XXII

1K 68 9
                                    

Przekraczając próg domu od razu dobiegł mnie głos mamy. 

-Jak było? Opowiadaj! - Podbiegła do mnie, chwyciła za ramię i usadowiła na kanapie. Sama siadła tuż obok, czekając na opowieść, jak podekscytowana nastolatka. Przez kilka sekund, jej instynkt macierzyński był uśpiony. Obudził się gdy zauważyła mój ubiór. 

-Było super. 

-Byłaś tak ubrana  w szkole? - Zapytała, mierząc mnie od góry do dołu, swoimi oliwkowymi oczami. 

-Ach, czy to ważne? On jest taki cudowny! - I wtedy instynkt dalej poszedł chrapać. 

-Jak ma na imię? 

-Barty. Chodzi ze mną do klasy i jest taki...JEJKU! - Wyrzuciłam ręce w powietrze. 

-Opowiedz mi coś więcej. - Położyła dłonie na moich kolanach. - Co robiliście? 

-Siedzieliśmy, gadaliśmy... - Dalej będę zmyślać? - Jest naprawdę ciekawym człowiekiem. - Po chwili, teatralnym gestem złapałam się za skronie. - Ałć! Trochę mnie boli głowa. To chyba z tych emocji. Wezmę tabletkę i się położę, ok? 

-Jasne. - Uśmiechnęła się promiennie i poszła do kuchni. - Zawołam cię na kolację! 

-Mhm. - Mruknęłam tylko i posłałam jej słaby uśmiech, po czym skierowałam się do mojego pokoju. 

Zrzuciłam z siebie obcisłą sukienkę i założyłam coś wygodniejszego, czyli hawajki i białą, luźną koszulkę. W ciepłe dni, był to naprawdę dobry zestaw. Rzuciłam się zmęczona na łóżko i kiedy już miałam zasypiać, przypomniałam sobie o jego pamiętniku i notatkach, które miałam zbadać. 

-Muszę je zdobyć...Tylko jak? - Zapytałam sama siebie, z nadzieją, że może ktoś mi podpowie. Dużo się nie myliłam. Nagle do moich uszu napłynął szum. Stawał się on coraz głośniejszy. Przestraszona, zatkałam uszy, ale to zdawało się nie przeszkadzać. Popatrzyłam szeroko rozwartymi oczami na sufit. Czułam jak tynk posypał mi się na twarz. Coś się tam żłobiło. 

O K N O 

Głosił napis, wyryty na górze. 

-Racja! - Krzyknęłam. - W jego pokoju jest okno! - Na te słowa wstałam i podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam czarne legginsy i dość obszerną bluzę z kapturem, tego samego koloru. Włosy spięłam w ciasnego koczka i totalnie zmyłam makijaż. Już miałam ubierać swoje najwygodniejsze adidasy, kiedy przypomniałam sobie, że nigdy nie wiadomo, czy okno będzie otwarte. Poza tym, została jeszcze mama, która szykowała dla mnie kolację. 

-Napiszę do niego. - Stwierdziłam po czym sięgnęłam po telefon. 

J: Hej xx 

B: Cześć x

J: Jak się czujesz po dzisiejszym spotkaniu? 

B: Bardzo dobrze. Co porabiasz?

J: Ugh, leżę w łóżku. Bardzo boli mnie głowa. 

B: Brałaś tabletkę? 

J: Tak. 

B: Może to z głodu? Zjedz coś. 

J: Haha, mama też tak sądzi. Właśnie robi mi kolację. A ty? Co robisz?

B: Właśnie miałem iść wziąć prysznic, bo zaraz jadę do Kylie. 

J: Mam być zazdrosna? XD

B: Hahah, nie. To tylko dobra koleżanka. Też jeździ na motorze. Poza tym, idealnie się rozumiemy, a ze mną niełatwo się dogadać. 

J: Tak, rozumiem. O której jedziesz? 

B: Około 20 wychodzę z domu. Chciałaś pogadać o czymś ważnym? 

J: Tylko popisać. Tak o, po prostu tęsknię. 

B: Ja też, Liv. Wybacz, ale naprawdę muszę już iść. 

J: Jasne, papa xx 

B: Papa skarbie. 

Zablokowałam ekran i rzuciłam telefon na pościel. Zakryłam twarz dłońmi. 

-To, że nie będzie go w domu, nie znaczy, że do niego wejdę. - Wyszeptałam ze zmęczenia przecierając oczy. Nie wiedziałam co zrobić. 

-Liv! Kolacja! - Usłyszałam wołanie mamy. 

-Idę! - Odrzekłam i zbiegłam po schodkach. 

Godzinę później

Ktoś zapukał do drzwi. 

-Proszę. - Obróciłam się i ujrzałam głowę mamy, spoglądającą na mnie z czułością. 

  Na wcześniej już wspomnianej półce, leżała głowa. Zwrócona twarzą w moją stronę. Przechyliłam swoją tak, by móc dostrzec szczegóły i rozpoznać do kogo należy. Nagle powieki otworzyły się, ukazując oliwkowe oczy.  

-Przestało cię boleć? 

-Tak, mamo. - Uśmiechnęłam się szczerze. 

-Nie siedź długo. Widzę, że jesteś zmęczona. 

-Jasne, dobranoc. 

-Dobranoc. - Popatrzyła na mnie jeszcze przez kilka sekund, jakby obawiała się, że zaraz zniknę z pola jej widzenia. Instynkt macierzyński, czy coś. Jednak zaraz wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. 

W tym momencie zamknęłam książkę, którą czytałam i rozsunęłam plecak. Wysypałam książki na łóżko i przykryłam je. Dodałam jeszcze kilka par zrolowanych spodni, układając pod pościelą swoją sylwetkę. Do plecaka wrzuciłam latarkę, telefon, który ku moim obawom nie rozładował się, gumowe rękawiczki, lupę oraz linę z hakiem, w razie gdybym musiała wyjść gdzieś wysoko. 

Byłam już pod drzwiami, kiedy zdałam sobie sprawę, że schodzenie po starych, skrzypiących schodach, nie jest dobrym pomysłem. Otworzyłam więc okno i zahaczając linę, zsunęłam się na sam dół. 

-Przecież to mi zajmie ponad godzinę! - Wykrzyknęłam zirytowana swoją głupotą. Nieprzemyślenie tak podstawowej sprawy, praktycznie wyzerowało moje szanse, na powodzenie akcji. Taksówka odpadała, ponieważ nie wzięłam pieniędzy. 

-Max... - Pomyślałam i już wiedziałam, że nie zrealizuję swojego planu, bez małej pomocy przyjaciela. 


Jak obiecałam, rozdział jest! Wiem, że nie jest zbyt dobry, ale pisanie przed zmrokiem, chyba mi nie służy. Do zobaczenia jutro, a może nawet na wieczór...<3

Sekta Où les histoires vivent. Découvrez maintenant