Chapter One

6 0 0
                                    


                                                           LANA'S P.O.V.                                            28/08/18

Obudziłam się wyjątkowo wcześnie jak na mnie. Po otworzeniu oczu rozejrzałam się po pokoju, ponieważ poprzedniego dnia byłam zbyt zmęczona aby to zrobić. Kremowe ściany, ciemnodrewniane meble, biurko, szafa, toaletka (Na chuj mi toaletka, ja się nie maluję, halo) No taki standardowy pokój, ale czegoś mi tu brakuje. Już wiem! Plakatów moich ulubionych zespołów! Otóż musicie wiedzieć, że gustuję w muzyce rockowej oraz metalowej.

Jest dziewiąta a ja już prawie na nogach. Mam w zwyczaju przeciągać czas wstawania najbardziej jak się da. Te wszystkie „5 minutek i tak nic nie zmieni". Aż w końcu schodzi się pół godziny. Eh. Tata jeszcze pewnie śpi- pomyślałam- Dobra, Lana ogarnij się. Co robi typowa nastolatka rano? Jak to na dziewczynę przystało powinnam wybrać mój dzisiejszy outfit, pójść się wykąpać, ubrać, następnie umalować, zjeść pyszne zdrowe śniadanko i lecieć spotkać się z przyjaciółkami. No cóż, chyba zrobię to po swojemu.

Zwlokłam się leniwie z łóżka. Okej, pierwszy punkt zaliczony. Teraz ubranie. T-shirt My Chemical Romance i jeansy czy jeansy i t-shirt My Chemical Romance? A to ciężka decyzja- westchnęłam. Co ja teraz powinnam zrobić? A tak, prysznic- przypomniałam sobie. Po jakże relaksującej kąpieli w zepsutym prysznicu i także cudownej lodowatej wodzie (Czy Anglicy w ogóle mają ciepłą wodę?) uczesałam moje długie, kruczoczarne włosy, które jak zwykle się falowały (Czy te włosy chociaż raz mogłyby być posłuszne i się wyprostować?) i skierowałam się po drewnianych, lekko skrzypiących schodach na dół. Po co się malować? Przecież i tak tu prawie ludzi nie ma- pomyślałam- Chociaż ten gołąb przy drodze był całkiem przystojny... Przemyślę jeszcze tę kwestię. Teraz śniadanie. Skierowałam się w stronę kuchni. Trafiłam do schowka na miotły. Jeszcze będzie czas na ogarnięcie się w pomieszczeniach tego domu. Kiedy wreszcie znalazłam kuchnię ku mojemu zdziwieniu zastałam pustą lodówkę. No tak, kiedy tata miałby zrobić zakupy?- przybiłam sobie mentalnego facepalm'a. Okej, dzisiaj nie zjem śniadania- wzruszyłam ramionami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jasne, przyjemne dla oka kolory, kafelki na ścianach, styl... Nie znam się na wnętrzach, nikt nie jest idealny okej? Po za tym był blat, kuchenka gazowa, duże okna z widokiem na ogród, co sprawiało pomieszczenie jasnym i przejrzystym i ciemnodrewniany stół. Po generalnym przeglądzie wzięłam moje leki, popiłam wodą i wyszłam z pomieszczenia gasząc za sobą światło. Tu jest salon, okej- zapamiętałam. Usiadłam na fotelu i zaczęłam myśleć.

Jest dziesiąta, a ja nie mam żadnego zajęcia. Przyjaciół brak, szkoły na razie brak.. chwileczkę, właśnie, szkoła! Otóż od początku nowego roku szkolnego idę tutaj do nowego liceum. Klasa dziennikarska! Od zawsze miałam obsesję na punkcie spraw kryminalnych i niewyjaśnionych, to jest moja szansa! Tę pasję najprawdopodniej mam po mamie. Minęły 3 lata, a ja nadal nie mogę pogodzić się z jej brakiem. Cholernie za nią tęsknię. Za jej uśmiechem, za tymi suchymi żartami, kiedy zawsze z tatą udawaliśmy, że nas śmieszą, za jej wiecznie spaloną jajecznicą, za tym jaka była roztrzepana i zawsze zapominała o zamknięciu domu na klucz, czy choćby nakarmieniu kota. Po jej utracie moje relacje z tatą znacznie się pogorszyły. Do tego stopnia, że przez cały dzień wymieniamy ze sobą może dwa zdania. Poza tym schował wszystkie rzeczy, które należały do mamy gdzieś na strychu, powyjmował zdjęcia z ramek. Schował nawet jej ulubioną doniczkę. DONICZKĘ, rozumiecie? Najwidoczniej myśli, że jeśli zapomni, ból zniknie. Niestety to tak nie działa. Wiele razy rozpoczynałam temat mamy, ale wtedy on albo udawał, że nie słyszy albo kazał mi być cicho. Minęły już trzy lata, ale on najwyraźniej nadal nie pogodził się z jej stratą. Ja bardzo za nią tęsknię, ale staram się żyć normalnie.

Nawet nie zauważyłam kiedy a moje zielono-brązowe oczy zaszkliły się łzami. Tak, zielono-brązowe, otóż mam heterochromię, czyli obie tęczówki są w różnych kolorach. Mama zawsze mówiła mi, że jestem wyjątkowa.

Usłyszałam skrzypienie, spojrzałam się w kierunku dźwięku, a ze schodów zszedł tata, już ubrany i umyty. Jego czarne jak moje włosy, lekko siwawe były postawione na żel. Brak uśmiechu, typowe- pomyślałam. W jego ciemnych oczach widać było jak zawsze nutkę smutku. A może znudzenia, już sama nie wiem.

-Wyglądasz dzisiaj blado, jadłaś śniadanie?- zapytał. Tato halo ja mam bladą karnację, żyjemy razem już 16 lat, nie zauważyłeś?

-Nie, nie było nic w lodówce- odparłam.

-Pamiętasz co mi obiecałaś?- mężczyzna ponownie zadał pytanie.

-Nie tobie, tylko mamie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Mamy już nie ma!- podniósł głos- I nie waż się wspominać mi więcej o Lily!

Krzyknął na mnie. Znowu. Chociaż wie, że tego nienawidzę. Jestem na tym punkcie mocno przewrażliwiona, złe wspomnienia, ale nieważne.

Mała łezka spłynęła po moim bladym policzku, otarłam ją natychmiastowo i pobiegłam do przedpokoju. Migiem założyłam moje już podniszczone, ale nadal ukochane glany, zgarnęłam telefon z półki i wybiegłam jak najszybciej się dało przez drzwi frontowe.

Biegłam w stronę parku, którego mijaliśmy po drodze. Widoczność przesłaniały mi łzy i nawet nie zauważyłam, kiedy odbiłam się od czyjegoś torsu i upadłam na ziemię.

Ciekawe, czy zaraz jakiś przystojny szatyn przeprosi, pomoże mi wstać i zostaniemy bff jak to za typowe fanfikszyn przystało- pomyślałam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The Shadow Of InnocenceWhere stories live. Discover now