Jedna dusza

13 0 0
                                    

  Wszechświat dzieli się na kilka światów. Ludzie żyjący w jednym mają swoje odbicie duszy w drugim. Ludzie z jednego nie wiedzą o drugim i normalnie żyją. Jedna dziewczyna jednak poprzez sen dowiedziała się o tym że coś takiego istnieje. Z początku nie rozumiała, ale w jej snach widziała dziewczynę podobną do niej ale z innymi ludźmi, z innym zachowaniem i historią. Dziewczyna nazywała się Aria, a ta z jej snu - Ria.
   
   Aria zaczęła odkrywać prawdę życia. Gdy jej dzień był naprawdę wspaniały to w życiu Ria stawało się coś smutnego. Wydarzenia które się działy były odwracane. Któregoś dnia ojciec Ari umarł, ta popadłą w wieli smutek. Nocy kiedy się o tym dowiedziała, w swoim śnie, który był dłuższy i wyraźniejszy niż poprzednie, ujrzała coś co ją zbolało. Do Ria wrócił jej ojciec, który przez problemy z złymi ludźmi dla bezpieczeństwa swej rodziny znikł. Dla niej to był najpiękniejszy dzień w życiu. Była szczęśliwa, została połączona z ojcem, za którym tak tęskniła. Aria była wściekła ale uznała to za zbieg okoliczności "W końcu każdy mógł mieć wtedy świetny dzień.. czyż nie?" Po dwóch tygodniach wszytko była ciągle szare, jednak było lekko lepiej. Aż do tego dnia. Jej matka została zabrana do szpitala przez problemy z alkoholem, a jej chłopak ją rzucił. Została zabrana do dziadków, których nie nawidziła ze wzajemnością. Ria za to miała wspaniały czas. Świnie się bawiła "...Moim kosztem..?"

