Zagadkowa babcia

2 0 0
                                    

Stałam przed drzwiami pokoju 128 do którego skierował mnie urzędnik. Cała się trzęsłam. Tylko te drzwi dzieliły mnie przed pozwaniem prawdy i kobiety której nigdy nie znałam a która była moja jedyna rodzinna.
-Dzień dobry. Co pani tak stoi ? Zapraszam do środka. Pani Moon tak ? Krewna pani Kother ?
Facet był wysoki. Miał 180 na oko czarne włosy i niebieskie oczy. Barki miał szerokie. Był dość przystojny.
-Tak to ja. Przepraszam zamyśliłam się. Ja nigdy nie widziałam na oczy tej kobiety -takie słowa padły z moich ust kiedy tylko przekroczyłam próg.
-Doskonale o tym wiem. Pani babcia jasno objaśniła mi cała sytuacje rodzinna. Dała instrukcje aby osobiście przekazać pani kartę bankowa na której znajduje się pani majątek oraz oprowadzić po babcinej farmie i pomoc w organizacji pogrzebu w tych okolicach. -wyrecytował niemal niezawodnie adwokacina babci.
-Ona mnie zostawiła kiedy umarli rodzice. Jak mogła mi to zrobić ? 14 lat w domu dziecka sama i całkowicie opuszczona. Ja nic z tego nie rozumiem. To musi być jakaś pomyłka -wypierałam się z całych sił mimo tego ze pisało czarno na białym nazwisko które posiadałam i ja i ta kobieta.
-Proszę zaufać mojej profesji. Nie doszło do żadnej pomyłki. Po prostu pani Babcia zawsze powtarzała ze dla panienki lepiej by było jak byście się nigdy nie poznali. Ale wiedziała o pani wszystko i zachwycała się panią od kiedy pamietam. Znam pani babcie od urodzenia. Jestem synem dobrej jej znajomej.
-Gdzie jest ciało mojej b-b-babci ?-Zająkałam się
-W kaplicy w Brist czeka na panny przybycie. Proszę się nie martwić. Za dwa dni wybierzemy się do niej. Urząd zrefunduje pogrzeb czym pani nie musi się przejmować pani babcia była dobrze zabezpieczona. Tak samo jak pani teraz. -zawiadomił mnie
-Dobrze dobrze kiedy jedziemy ?
- Pojutrze o 10 tutaj
-Dobrze czy to tyle ?
-Tak
Wstałam i wyszłam stan stad całkowicie sztywna nie żegnając się nawet. Kiedy wsiadłam do auta moje koło pokierowały mnie na cmentarz. Usiadłam przy grobie rodziców. Patrzyłam na nagrobek gdzie wyryte były ich imiona i nazwiska. Data śmierci wskazywała ze umarli mając niespełna 25 lat oboje. Nie pamietam ich. To było najgorsze. Mam słabe zarysy ich twarzy uśmiechy i nikłe wspomnienia.
-Dlaczego nigdy nie wiedziałam o babci ? Dlaczego jej nigdy nie odwiedzaliśmy ? Co ja mam teraz zrobić ? -mówiłam do nagrobków które zdawały się mnie słuchać i mi współczuć. Nagle zawibrował mój telefon. Dzwonił Kris
-Jak minęło spotkanie ?- zapytał niskim głosem.
-Pojutrze jadę z tym adwokatem na pogrzeb babci i obejrzeć dom.  Jak na razie dostałam tylko kartę na której są pieniądze. Kris a co jeśli to moja babcia ? To raczej ona. Nic nie wskazuje na to ze to pomyłka
-Mam pojechać z tobą ? - zapytał niepewny. Czułam ze tego nie chce
-Nie kochanie. Poradzę sobie. To moje potwory i to ja będę musiała się z nimi zmierzyć. Myśle ze zostanę tam z dzień czy dwa
-Nie kochanie to zły pomysł my i dzieci potrzebujemy cię w domu - załkał Tris a ja nie chciałam go stresować i zupełnie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Muszę. Chciała bym po prostu poznać historie swojej hmm no nie wiem rodziny o ile ta kobieta nią jest
-Porozmawiamy o tym w domu za godzinę będę gdzie jesteś ?- zapytał zdenerwowany
-Na grobie rodziców.
-po co tam pojechałaś ?-teraz to już był wkurzony
-Szukałam tutaj odpowiedzi nie to głupie już wracam pa kocham cię
I rozliczyłam się. Wstałam i ostatni raz spojrzałam na zadbany grób rodziców. Łzy spłynęły a ja poczułam ból. Ta rana...została rozdrapania

Ukryta wada testamentu Where stories live. Discover now