13

455 53 6
                                    

Pov Harry

Już od godziny stałem pod domem Adriany. Czekałem aż Ada dostanie wiadomość o śmierci Horana. Będę w pobliżu i skutecznie ją pocieszę. Mam już nawet w wyobraźni to jak wkładają jego trumnę do piachu i zakopują. To będzie jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Jego samochodu nie było na podwórku, więc miałem już pewność, że gdzieś pojechał. Gdy dopijałem już swoją kawę to zobaczyłem jak Niall wychodzi z domu. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Przecież on miał być już martwy.

Wsiadł do samochodu Adriany i gdzieś pojechał. Ruszyłem w niewielkiej odległości za nim. Chciałem wiedzieć kto wziął jego auto, mam nadzieję, że to nie była Ada. Niestety ku mojej rozpaczy on pojechał prosto pod szpital. Następnie wysiadł z samochodu i wręcz pobiegł do budynku. Ja nie mogłem tam iść, wzbudziłbym tym jego podejrzenia. Pozostało mi jedynie czekać na tym cholernym parkingu na jakąś wiadomość.

Pov Niall

Byłem przerażony, a także zły na siebie, że z nią nie pojechałem. Gdybym siedział obok to ona by tak szybko nie jechała i nic by się nie stało. Obiecałem sobie, że jak ona się obudzi to dam jej dożywotni zakaz prowadzenia samochodu. Sam będę ją wszędzie woził. Tak będzie najbezpieczniej.

Chodziłem w koło po szpitalnym korytarzu. Czekałem na jej lekarza. Liczyłem na to, że jedynie się potłukła, że nic poważnego jej się nie stanie. Byłem bliski łez.

Po godzinie mojej nie pewności podszedł do mnie jakiś lekarz.

- Pan jest z rodziny Adriany Black?

- Tak - odpowiedziałem szybko. Nie było czasu na zwłokę.

- Ma wstrząśnienie mózgu, ranę głowy i złamaną ręke. Jej życiu jednak nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - na moje usta sam wkradł się uśmiech. Byłem zadowolony, że nic jej nie jest.

- Mogę ją zobaczyć? - spytałem z nadzieją. Najpierw chciałem ją przytulić i pocałować, a dopiero później okrzyczeć.

- Dobrze, ale śpi. Niech jej pan nie budzi - pokiwałem głową i od razu skierowałem się do jej sali.

Jej widok mnie bolał, miała wielkiego siniaka na skroni i rozcięty łuk brwiowy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jak się obudzi to będzie bardzo obolała. Na jej widok cała złość na nią mi przeszła. Ważne było, że żyła i nic poważnego jej nie dolegało.

Zanim się obudziła minęła jeszcze godzina. Przez ten cały czas siedziałem obok niej i trzymałem jej dłoń.

- Gdzie ja jestem? - spytała jak już otworzyła oczy.

- W szpitalu, prawie się zabiłaś - no musiałem jej to wypomnieć.

- To nie była moja wina, po prostu hamulce nie zadziałały.

ObsesjaWhere stories live. Discover now