   Aria musiała zmienić szkołę przez przeprowadzkę. Jej babcia wyjechała na tydzień do swojej siostry. W tym czasie ona była bita, poniżana i źle traktowana przez dziadka. Za dwa dni jej opiekunka miała wrócić, była tym zmęczona i tylko czekała by jej to wszytko powiedzieć. Miała nadzieję, że ta coś z tym zrobi. Było południe, zasnęła i widziała wspaniałe życie Ria. Wraz z ojcem, matką i dziadkami, a nawet swym chłopakiem spędzała wspaniale ten tydzień. Wesołe miasteczko, baseny, parki, spacery. "Czemu?" Obudziło ją trzaśnięcie drzwiami. Jej dziadek wrócił pijany, przyprowadził go syn jego kolegi. Odłożył starca na kanapę i spojrzał na nią. W tym momencie przeklinała się w duszy, że wyszła ze swojego pokoju. "Och, wybacz. Nie chciałem cię obudzić". Mężczyzna przy 30, także trochę podpity, podszedł do niej i złapał za włosy. "Piękna jesteś, wiesz?" "Zostaw mnie..." "Jesteś pewna? " "Błagam" Zaśmiał się, a do jej oczu napłynęły łzy. Strach sparaliżował ją. Oczy tego mężczyzny były straszne. Jak jakiegoś upiora. Lśnił złem. "Co byś powiedziała na jakieś podziękowanie, za przyprowadzenie tego starszego pana tu?" "Nie.... proszę..." Wepchnął ją do pokoju. "Dlaczego to znów ja cierpię?!" krzyknęła w myślach, jak mężczyzna ją rozbierał. Następnego dnia spakowała swoje rzeczy i znikła z domu dziadków, którzy nawet jej nie szukali. Wędrowała po świecie szukając nadziei. Każdy dzień był gorszy, choć i tak lepszy od tego co było z dziadkami. Na myśl o tym przechodziły ją ciarki. Przeżyła tak dwa lata, co noc widząc piękne życie innej dziewczyny. Któregoś dnia idąc, poczuła ból w sercu. Była na pustej drodze przy lesie. Opadła z sił. Jedyne co powiedziała, nim straciła świadomość to było "Proszę, niech ten sen się skończ-" Jej życzenie zostało wysłuchane.
   Obudziła się w dziwnym drewnianym domku. Nie czuła bólu, tylko okropny głód. Była przebrana w czyste ciuchy, co ją zmartwiło. Wstała i zrobiła kilka kroków jednak szybko zwątpiła w swe siły. Opadła na kolana. Zza ściany szybko wybiegł chłopak w jej wieku. Miał piękną twarz i niebieskie oczy. "Nie powinnaś jeszcze wstawać! " Pomógł jej usiąść na łóżku. Patrzała w niego, próbując odgadnąć czy będzie on wrogiem czy może... przyjacielem? "Kim jesteś?" "Oh.. Ja jestem Stir. Znalazłam cię nie daleko, leżałaś na ziemi i miałaś widoczne problemy. Jesteś w złym stanie, powinnaś być w szpitalu" "To czemu mnie tam nie zabrałeś?" "Wybacz, nie mam auta ani niczego, a jednak jesteś trochę ciężka." "Och.. Em.. Dziękuję." Chłopak okazał się miły i gdy tylko odzyskała siły pokazał jej drogę do miasta i powiedział gdzie znajdzie najbliższy szpital. Podziękowała i ruszyła. W szpitalu wszyscy byli troskliwi. Było to małe miasteczko, a więc zajmowali się pacjentami z dużą troską. Okazało się, że ma poważnie chore serce i przez tą jej "wędrówkę" strasznie się pogorszyło. Pozwolili jej zostać w szpitalu. Gdy tylko zasnęła, jej sen w końcu był inny. Ria złamała nogę w bardzo bolesny sposób, jednak ciągle -- ona miała rodzinę i przyjaciół. Wtedy też w głowie Ari zrodziła się okropna myśl. "Jeśli moim kosztem się cieszysz.... to może powinnyśmy zamienić się?"
    Gdy tylko jej stan się polepszył, udała się do sierocińca, gdzie poprosiła o przyjęcie jej. Ludzie byli mili, zgodzili się. Nie było tam dużo dzieci, więc postanowiła się z nimi zaprzyjaźnić. Ria tego dnia straciła dwójkę zaufanych przyjaciół. Zdradzili jej sekret przed cała klasą, co potem rozeszło się na całą szkołę. Nikt jej nie lubił, każdy ją wyśmiewał i jej dokuczał. Przestała chodzić do szkoły i jedyną osobą która przy niej została, poza rodziną, był tylko jej chłopak. "Nie na długo jednak..."
    Aria zaczęła uczyć się botaniki, gdyż zawsze uwielbiała kwiaty i było to jej marzeniem. W mieście żył jeden z naukowców badających rośliny. U niego brała lekcje. Był dobrym nauczycielem. Z czasem stali się także przyjaciółmi. Pokochała to miasto, a ono pokochała ją. Znalazła tam spokój. Gdy w końcu przegoniła swego nauczyciela w wiedzy i zdolnościach, ten zaczął widzieć ją w innym świetle. Koniec końców ona była zakochana w nim odkąd go ujrzała. Zostali parą i szybko też wzięli ślub. Była szczęśliwa. Jednak przez cały ten czas nie miała snu z tamtą dziewczyną. Po ich nocy poślubnej jednak wróciły. Ria została porzucona przez chłopaka, gdy okazało się, że jednak jest w ciąży mimo zabezpieczenia. Jej rodzice ją wspierali chociaż nie byli szczęśliwi. Dziadkowie nią gardzili. W nowej szkole była traktowana ciągle źle. Rodzice zgodzili się na aborcję. Jednak to nie sprawiło, że cokolwiek się naprawiło. Szkolni koledzy i koleżanki jeszcze bardziej się z niej śmiali. Zaczęła się ciąć, mieć myśli samobójcze. Aria widząc jej życie nie czuła współczucia. "Mimo wszytko ciągle za mało cierpisz. To nie nie równa z moim bólem!" Okazało się, że nie może mieć dziecka. Była z mężem smutna, jednak nie na długo. Zaadoptowali jedno z dzieci ze sierocińca, w którym długi czas żyła. Byli szczęśliwą rodziną. Jednej z nocy miała kolejny sen. Jednak w tym śnie było wszytko inaczej. Tym razem to nie patrzała z trzeciego punktu, a z pierwszego rzędu. Patrzała oczami Ria, czułą jej emocje.

   Ria tego dnia straciła matkę w wypadku. Ojciec zaczął pić i olewał swoją córkę. Ria dniami siedziała i nie wychodziła z pokoju. Nawet przestała jeść i pić. "Chcesz się zabić? Czemu jesteś na tyle głupia i nie pój-" "Och Bożę... Czemu taki los mnie spotyka. Czy to dlatego, że takie piękne miałam dzieciństwo, że miałam marzenia? Przepraszam jeśli cię rozgniewałam. Błagam, jeśli jest coś co mogę zrobić... Proszę... Mogę przecierpieć wszytko ale nie rań mega ojca. Błagam.. Panie Boże, niech się podniesie. Nie mogę patrzeć jak tak cierpi. Zabierz mi wszytko ale nie zabieraj jemu. Błagam...." Sen się jednak nie skończył na jednym dniu z życia Ria, ciągnął się dalej. Następnego dnia po modlitwie, jej ojciec zniknął. Na stole leżała karteczka // Wybacz mi Ria. Zawiodłem jako ojciec dwa razy. Nie che cię skrzywdzić. Potrzebuję czasu. Obiecuję, że wrócę. Kocham cię, tata//  Ból i szczęście w sercu Ria odczuła także Aria. "Ale ja cierpiałam.... Ja cierpiałam bardziej! Dłużej... Jak mam jej wybaczyć..." "Pani bożę... Miej go w opiece. .... Czyto naprawdę moja wina..?" Aria poczuła ból. Ból w sercu. Obudziła się. W jej klatce piersiowej czuła ogień. Z jej oczu wypływały łzy. "Nie... Nie jesteś winna.... To ja chciałam... Czemu ja-... JAK MOGŁAM CHCIEĆ JĄ ZNISZCZYĆ?!" Jej mąż był poza miastem w związku z pracą. Aria poszła do kuchni. Był środek nocy.

  "Ona miała takie świetne życie, dzięki mnie... Ja ją zraniłam. Ona nigdy nie miała o mnie pojęcia.... Na bogów co ja zrobiłam...." Krew w jej ciele przyśpieszyła, adrenalina skoczyła. "Mogę to... jakoś naprawić..?" W jej oko wpadł blask księżyca, odbity od noży na blacie. Podeszła. Wzięła jeden do ręki. "Może jak.... jak wszytko stracę.... " Jej myśli gdzieś uciekły. Wina jaką odczuwała mieszała jej w głowie. Z nożem w ręku udała się do pokoju, gdzie spało dziecko. Otworzyła drzwi wpuszczając światło do ciemnego pokoju. "Mamo...? Mamo? MAMO!" Krew rozlała się na podłodze. Aria poszła do kuchni, trzymając swe dziecko w rękach. Położyła je na krześle i patrzyła na małe martwe ciało. "Czy to.... cię uszczęśliwi..? " Jej świadomość uciekała. Usiadła na przeciwko dziecka. Czekała. Czekała. W końcu dwa tygodnie minęły, a jej mąż wrócił, wrócił późno w nocy. "Hej kochanie... K-kochanie? Ko-" Krew nie pozwoliła mu nic więcej powiedzieć. Patrzył tylko na nią z pytaniem "Dlaczego?" "W innym świecie jest toś kto cierpi przez moje szczęście... Zraniłam ją. Teraz muszę zranić...siebie...." Upuściła nóż i złapała za ciało męża. Zaczęła płakać, krzyczeć i przepraszać. Przez szybki przypływ emocji, jej serce zaczęło wariować. Czuła okropny ból. Jedna myśl. Okropna myśl przyszła do jej głowy.
   ".... ja? Tak chyba będziesz... najszczęśliwsza...."
Wzięła nóż, który był obok niej i szybkim ruchem wbija go w siebie. Chciała zapłacić za swe winy. Chciała by Ria mogła żyć szczęśliwie z ojcem. Nie chciała by tak samo jak ona cierpiała. Była wściekła na siebie. Otoczyła ją ciemność, po czym ujrzała ostatni sen. Ria była na dworze. Szła chodnikiem przy ulicy. Było ciemno, cicho. Szukała swego ojca. Zobaczyła go w końcu po drugiej stronie ulicy. Bez namysłu zaczęła biec. Jej ojciec powolnym krokiem także zaczął iść w jej kierunku. "Nie idź! Głupia! Auto jedzie! Ria!" Ta jednak nie mogła usłyszeć jej głosu. Przytuliła się z ojcem na ulicy i w tym samym momencie skończyło się ich życie. Sen się skończył. W ciemności pojawiła się Ria. Podeszła do Ari, która była we łzach.
"Dziękuję."
"C-co...?"
"Pozwoliłaś mi spotkać się z ojcem na koniec. Dziękuję."
"Ale ja... Miałaś mieć szczęśliwe życie!"
"Dusza jest jedna... Wraz z twoją śmiercią umarłam i ja."
"a-ALE.... ALE!"
"Spokojnie. Już nic więcej się nie stanie"
"Ja...przepraszam.. "
"Nie. To nie twoja wina. To niczyja wina."
" Ale ja to specjalnie-"
"Zasługiwałaś. Ja miałam piękne dzieciństwo. Ty dorosłość"
" Powinnaś być zła."
"Ale nie jestem."
"To już... koniec?"
"Tak. Teraz nasza dusza zniknie."
"A co z nami..? "
"Któż to wie? Może powinnyśmy poczekać i zobaczyć?"
"Ale to koniec. Już więcej nic nie ma."
"Wiem."
"A więc to piekło?"
"Może..."
"Ahaha...Może?"
"Według mnie to niebo. Wszytko jest tu takie białe i jasne.."

Jedną miały duszę, jednak oba ciała poszły w inne miejsca. Nastał wtedy-

                                                                       Koniec jednej z dusz.

Jedna dusza i dwa światyWhere stories live. Discover now