Rozdział 12

3.7K 298 16
                                    

Zen

Siedziałem jak ten kołek, patrząc na nieprzytomną dziewczynę, która leżała obok drzwi. Słyszałem wyraźne śmiechy i drwiny, rzucane pod jej adresem przez siedzących przy stołach gości. Nawet przez moment i mi zachciało się z niej śmiać, jednak szybko się powstrzymałem.
Możliwe, iż zbyt wiele od niej wymagałem, dlatego straciła przytomność z przemęczenia.

"Zen... Zen..."

Usłyszałem jakby ktoś mnie wolał, dokładnie rozejrzałem się dookoła, jednak nie dostrzegłem tej osoby, więc ponownie usiadłem, delektując się winem.

"Zen... przypomnij sobie...przypomnij sobie..."

Znów w mojej głowie rozbrzmiał cichy, męski głos. Miałem wrażenie, iż tylko ja go słyszę i żeby nie wyjść na wariata postanowiłem go zignorować.

"Zen... przypomnij sobie dziewczynę... przypomnij sobie kim była dla ciebie..."

- Kogo mam sobie przypomnieć? Kim ty jesteś i dlaczego tylko ja cię słyszę? - rzuciłem ostro, nie wytrzymując, uważając aby nikt nie zauważył, że rozmawiam sam ze sobą, podniosłem kielich udając, że pije wino.

"Musisz sobie przypomnieć... ona była dla ciebie wyjątkowa... była tą jedyną... nie możesz... nie możesz zapomnieć..."

- O kim nie mogę zapomnieć? - Czułem się co najmniej dziwnie rozmawiając ze swoją wypaczoną wyobraźnią, która najwidoczniej płatała mi figle. "Możliwe, że za dużo wypiłem."

"Zajrzyj w głąb siebie... twoje serce... ono... ono zna odpowiedź..."

Po tych słowach głos nagle zniknął, zostawiając mnie z milionem pytań i totalnym mętlikiem w głowie.
"Jak to moje serce zna odpowiedź? " niczego nie rozumiałem, wciąż siedziałem przy stole, wpatrując się w pusty kielich po winie.

Wszystko stało się jasne dopiero gdy dostrzegłem, jak Arranz próbuje wziąć dziewczynę na ręce i wynieść z sali. "Boże! To wszystko było nie tak! Jak ja mogłem dać się tak nabrać?! To Keira mnie uratowała a ten skurwiel próbował zabić i zwalić całą winę na nią!" - Wszystko we mnie krzyczało, a potworny ból, rozrywał moje serce na miliard, drobnych kawałków.

Jak poparzony zerwałem się na równe nogi, zwracając na siebie uwagę wszystkich gości. Jednak w tamtym momencie mnie to nie obchodziło, liczyła się tylko Keira i to, że wszystko sobie przypomniałem.

Szybkim krokiem podbiegłem, do mojego kuzyna i przywaliłem mu z całej siły pięścią. Zamroczony upadł na kolana, łapiąc się za bolącą szczękę i z przerażeniem w oczach spojrzał na mnie. Dla niego, też stało się jasne, że wszystko pamiętam. Podniósł się szybko i znikł po chwili między tłumem ludzi, którzy mnie otoczyli.
"Dobrze, że mój ojciec tego nie widział" - pomyślałem biorąc Keirę na ręce, po czym odwróciłem się w stronę gości i powiedziałem.

- Przyjęcie skończone!

***

Keira

"Szłam zamkowym korytarzem, jednak mijani ludzie nie zwracali na mnie uwagi, jakbym była powietrzem. Gdy przechodziłam obok drzwi, których zazwyczaj strzegli strażnicy przystanęłam na moment i przyłożyłam dłoń, do ich nierównej powierzchni. Mogłam wyczuć potężną magię, za nimi zamkniętą. Kiedy zamknęłam oczy znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Byłam na zewnątrz. Widziałam ogromne smoki, szybujące nad zamkiem i kilka mniejszych, które przysiadły na bocznych wieżach, uważnie mi się przyglądając i składając pokłon w moją stronę. Kiedy ponownie zamknęłam oczy znalazłam się w sali tronowej. Nie było tam nikogo poza mną. Gdy się odwróciłam dostrzegłam wielki, niebieski kryształ stojący obok tronu a w jego wnętrzu... moje serce zamarło, kiedy dostrzegłam kto jest w środku. Wewnątrz kryształu znajdował się Zen, podbiegłam do niego, dotykając dłonią nierównej powierzchni, tego dziwnego tworu. Był gładki i zimny, jednak mogłam wyczuć niezwykle potężną magię z której został stworzony. - Zen! Zen! Obudź się! Słyszysz! - krzyczałam, próbując gołymi pięściami zniszczyć ten kryształ, jednak nic z tego. Dopiero w tym momencie dostrzegłam, że Zen ma dużą ranę na klatce piersiowej a jego ciało się nie porusza. Dotarło do mnie, że on nie żyje!"

Księga Mroku.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora