>Chapter 47<

1.7K 71 14
                                    

Powoli otwierałam oczy, zobaczyłam Jonathana, który nie spał tylko wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
Hm.. Przecież wampiry nie śpią - pomyślałam i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej niż wczoraj. Jon był zimny,  ale nie przeszkadzało mi to.
Ponownie rozchyliłam swoje ogniste oczy i wylądowałam nimi prosto na jego ustach. Zdezorientowana przeniosłam szybko wzrok na niebieskie tęczówki i uśmiechnęłam się zawadiacko.

- Dzień dobry,  Aniołku - powiew ciepłego powietrza uderzył mnie w twarz i odgarnął pojedyncze włosy.

- Dzień dobry - wypowiedziałam to z okropną chrypą w głosie. Uwielbiam chrypki, ale nie umie. Moja była brzydka ;-;. Jonathan uśmiechnął się i podarował mi dużego całusa w czoło.

- Jak się spało? - Zapytał z troską w głosie, spoglądając na mnie jak małe dziecko na słodycze.

- nawet dobrze - wybąkałam beznamiętnie i zaczęłam się rozciągać, strasznie przy tym ziewając.

- Ktoś idzie - brunet tylko się poprawił a mnie sparaliżowało. Intensywnie myślałam. Kto to może być?  Przecież jest rano.. Kto chodziłby po jego domu o tak wczesnej porze?
Już wiem. Rose. Nasza kochana panna Rose. Drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Rose...ale..coś jej się stało. Miała zabandażowaną całą szyję.

- O.. Przyszło śniadanko - zwlókł się z łóżka i nawet nie wiem kiedy ustawił się obok niej. Przestraszyłam się. Oczy Jona zrobiły się czerwone i nagle wyrosły mu kły. Czy on..nie.. On nie może..
Chciałam zareagować, ale nie mogłam nic powiedzieć. Leżałam nieruchomo, przyglądając się im.
Jonathan zerwał bandaż z jej szyi.. A moim oczom ukazały się rany.. Ktoś ewidentnie regularnie wgryzał się w jej szyję. Ten widok przyprawiał mnie o mdłości. Nagle dłoń wampira oplotła głowę i szyję swojej ofiary. Język jeździł po jej czułym punkcie, tylko po to aby za chwilę móc się w niego wbić. Zamknęłam oczy,  ale słyszałam błagania Rose i picie krwi.
Trwało to dosyć długo. Brzydziłam się nim. Myślałam,  że jest tym dobrym wampirem,  tym który nie pije krwi ludzkiej tylko zwierzęcą, ale myliłam się... Jak zwykle.
Rozwarłam powieki i uchwyciłam kawałek tego co robił Jon. Przestał. Puścił ją i odwrócił się w moją stronę.
Krew kapała z jego twarzy.
On.. On jest potworem - zrozumiałam to. Teraz. W tej chwili. Zrozumiałam..za późno.

………………………………………………………
Hejka! Proszę zostawić gwiazdkę lub komentarz, abym miała pewność, że rozdział się podobał!
Miłego dnia,  kochani! :3
………………………………………………………

Uprowadzona. Where stories live. Discover now