Cz 4

58 3 1
                                    


Niepewnie podeszła do okna z nadzieją, że znów go tam zobaczy, ale w ogrodach nie było nikogo. Bezchmurne, bezksiężycowe niebo skrzyło się od gwiazd. Powoli zdjęła buty i rozejrzała się ponownie.

- Czekasz na kogoś? - Aż podskoczyła zaskoczona, odwracając się w stronę głosu. Valkyon stał kilka kroków przed nią ze zmarszczonymi ze złości brwiami. Czyżby czekała na Leiftana? A może już się z nim widziała, dlatego była o tej porze na spacerze...

- N... Nie. Co tutaj robisz?

- Pukałem, ale nie odpowiadałaś...

- Nie przyszło ci do głowy, że mogłam się przebierać? - Spojrzała na niego gniewnie, ale jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnego zakłopotania. - To tylko ciało, prawda? - Przytaknął bez słowa. - Ja tak nie uważam. To moje ciało, i nie życzę sobie, żebyś je widział bez żadnego ubrania... Po tym, co zrobiłeś, nie jesteś godzien, by... - Podszedł do niej stanowczo, co załamało jej pewność siebie. Zamierzał ją uderzyć? Pocałować? Czy może wiedział, że spotkała się z Ashem i będzie żądał wyjaśnień? Zrobiła niepewnie krok do tyłu i straciła równowagę, siadając na kanapie pod oknem. Valkyon chwycił delikatnie jej dłoń przykładając ją do swojego czoła i uklęknął przed nią. Zaskoczona, wpatrywała się w niego nic nie mówiąc.

- Wybacz mi. Przepraszam, za to co zrobiłem. Wyrządziłem tobie ogromną krzywdę, odebrałem ci wszystko, co miałaś nie pozostawiając ci żadnego wyboru. Wymusiłem na tobie pocałunek, sprawiłem, że straciłaś do nas zaufanie... Follett... - Ścisnął delikatnie jej dłoń, przyciskając mocniej spuszczoną głowę. Ton jego głosu był niezwykle delikatny, łagodny i pełen smutku. Oniemiała dziewczyna drgnęła lekko, po czym położyła drugą dłoń na jego białych włosach. Nie spodziewała się takiego zachowania z jego strony. Widziała, jak bardzo jest mu przykro, słyszała to w jego głosie. Poczuła, jak po policzkach spływają jej łzy, kapiąc głucho na jej kolana. Mężczyzna spuścił głowę jeszcze niżej wyrzucając sobie w myślach, że ponownie przyczynił się do jej płaczu, narzucając się jej, kiedy powinien dać jej odetchnąć.

- Postaram się... - Wyszeptała drżącym głosem. - Nie obiecuję, że mi się to uda. Odebrałeś mi wszystko... Wszystkich...

- Przepraszam. Naprawdę, gdybym mógł... - Głos mu się złamał. Tak bardzo żałował tego co się wydarzyło. Tak bardzo pragnął, by mu wybaczyła. Tak bardzo stęsknił się za jej uśmiechem... Follett objęła jego twarz w dłonie i spojrzała prosto w smutne, złote oczy mężczyzny. Nienawidziła go za to co jej zrobił, jednocześnie nie potrafiła zapomnieć tego, co czuła zanim to się wydarzyło. Miłość i nienawiść dzieli cienka granica.

- Daj mi więcej czasu. - Szepnęła cicho, siląc się na lekki uśmiech. Załamało go to jeszcze bardziej. Zdawała się być taka silna, silniejsza od niego w tej sytuacji.

- Ile tylko będziesz chciała... Będę cierpliwie czekać. Aż przestaniesz mnie nienawidzić. Aż będziesz w stanie mi wybaczyć... Przepraszam... Naprawdę, bardzo przepraszam... - Pocałował delikatnie jej dłoń, po czym bez słowa wyszedł z pokoju. Jak w transie poszedł prosto do swojej sypialni, by ochłonąć. Złość, smutek, pożądanie mieszały się w jego sercu sprawiając, że był kompletnie zagubiony. Mętlik w głowie i ogromny dylemat moralny odebrały Follett chęci do snu. Łzy wciąż spływały po jej policzkach, ale nie była pewna ich powodu. Zachowanie Valkyona bardzo ją zaskoczyło. Odkryła również, że potrafi się go bać, choć nigdy nie czuła czegoś takiego w stosunku do jego osoby... Skuliła się na sofie, chowając twarz w poduszce, starając się uspokoić oszalałe serce. Przeraźliwy krzyk rozdarł ciszę nocy chwilę później. Zaskoczona, otarła łzy i wyjrzała na korytarz. Nie była jedyną, która postanowił sprawdzić co się dzieje. Alajea i Karenn również wychyliły głowy z pokoju.

Uważaj, o co prosisz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz