Rozdział 1

1.3K 121 4
                                    

Gabriel był sam. O każdej porze dnia i nocy siedział w pojedynkę na twardej pryczy, pogrążony w niemal zupełnych ciemnościach, otoczony tylko przez własne myśli. Nie wiedział, jak długo był już uwięziony, ale jedno było dla niego pewne.

On przychodził w równych odstępach czasu, za każdym razem z innymi narzędziami i innym pomocnikiem na zewnątrz, ale zawsze, zawsze w tym samym ciele.

Tego dnia, a może i nocy, zamki w drzwiach zgrzytnęły złowieszczo, a potem zawiasy zaskrzypiały przeciągle, dając znak o swojej wiekowości. Gabriel zwinął się w kącie, oplatając ramionami kolana i wbijając w przejście załzawione spojrzenie.

Do środka wszedł wysoki, barczysty, długowłosy mężczyzna w kraciastej koszuli pod brudnozieloną kurtką. W ręce trzymał coś, co przypominało anielskie ostrze, ale było dużo dłuższe. Broń odbijała zimne światło z zewnątrz, powodując, że anioła przeszedł dreszcz. Przybysz stawiał pewne kroki na twardym betonie a jego twarz... cóż, nie wyrażała absolutnie żadnych emocji.

Była zwykłą, kamienną maską bezwzględnego człowieka.

Mężczyzna odwrócił się i zamknął za sobą potężne, żelazne drzwi, po czym spojrzał chłodno na więźnia, a Gabriel natychmiast poczuł bolesny ścisk w sercu.

- Nie krzywdź mnie, Sammy – wydusił, spuszczając głowę i chowając ją między ramionami.

W następnej chwili poczuł, jak ostrze płynnie rozcina skórę na jego ręce, pozostawiając głęboką ranę.

Krzyk Archanioła, pełen bólu i rozpaczy, poniósł się wyraźnym echem po przepełnionych demonami korytarzach, a jego bolesne skutki odczuł każdy demon stojący w zasięgu dźwięku.

✔Don't hurt me, Sammy || Sabriel✔Where stories live. Discover now