Dziś był jeden z wielu podobnych do siebie dni lecz panowała wrzawa za oknami, państwo Corrado postanowili wydać przyjęcie i z powodu przyjazdu córki, która już następnego dnia miała wracać do pracy ale i z powodu udanej fuzji oraz podpisania intratnego kontraktu przez Bruna Corrado-ojca Leticii.
Leti nie lubiła tego sztucznego blichtru i sztucznych uśmiechów, wolała zaszyć się z w kącie z książką w rękach, jednak czuła od samego rana że ten dzień będzie inny niż wszystkie.
-Córeczko,a ty jeszcze nie gotowa?-zapytała Renata Corrado,matka dziewczyny.
-Mamo,widzisz że jestem zajęta, dopakowuję rzeczy które chcę jutro zabrać.
-Później się tym zajmiesz, a teraz zrób twojemu staruszkowi przyjemność i uświetnij jego przyjęcie, tak się cieszymy że przyjechałaś,ojciec cię wychwala przed wszystkimi, goście nie mogą się doczekać by cię poznać.
-Już dobrze, dobrze - Leti z ociąganiem zeszła z łóżka wygrzebując się z góry rzeczy leżących przed nią i podeszła do szafy.
-Włóż tę jasną sukienkę kochanie i te jasno beżowe buty, będą idealnie pasować i na Boga rozpuść swoje piękne włosy.
Leti z sukienką, butami i kosmetyczką udała się do łazienki, która była duża i przestronna,dziewczyna nie wierzyła że to robi, że znowu pozwala sobą manipulować rodzicom.
Po wyjściu z łazienki Renta ustawiła córkę przed lustrem i zaczęła rozczesywać córce włosy zanim córka otrzyma wiadomość, która może jej się nie do końca spodobać.
-Mówiłam ci już że odwiedzi nas twój kuzyn?
-Który?
Renata odwróciła wzrok i sięgnęła po flakonik ulubionych perfum córki stojący na szafce przy łóżku.
-Mamo?!
-Vitoldo, znaczy Vito, kiedy usłyszał, że przyjechałaś od razu zameldował że nie zawiedzie twojego ojca i powita cię wraz z innymi gośćmi.
Leti na marne próbowała ukryć konsternację i wszystkie inne uczucia które mimo upływu lat nie zniknęły, jednak matka zbyt dobrze ją znała.
-Córeczko....,jeśli nie chcesz z nim rozmawiać nikt nie będzie cię zmuszać.
-Mamo, nie jestem już przygłupią nastolatką śliniącą się na jego widok, Vito to już przeszłość.Nie martw się o mnie, ty też musisz się przygotować, dopilnować wszystkiego na dole, ja zaraz zejdę.
Renata uśmiechnęła się blado,spojrzała na córkę z troską, ucałowała w głowę i zniknęła za drzwiami sypialni córki, była poniekąd zła na męża, że kazał nieświadomie znów cierpieć ich jedynemu dziecku.
30 minut później....
Leti schodziła ze schodów z drżącym sercem i udawaną obojętną miną, z postanowieniem bycia silną,udała się do ogrodu za domem gdzie odbywało się przyjęcie.
-Witaj tatku-powiedziała dziewczyna obejmując ojca.
-Jednak przyszłaś światło moich oczu, a już zaczynałem się martwić.-odezwał się Bruno.
-Daj spokój Bruno, nie zawstydzaj naszej córki.-mówiąc to Renata żartobliwie trzepnęła męża w ramię.
Leti uśmiechnęła się słuchając przekomarzanek rodziców, tyle lat razem, wciąż się kochali,zazdrościła im tego, a z drugiej strony wiedziała że tak będzie lepiej oraz że ona i Vito nigdy nie będą mieli takiej szansy i na tę myśl posmutniała.
-Córeczko wszystko w porządku?
-Tak, pójdę do bufetu, napiję się wina, zaraz wracam.-powiedziała, ucałowała ojca w policzek i oddaliła się w kierunku stołu z kieliszkami napełnionymi winem i szampanem oraz innymi przekąskami na tacach, znajdującymi się ogólnie pod niewielkim zadaszeniem. Nie miała pojęcia, że mężczyzna z którym spotkania chciała uniknąć wpatrywał się w nią.
![](https://img.wattpad.com/cover/139765736-288-k471972.jpg)
YOU ARE READING
Spóźniona miłość i....(jej) duma
Romance... jeden z wielu podobnych do siebie dni...a zmienia dosłownie wszystko...