Rozdział trzeci

101 9 1
                                    

Nazajutrz Vito bez problemu odnalazł kawiarnię do której wieczorem zmierzała po powrocie z pracy, było trochę ludzi i przybywało z powodu występu jakiegoś jazzowego bandu, jeden miał grać na kontrabasie,drugi na pianinie, trzeci na gitarze akustycznej, kolejny na perkusji, inny zaś na saksofonie. Kawiarnia cieszyła się zainteresowaniem, także dzięki klimatowi przytulności, że człowiek czuł się jak w domu. Zapach ciast, i potraw które ludzie jedli, były włoskie, właściciele musieli być najwyraźniej Włochami co mu się spodobało, dookoła światełka lub drobne świeczki zapachowe a gdzieniegdzie kadzidełka, brązowy pies,którego co chwila Leticia głaskała. Z jednej strony ludzie siedzieli wtuleni w fotele słuchając muzyki siedząc przy kominku albo po drugiej stronie tonęli w lekturze, miała rację to miejsce było idealne, także na zapach kawy i cynamonu. Wyobraził sobie przez chwilę jakby to było gdyby po tym jakby się kochali w jego wielkim łóżku do śniadania w łóżku piliby aromatyczną kawę i gdzie Leticia uśmiechałaby się tak jak do ludzi, których obsługiwała.

W końcu podeszła do Vitolda, stała z boku, a on siedział całkowicie wtopiony w fotel, który swoimi zabudowaniami zakrywał oba profile twarzy dopiero gdy się bliżej od przodu podeszło widziało się klienta. Jednak gdy się zatrzymała przy nim, wciągnęła gwałtownie powietrze.

-To znowu ty....

-Mówiłem...,ten dzień należy do nas i każdy następny.

-Zamawiasz coś czy przyszedłeś mnie szpiegować?

-Byłaś pewna że mnie nie zobaczysz tutaj?

-Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że dasz sobie spokój wreszcie.

-Ach...kochanie...., jak możesz tak mówić? Poza tym ja jeszcze nie zacząłem- skwitował z uśmiechem.- Poproszę kieliszek czerwonego wina, kawę rozpuszczalną z dwóch łyżeczek sypaną i trzech łyżeczek cukru i kawałek tego czekoladowego dzieła sztuki, które wygląda nieprawdopodobnie w tej gablotce przy wejściu.

-Coś jeszcze?

-Tak,twój uśmiech i zaufanie.

-Nie liczyłabym na to, a resztę będziesz miał na stoliku za kilka minut.- odparła Leti i odeszła czując że cała radość z niej uleciała- to będzie ciężki wieczór....

Jakiś czas później do Vita podeszło starsze małżeństwo, właściciele tego przytulnego raju, wszystkich witali uściskiem i wszystkich traktowali jak rodzinę co było niezwykle rozbrajająco urocze, gdy nadeszła jego kolej zaskoczył małżonków włoszczyzną, na co oboje się wzruszyli i przeszli na swój ojczysty język.

-Odkąd się tu pojawiłeś drogi chłopcze mam cię na oku i chyba nie tylko ja.-odezwała się właścicielka a Vito wiedział o co jej chodziło-To taka dobra dziewczyna, sumienna, pracowita, zawsze skupiona,zawsze stara się nieść pomoc, ale twoje przybycie tutaj chyba podkręca jej obroty albo pomaga jej się uspokoić.

-Ależ kochana, nie zawstydzaj jej, przecież wiadomo że pan przyszedł tu dla niej.-zawtórował mąż

-Właściwie Leticia opowiadała mi o państwu i byłem was ciekaw, a teraz cieszę się że mogę państwa poznać, w końcu jesteśmy krajanami.

W tej właśnie chwili dziewczyna podeszła z gotowy zamówieniem Vito, gdy nagle zaskoczył ją widok starszego małżeństwa, dla którego tu pracuje, świetnie dogadującego się z Vitoldem. Czuła, że on coś kombinuje, ale i tak fakt był jeden on już stąd nie odejdzie i nici ze spokoju.





You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 24, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Spóźniona miłość i....(jej) dumaWhere stories live. Discover now