12. Zapomnienie

223 26 3
                                    

- Cześć - odezwałem się cicho, cały czas patrząc na nią. Miała lekko zaczerwienione oczy. Płakała, zabije gnoja.

- Co ty tutaj robisz? - Było widać, że jest zaskoczona.

- Zabieram Cię na małą przejażdżkę, więc ubieraj się. Jest w miarę ciepło, ale weź bluzę i kurtkę. - Lekko przytaknęła.

Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi. W progu zobaczyłem, że przed pokoju stoją dwa kartonowe pudełka. Pewnie z rzeczami, Josha. Chociaż zawsze mogła je spalić. Uważam, że to byłoby lepsze i zakończyłaby jakiś etap w jej życiu.

Myślałem, że będzie się rzucać i protestować nie chcąc wychodzić z domu. Jednak się myliłem najwidoczniej musiała odpocząć od tego miejsca, gdzie tyle było wspomnień. Albo wiedziała, że nie warto się ze mną kłócić.

Wyszła przebrana w legginsy i o wiele za dużą bluzę, a włosy związała w kucyk na czubku głowy. Jedyne, co się nie zmieniło to jej wyraz twarzy. Smutny i ponury. Musiałem to zmienić. Chciałem widzieć na jej twarzy radość i uśmiech. Chociaż wiedziałem, że to będzie trudne, lecz jednak nie zamierzałem się tak łatwo poddawać. Założyła na nogi trampki i wyszliśmy z mieszkania.

- Kurtka. - Przypomniałem. Wzięła ową rzecz z wieszaka i zamknęła mieszkanie na klucza. Zeszlismy w ciszy na dół.

- Zaraz mamy autobus pojedziemy nim do mnie. Weźmiemy mój samochód i jedziemy na przejażdżkę w pewne miejsce

- Gdzie chcesz mnie zabrać? - Spytała cicho.

- Niespodzianka – dziełem od niej plecak – I uśmiechnij się, bo aż krwawi mi serce, jak cię widzę w takim stanie.

- To jeszcze pokrwawi. Postaw się na moim miejscu Lou, nie łatwo mi jest się uśmiechać.

- Wiem to, ale zobaczysz dzisiaj się jeszcze uśmiechniesz już ja się o to postaram – uśmiechnąłem się w jej stronę

Weszliśmy do autobusu i zajęliśmy miejsca przy oknie naprzeciwko siebie. Patrzę na nią, gdy opiera głowę o szybę i przymyka oczy. Nie wiedziałem, co mam zrobić, a tym bardziej jak ją pocieszyć. W pewnym sensie byłem bezsilny. Mogłem stać obok i ją wspierać, ale to ona sama zadecyduje czy się podniesie.

Autobus zatrzymał się po dziesięciu minutach na naszym przystanku. Wysiedliśmy. Tylko zaledwie jedna przecznica dzieliła na od mojego domu. Szedłem szybkim tempem, kiedy to Rose strasznie się ociągała. W duchu stwierdzam, że to będzie trudna podróż, lecz nadal mam pozytywną energie w sobie, którą muszę również napełnić na dziewczynę. Przeszliśmy przez ulice.

- Poczekasz tutaj na mnie? Pobiegnę tylko po kluczyki na górę i wracam – stwierdziłem

- Jasne. - lekko się uśmiechnęła i oparła o ścianę budynku.

Chyba nigdy w życiu tak bardzo nie chciałem żeby winda była na zerze. Weszłam do mieszkania. Wziąłem z wieszaka plecak, do którego spakowałem kocyk i wino. Czy to wystarczy żeby, choć trochę poprawić jej humor? Przynajmniej spróbuje. Zamknąłem mieszkanie i czym prędzej zbiegam po schodach. Nie mogłem czekać na to jak winda wiedzie z parteru. Rose stała w tym samym miejscu, co wcześniej. Przyznam się bez bicia myślałem, że mogła gdzieś pójść, ale na szczęście zaczekała na mnie. Nawet nie spojrzała w moją stronę, po prostu zaczęła iść za mną do samochodu. Mimo wszystko widać jak ją to zabolało. To chyba będzie ciężki dzień.

Rose

- Śpiąca królewno obudź się. - Poczułam jak ktoś mnie szturcha. - Rose, bo zaraz zrobi się ciemno. - Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po samochodzie. Zmarszczyłam lekko brwi.

Haker II l.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz