Rozdział Pierwszy

507 56 46
                                    

---

Ciemnowłosego chłopaka obudziły promienie słońca, dostające się do jego pokoju mimo zasłoniętych rolet. Wstał, poprawił niesforną grzywkę, po czym włączył telefon i sprawdził godzinę. Była szósta.
Wyszedł więc z pokoju i skierował się w stronę łazienki. Zrzucił z siebie piżamę, po czym ubrał czarne jeansy, szarą, trochę za dużą bluzę (większość ciuchów ma po siostrze, która jest o niego o wiele wyższa), spiął włosy w kitkę (tak, żeby mu nie wpadała to oczu), po czym umył zęby, i spojrzał w lustro.
Jego brązowe, prawie czarne oczy wyglądały na smutne, takie, które często płacze. Chłopak nie chciał wyjść na jakiegoś idiotę, bo w końcu, chłopaki nie płaczą. Wyszedł z łazienki, po czym trafił na cztery lata młodszego brata.

- Od dzisiaj pianino będzie moje, bo powiedziałem rodzicom, że chciałbym grać. I na pewno będę grał lepiej niż ty, bo ty ledwo co cokolwiek potrafisz. Możesz sobie wziąć skrzypce z piwnicy, nie chcę słyszeć twojego płaczu po nocach. Aha, ten twój chłopak czy kto też gra na skrzypcach, może jakkolwiek cię nauczy. Jeśli nie będzie miał cię dość. - Ludwig zastanawiał się, dlaczego dziesięciolatek tak bardzo go nienawidzi, mimo tego, że dzielą pasję. - Znowu masz ubrania od Marii? Pedał.

Ludwig tylko cicho westchnął, czując już tęsknotę za instrumentem. Może Mozart pozwoli mu grać na swoim? Był rozdarty, znowu zabrano mu coś ważnego.

I jego pokój będzie pustszy niż zazwyczaj, bo skrzypce są małym instrumentem.

Uśmiechnął się krzywo, po czym spojrzał na brata.

- Mam nadzieję, że będziesz grał cudownie. - powiedział ciepłym głosem, a jego brat go popchnął.

- Zamknij się. - warknął młodszy, kierując się w stronę swojego pokoju. - Mamo, ten idiota znowu mnie wyzywa!.. To straszne! - krzyknął jeszcze na odchodne.

Po chwili niski brunet zauważył, jak jego matka wychodzi z kuchni, po czym podchodzi do niego.

- Jak śmiesz wyzywać kogoś, kto jest przyszłym, sławnym pianistą, sam będąc nikim?! Jesteś żałosny, Ludwig! - warknęła kobieta, po czym brutalnie złapała za włosy chłopaka, po czym rzuciła nim o podłogę. - Jesteś nikim.

Chłopak przez następne parę minut nie umiał wstać, wszystko go bolało.
Gdy wstał, poczuł wielki ból w skroni. Zbagatelizował to, po czym pobiegł do pokoju i zamknął się w nim. Rzucił się na łóżko, po czym przytulił pluszaka (po siostrze) i zapłakał. Tak, był słaby. Nienawidził uczucia, że ciągle ktoś go niszczy psychicznie. Potrzebował pomocy. Potrzebował przyjaciela.

Wyciągnął telefon i niepewnie wybrał numer chłopaka, z którym wymieniał się nutami.
Po jednym sygnale chłopak odebrał.
W słuchawce rozbrzmiewał jego jak zawsze radosny głos. Gdy usłyszał płacz młodszego, od razu zaproponował mu, by wyszli na spacer, albo gdzieś.

Beethoven wyszedł z pokoju, po czym chciał wyjść, gdy nagle ojciec go zatrzymał.

- Ludwig - zaczął ostro. - Dostałeś się.

Chłopak, szczęśliwy z rozwoju wydarzeń, wybiegł z domu. Gdy ujrzał kolegę, od razu do niego podbiegł.

- Dostałem się. - zaczął niepewnie. - A t-ty?

- Przed chwilą mama dostała wiadomość, że tak, dostałem się. - uśmiechnął się starszy. - Wygląda na to, że mimo wszystko, jesteśmy na siebie skazani? - zaśmiał się.

- Widocznie tak - zaczął młodszy. - W końcu się od nich odczepię, tylko przeszkadzam.

- Banda idiotów. Jesteś cudownym przyjacielem! - pogłaskał niższego po włosach. - Jak będziemy w szkole, chociaż na moment zapomnisz o nich.

Resztę dnia, chłopcy spędzili na spacerowaniu po przedmieściach Wiednia.

Anhedonia.Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora