- Nie bałaś się?
- Nie.
Mówienie o tym wszystkim wcale nie było dla niej łatwe. Mimo, że wspomnienie było żywe miała trudności z przypomnieniem sobie niektórych szczegółów. Kontynuowała swoją opowieść odpowiadając na kolejne pytania policjanta, który zdawał się powoli tracić do niej cierpliwość. Arleen momentami urywała zdanie w połowie i gubiła się w tym o czym mówiła. Dopiero po kilku minutach jej umysł się rozruszał, myślenie stawało się łatwiejsze, a zdania, które wypowiadała były coraz dłuższe i składniejsze. Wszystko to spowodowane było silnymi uderzeniami oraz tym, że była bardzo długo nieprzytomna. Leki też wcale nie ułatwiały jej skupienia się, ale czuła wewnętrzną potrzebę rozwiązania tej sprawy, a przede wszystkim dorwania tego skończonego idioty, który jej to zrobił.
- Twój brat to Blade Blackwood?
- Tak - skinęła głową w odpowiedzi.
- Jaki jest? - zapytał patrząc na nią uważnie.
- To najlepszy brat na świecie - powiedziała. - Opiekuje się mną i zawsze mogę na niego liczyć. Dlaczego pan o niego pyta? - zapytała zdezorientowana takim pytaniem. Policjant odchrząknął i postawił kropkę w swoim notatniku podnosząc na nią wzrok.
- Ponieważ nie znaleźliśmy na miejscu zdarzenia nikogo oprócz waszej dwójki, a Blade był już notowany za drobne przestępstwa.
Arleen rozchyliła usta patrząc na mężczyznę wielkimi oczami. Myśleli, że to on? To niedorzeczne!
- Czy pan zgłupiał?! - wybuchła. - Jak może pan myśleć, że to był on?! - prychnęła patrząc na niego spode łba. - To niemożliwe!
- Jesteś pewna Arleen? Mówiłaś, że nie widziałaś twarzy swojego oprawcy, ani nie słyszałaś jego głosu.
- To prawda ale... Blade? On nigdy nie zrobiłby mi krzywdy! Myśli pan, że celowo zrobiłby mi to?! - podniosła ton głosu wskazując dłonią na swój policzek. - Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że będę miała bliznę do końca życia?! On nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił! Jak pan śmie?!
- Jesteś tego pewna? - zapytał.
Dziewczyna nie zdążyła mu odpowiedzieć na pytanie, bo do sali, w której leżała wtargnęła pielęgniarka krzycząc na policjanta, że niepotrzebnie sieje zamęt i denerwuje Arleen. Dziewczyna tępo wpatrywała się w drzwi za którymi zniknął mężczyzna. Czy była pewna tego, że to nie był Blade? Czy mogła mieć pewność, że to nie był on? Gorączkowo szukała odpowiedzi na pytanie mężczyzny i próbowała odpędzić od siebie wszystkie wątpliwości. Miała tylko Blade'a i musiała mu ufać i wierzyć w to, że nie ma z tym nic wspólnego. Wzięła głęboki oddech i zacisnęła zęby, gdy pielęgniarka wbiła igłę w jej rękę podając jej środki uspokajające.
Dwa lata temu
Kitchener, Ontario, Kanada
Arleen stłumiła chichot patrząc na swojego starszego brata, który chodził to w jedną, to w drugą stronę ciągnąc za swoje włosy i roztrzepując je coraz bardziej. Wyglądał jakby dopiero co podniósł się z łóżka po ciężkiej nocy, nerwowo łapał się za głowę przypominając sobie co jeszcze muszą zrobić.
- Blade uspokój się! - powiedziała podniesionym tonem wznosząc do góry oczy.
- Nie, nie! Wszystko musi być idealne - odpowiedział wbijając wcześniej złapane nożyczki w taśmę klejącą. Rozciął ją i otworzył pudło z etykietką "książki". Zaczął wyciągać zawartość na stół.
![](https://img.wattpad.com/cover/18872004-288-k539863.jpg)
CZYTASZ
DIABELSKA DUSZA
FanfictionArleen miała tylko piętnaście lat, gdy przydarzyło się jej coś strasznego i mimo tego, że później starała się pozbierać i uciekała od starego życia - nic nie było takie jak dawniej. Kto ją tak zranił? Dlaczego ktoś pomógł jej uciec z piekła? Co napr...
Rozdział pierwszy
Zacznij od początku