VI

55 1 1
                                    

W południe Basia szykowała, jak zwykle do obiadu. Po koło 20 minutach do domu weszły dziewczynki, które przywitały się z mamą.
— Dostałam 5 za kartkówkę z francuskiego! — pochwaliła się Lena.
   Matka popatrzyła na nią z uśmiechem, gładząc córkę po policzku, gdy już siostry poszły na górę do siebie.
— Tatuś będzie bardzo zadowolony z tej wieści — odparła. — Koniecznie mu o tym powiedz, gdy wróci z pracy.
— Dobrze! — i pognała do pokoju.
   Basia westchnęła niby uśmiechnięta, ale ten uśmiech prędko zniknął. Słyszała po chwili swoje córki, jak wracały i szły w kierunku stołu do stołowego pokoju i rozmawiały między sobą. Kobieta kroiła koperek, zaczynając coraz energiczniej wykonywać ruchy ręką, jakby czymś się denerwowała, przez co przypadkowo ucięła sobie palec. Jęczała i trzymała się mocno rannej ręki, gnając szybko po apteczkę.
   Po południu zjawił się pan Huang. Widział, że nikogo nie było w kuchni, dlatego nic się nie odzywał. Po zdjęciu butów i kurtki, poszedł do sypialni na górę, stając w progu i widząc swoją żonę śpiącą na pościeli. Podszedł do niej i usiadł na łóżku, ilustrując ją. Uśmiechał się, spostrzegając po chwili plaster na jej palcu, a pod nim niewiele krwi. Zrobił zmartwioną minę na ten widok. Przykucnął przy niej i zaczął delikatnie całować ten palec.
— Moja kruszynka się skaleczyła... — mówił rozżalony.
   Basia nadal się nie budziła. Usiadł z powrotem i utulił żonę, składając jej pocałunek na czole. Uśmiechnęła się jakby przez sen. Nie puszczał jej ze swych objęć i tulił jak najmocniej.
— Kocham cię — szepnął i zerknął na jej gęsią skórkę. — Zimno ci, kochanie...
   Wstał i sięgnął po koc na łóżku, po czym okrył Basię szczelnie, układając dłonie na jej policzkach. — Mój aniołku... Śpij sobie, zajmę się dziećmi i podgrzeję sobie obiad.
   Na koniec ucałował ją w skroń i wyszedł z pokoju. Zauważył Lenę biegnącą do taty, która wtuliła się w ojca zadowolona.
— Dostałam 5 z francuskiego!
— Naprawdę? — kucnął na wprost córki. —Moja mądra dziewczynka!
   Uśmiechał się od ucha do ucha, przytulając Lenkę. Wkrótce dziewczynka odeszła od taty i wróciła do pokoju. On jednak poszedł za nią, by zobaczyć Amelkę i Balbinę. Córki podbiegły do taty i mocno go utuliły na powitanie. Wkrótce musiał jednak udać się do kuchni.
   Siedząc tak przy stole z talerzem zupy przed sobą, oglądał zdjęcia w swojej komórce. Uśmiechał się co jakiś czas, podziwiając zdjęcia ze swoją żoną i dziećmi. Westchnął w pewnym czasie, uważnie wpatrując się w Basię, a uśmiech znikał mu powoli z twarzy. Miał przed sobą jej stare zdjęcie, kiedy to była jeszcze uczennicą. Doskonale pamiętał dzień, w którym je zrobił nie usunął do dziś ze swojej galerii...

