. Jego klatka się unosi. Łapie się za gardło i łyka powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg.

Żyje.

Patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.

Żyje.

Przypominam sobie, jak zachował się wobec Kiry i mam ochotę mu jebnąć, żeby znowu stracił przytomność.

Z wielkim trudem się powstrzymuję.

– Nigdy więcej nie podniesiesz ręki na kobietę, rozumiesz? – mówię do niego.

Oz jedynie kiwa głową

Wstaję z uczuciem ulgi, że skurwysyna nie zabiłem i słyszę jak Tomek odwołuje karetkę. Inga wyprasza widownię na korytarz, zachęcając do odebrania wygranej jutro w klubie.

Przenoszę wzrok na Kirę. Patrzy na mnie, jakby próbowała mnie rozszyfrować. Nie widzę w jej oczach ani strachu, ani odrazy, tylko wyrzut zmieszany z chęcią zrozumienia, dlaczego omal nie zabiłem człowieka. Stoi w bezruchu, jakby oczekiwała ode mnie jakiś wyjaśnień, a może skruchy.

Czuję się chujowo. Nie rozumiem, jak do tego doszło. Zdarza mi się czasami, że widzę ojca, bardziej lub mniej wyraźnie, ale jestem w stanie kontrolować swoje reakcje. Odróżniam rzeczywistość o wspomnień, prawdę od mary. Tym razem jednak, było inaczej.

Przesuwam dłonią po włosach. Jestem wyczerpany, muszę odreagować.

– Już późno – odzywam się w końcu do Kiry. – Wezwij sobie taksówkę i nikomu ani słowa o dzisiejszym wieczorze. – Odwracam się, wychodzę z sali i po drodze zgarniam ze sobą Ingę. 

------------------

Foto: Shay Mitchell

GORDIAN. GRZECH I KARA [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz