|Rozdział I|

62 6 1
                                    

***

Lara Croft szła bez pośpiechu, powolnym krokiem, z zadowolonym wyrazem twarzy, dyskretnie przypatrując się swoim ostatnio nabytym pistoletom bliźniaczym. Uśmiechnęła się na wspomnienie min małżeństwa, prowadzącego sklep, gdy oznajmiła, że kupuje oba. Bo przecież po co takiej małej dziewczynce broń?

Otóż kobieta postanowiła nieco lepiej przygotować się na nadchodzącą wielkimi krokami wyprawę, by uniknąć możliwie jak najwięcej strat. Uśmiech spełzł z jej twarzy na mimowolne wspomnienie jej pożegnania w ojcem. Lara zacisnęła mocno powieki, starając się odpędzić od siebie przygnębiające myśli. Nic jej nie pomoże użalanie się nad sobą. Wciąż ma przyjaciół, osoby, na które może liczyć. Co prawda, jest ich niewiele, a dziewczyna wiedziała także, że trudno będzie jej znaleźć nowych znajomych. Po tym, co wydarzyło się na wyspie Yamatai, trudno było jej zaufać obcym.

***

Zatopiona w nostalgicznych wspominkach, nie zauważyła podążającego za nią mężczyzny, który zdawał się nie dbać nawet o dyskrecję, ordynarnie wgapiając się w jej plecy, sygnalizując tym samym, że ma do niej jakąś sprawę. W końcu, gdy dziewczyna skręciła w jedną z bocznych uliczek, przyspieszył kroku, jakby nie chcąc stracić jej z oczu.
Gdy już znajdowali się z dala od tłoku ludzi zajmujących ulice, podbiegł do niej i brutalnie złapał za ramię, obracając zaskoczoną Larę ku sobie, warknął.
-Hej, mała, to ty byłaś lisicą w naszej małej zabawie, chwilę temu, nie? - patrzał na nią z góry, jego jasne oczy zdawały się błyskać ostrzegawczo spod cienia, rzucanego przez ciemny kaptur, gdy przewiercał ją wzrokiem. -No, przykro mi kochany, ale chyba trafiłeś pod zły adres. - wzruszyła ramionami, próbując jednocześnie wyrwać się w uścisku ręki mężczyzny, która niestety zaciskała się na jej ramieniu z siłą imadła.
Jednak to zdawało się tylko bardziej rozzłościć chłopaka, który jedynie potrząsnął nią, i siląc się na cichy ton, powiedział : - Nie rób ze mnie głupka, smarkulo, twój czarny koleżka już dawno wyśpiewał mi gdzie cię szukać. Kiedy rozbiłaś się na samochodzie policyjnym, złapali kilkoro z nas. Wiesz, w jakie gówno przez ciebie wpadliśmy, hę? - splunął jej pod nogi, marszcząc brwi - jak masz zamiar nam się odpłacić, co? Dawaj zielone, albo już więcej nie wsiądziesz na rower, skarbie. - Odepchnął ją od siebie, powodując, że Lara zachwiała się.

Nie namyślając się zbyt długo, rzuciła się do ucieczki, co może nie było zbyt rozważnym wyjściem, jednak jej mózg w tamtej chwili nie potrafił wymyślić nic lepszego. Niestety, chłopak rzucił się w pogoń za nią, co dziewczyna mogła stwierdzić po głośnych krokach i wykrzykiwanych przez niego obelg w jej stronę, słyszalnych pomiędzy uderzeniami jej napędzanego adrenaliną serca.
Zanim zdążyła się zorientować, w którą stronę ucieka, zobaczyła przed sobą kamienną, wysoką na ponad dwa metry ścianę - "Szlag! W całym tym labiryncie ulic musiałam wbiec akurat w tą ślepą, prawda?" - pomyślała, zła na siebie, za tak lekkomyślne działanie. W tym momencie, czy tego chciała, czy nie, jedyną pozostającą opcją było zatrzymanie się i stanięcie twarzą w twarz z goniącym ją mężczyzną. Z zdeterminowanym wyrazem twarzy odwróciła się i zaciskając ręce przybrała postawę bojową.
-Co tym razem? Naprawdę chcesz się ze mną bić, dziewczynko? - zaskoczony wyraz twarzy chłopaka szybko przemienił się w rozbawienie. Kiedy rechocząc pod nosem patrzył na Larę z kpiną w oczach, ta, nie przerywając kontaktu wzrokowego z mężczyzną, ukucnęła.
-Taa, czekaj tylko, zawiążę sobie sznurówkę. - powiedziała nonszalancko, co tylko bardziej rozśmieszyło chuligana.

Jednak kobieta nie dawała się zastraszyć, jej umysł wciąż pracował na pełnych obrotach, sprawnie wydając konkretne polecenia. "Myślałeś, że Crofci dają się tak łatwo zastraszyć, co? Hah! Nic bardziej mylnego, koleżko." - uśmiechała się do siebie w myślach, precyzyjnie zawiązując równiutką kokardkę na swoich traperkach. Leniwie podniosła się, ponownie zwijając ręce w pięści i zaczęła powolnym krokiem zbliżać się do chłopaka.
-No, to którą kość złamać ci najpierw? - zapytała, mrużąc oczy i uśmiechając się lekko. Mężczyzna spoważniał na tyle, na ile pozwalało mu wyobrażenie sobie tak drobnej dziewczyny, łamiącej mu jakąkolwiek kość. "Czego ona się naćpała po drodze tutaj?" - pomyślał, pochylając się lekko, gotowy przyjąć atak. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Lara po prostu zaczęła biec, próbując go wyminąć. "Co ona, głupia?" - pomyślał, zdębiały - "Przecież w tak wąskiej uliczce nie ma szans wyminąć mnie tak, żebym jej nie złapał". Zwinnym krokiem przesunął się, zastawiając dziewczynie drogę i rozstawił ręce na boki, uniemożliwiając jej odbicie. Jednak nie to było celem Lary, która nie zwalniając ani trochę, wyciągnęła wciąż zaciśniętą pięść przed siebie, po czym sypnęła swojemu prześladowcy garścią leżącego uprzednio na ziemi piasku, prosto w jego szeroko otwarte ze zdumienia oczy.