Basia gnała, co sił w nogach, trzymając mocno przytwierdzone do swojej klatki piersiowej książki. Słyszała, jak wołała ją koleżanka i czekała pod salą, gdy już rozszedł się po całej szkole dźwięk dzwonka na lekcje. Reszta klas powoli wchodziła do swoich sal.
— Basia, ile mam czekać? — wołała zniecierpliwiona dziewczyna.
— No już biegnę! — męczyła się Basia z książkami. — Nie widzisz, że!...
   Wpadła na pana Huang akurat, gdy już miał ją wymijać, upuszczając przy tym swoje książki na podłogę oraz jego teczkę i książkę do francuskiego z wielkim hukiem. Koleżanka aż syknęła, mrużąc oczy na widok przerażonej Basi i zdezorientowanego nauczyciela, który był w małym szoku. Nie zauważył jej, kiedy kierował się w stronę klasy. Spojrzał wreszcie na nią, już się uspokajając. Oboje kucnęli, zaczynając wszystko zbierać spod swoich nóg. Basia aż zaczerwieniła się ze wstydu, prostując się równocześnie z panem Huang i oboje popatrzyli na siebie uważnie. Mężczyzna jednak nie okazywał złości, uśmiechał się do przestraszonej dziewczyny. Poruszał trochę szczęką, dotykając ją w tym samym czasie, po tym, jak uczennica uderzyła go przez przypadek głową.
— Przepraszam... — odparła ze spuszczoną głową, a na jej twarzy ukazał się smutek.
   Pan Huang podszedł do niej bliżej i pogładził ją po dłoni, która trzymała książki.
— Spokojnie, ja nie gryzę — mówił łagodnie i z uśmiechem. — Nic się nie stało, kochanie.
— Naprawdę? — podniosła na niego wzrok.
   Pan Huang zastanowił się przez chwilę i przyjrzał się jej uważniej.
— Ale kara musi być — odparł, udając złego, na co Basia nieco się wystraszyła. — Za karę zrobię ci zdjęcie.
   Dziewczyna zmarszczyła brwi ze zdziwienia.
— Co? Ale, że... takie normalne zdjęcie w telefonie? — nie rozumiała.
   Nauczyciel zaczął się śmiać, jednocześnie wyjmując swoją komórkę z kieszeni od marynarki i zaczął w niej czegoś szukać. Spojrzał na Basię z uśmiechem, kierując już telefon w jej stronę.
— Ale uśmiechnij się, taka piękna buźka, a mało się uśmiecha...
   Basia zarumieniła się, spuszczając na chwilę wzrok, uśmiechając się automatycznie na jego komplement. Mężczyzna wkrótce schował komórkę po zrobieniu zdjęcia i westchnął, zerkając na klasę naprzeciwko. — Lepiej już idź, bo się spóźnisz.
   Basia ocknęła się, spoglądając swoją klasę, wchodzącą do sali i pokiwała potwierdzająco głową.
— A, tak, tak... — odparła. — Do widzenia!
   Pan Huang zaśmiał się pod nosem i spojrzał w telefon, wyjmując go prędko z powrotem i bacznie patrzył na jej zdjęcie. Westchnął rozmarzony, przygryzając dolną wargę.
Mon amour... — i dotknął delikatnie ustami wyświetlacz — Zobaczysz... jeszcze będziesz moją żoną... — mówił do siebie, po czym zaśmiał się cicho na swoje wypowiedziane do siebie słowa.



Pan Huang westchnął głęboko z delikatnym uśmiechem, zerkając naprzeciw siebie.
— No i co? — odparł. — Moje życzenie się spełniło...
   Spojrzał potem przed siebie, widząc stojącą żonę w kuchni, która patrzyła na niego uważnie, ale jakby w szoku, będąc okrytą kocem cały czas.
— Zitao?
— Kochanie, już wstałaś? — wstał i podszedł do niej, przytulając ją. — Boli paluszek?
— Trochę...
— Oj... — chwycił jej rękę i zaczął ją po niej całować. — Moja biedna rączka.
— Nadal boli.
   Przytuliła się do niego mocno, chowając twarz w szyi męża. Pan Huang objął ją, ocierając przy tym dłonie na jej kocu, by ją zagrzać.
— Chodź, kotku, na górę.
— A zjadłeś obiad? — mężczyzna zerknął na pełny talerz zupy. — Zjedz coś, jesteś po pracy.
— Nie jestem jakoś teraz głodny. Chodź się poprzytulać... — nalegał, całując ją w policzek, kierując się z żoną do sypialni.
   Basia usypiała mu na ramieniu, kiedy oboje już leżeli w łóżku. Pan Huang głaskał ją po głowie i składał czułe pocałunki na twarzy żony. Nagle oboje usłyszeli hałas. Basia zerwała się na łóżku przerażona, skupiając wzrok na uchylone drzwi od pokoju.
— Co to?
— Ciiii... — uspokajał ją, całując i gładząc Basię po twarzy. — Śpij, kochanie, zaraz przyjdę.
— Ale... — jej głos się łamał.
— Nie bój się, przecież nic się nie dzieje — ucałował żonę i wstał.
   Pan Huang zszedł po schodach, spostrzegając otwarte drzwi wejściowe. Rozejrzał się, nikogo nie widząc i udał się w stronę kuchni. Stawiał bardzo powolne i ostrożne kroki. Zauważył jedynie pootwierane szafki i jedno stłuczone naczynie. Zmarszczył brwi, stając na środku kuchni z ułożonymi rękami na biodrach i był w szoku. Poczuł po chwili silny uścisk na swojej szyi, jakby ktoś go dusił. Chwycił ręce tej osoby i schylił się nisko, przewracając przeciwnika na podłogę. Całe szczęście, że pan Huang potrafił się sam obronić. Niestety nie przewidział jednej rzeczy... Włamywacz w szybkim tempie stanął na nogi i kopnął go z całej siły w jamę brzuszną. Tym razem to pan Huang upadł z wielkim bólem, jęcząc najęcie. Kiedy ujrzał przed sobą zamazaną posturę tej samej osoby, która wyrządziła mu krzywdę, widział, jak powoli zdejmowała czarną chustę ze swej twarzy, lecz on widział już tylko samą ciemność, aż wreszcie zamknął oczy.

KONIEC ROZDZIAŁU VI





|| DOES THE TEACHER LOVE ME? 2 ||Where stories live. Discover now