***

Oddychając ciężko, Lara wybiegła z plątaniny bocznych uliczek, na trochę bardziej zaludnioną część miasta. Mimo, iż chłopak zupełnie nie spodziewał się, że dziewczyna wykona nieczysty ruch, dość szybko pozbierał się do kupy i napędzany wściekłością, dalej gonił szatynkę, będącą już na skraju wytrzymałości. "Czy on naprawdę nie może odpuścić?!" - wykrzyczała zdenerwowana w swoich myślach. Nagle, przypomniała sobie o swoim ostatnim zakupie, z którym przecież nie rozstawała się nigdy, kiedy wychodziła poza dom. "No przecież! Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej?"

Znów zatrzymała się i tym razem nie owijając w bawełnę, wyciągnęła nieużywaną jeszcze broń i zaczęła mierzyć z niej prosto w ścigającego ją mężczyznę. Ten, jak na zawołanie, stanął i zdębiały niemal natychmiast podniósł ręce na wysokość głowy.
-Uh, no, trzeba było tak od razu. - wymamrotał, cofając się powoli, jednocześnie zezując z przestrachem na lufę pistoletu.
-Fajna spluwa, nie? Mam za pasem jeszcze jedną, chcesz zobaczyć je z bliska? - powiedziała, unosząc lekko podbródek, tak, by patrzeć na chłopaka z góry. Po jego minie wywnioskowała, że jest gotów się wycofać, co prawda niechętnie, ale przynajmniej będzie miała z nim spokój - No, jeśli nie, to zmiataj, zanim przestanę być taka miła.

***

Tym razem z uśmiechem na ustach, Lara powróciła do pierwotnego celu, dla którego w ogóle wyszła dzisiaj z domu, a mianowicie - lotnisko. Kobieta postanowiła, że dokończy to, co zaczął jej ojciec, czyli powstrzyma Trójcę przed przywłaszczeniem sobie sił paranormalnych, które nie powinny dostać się w niepowołane ręce. Za pierwszą misję obrała sobie sprawdzenie i przebadanie dawno zapomnianego grobowca bogini Mushy, znajdującego się na niezamieszkanych, górzystych obszarach Japonii.

Kobieta znudzona wyglądała przez niewielkie okienko samolotu, podpierając głowę na dłoni. Powoli zaczynały irytować ją wesołe dzieci, które wraz ze swoimi dość ignoranckimi rodzicami zajmowały miejsca akurat za nią. "Ja to mam szczęście, co?" - pomyślała, wykrzywiając usta w uśmiechu, bynajmniej nie świadczącym o jej zadowoleniu.

W końcu, gdy już wysiadła z maszyny, zaczęła szybkim krokiem, który wkrótce przerodził się w trucht, podążać w jeszcze nie znanym sobie kierunku. Dla Lary bieg był sposobem na zebranie myśli, wtedy jakby zapominała o otaczającym ją świecie, skupiając się tylko i wyłącznie na problemie, który trapił ją w danej chwili. Zawzięcie główkując, nie przywiązywała większej uwagi do otoczenia, przez co zderzyła się z kimś, kto najwidoczniej również duchem był gdzieś indziej. Przez to, że biegła, podczas zderzenia potknęła się o własne nogi, z łoskotem lądując na twardej ziemi.

Syknęła, spoglądając kątem oka na swój krwawiący łokieć, po czym odezwała się, z zamiarem potraktowania zaskoczonego ową kolizją osobnika jakimś szorstkim komentarzem.
-Grh, uważaj no jak chodz- zaniemówiła na chwilę, gdy podniosła wzrok, w końcu zaszczycając mężczyznę spojrzeniem swoich orzechowych oczu. Przed nią stał jej stosunkowo niedawno poznany współpracownik, kapitan nieistniejącego już statku, który pomógł Larze odnaleźć jej ojca - Lu Ren, który lekko zmieszany wyciągnął dłoń w jej stronę, by pomóc jej wstać.
-Cóż za zbieg okoliczności - uśmiechnął się krzywo, patrząc z politowaniem na obolałą dziewczynę - Znów szukasz jakiegoś biednego faceta, który da się wciągnąć w jedną z twoich "przygód", prawie przypłacając za to życiem? - zapytał, dyskretnie pokazując szatynce, żeby poszła za nim.

***

Kolejna opowieść, która powstała, by zaspokoić niedosyt po filmie.

आप प्रकाशित भागों के अंत तक पहुँच चुके हैं।

⏰ पिछला अद्यतन: May 04, 2018 ⏰

नए भागों की सूचना पाने के लिए इस कहानी को अपनी लाइब्रेरी में जोड़ें!

Tomb Raider - Revengeजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें