— Wiesz przecież, jakie to ważne! Miałeś znaleźć kogoś przez wakacje, niedługo zaczną się zapisy, a nie przyjmą was w niepełnym składzie — starszy szatyn opierał się o stolik biodrem z założonymi rękoma na piersi. Taehyung domyśił się, że był to trener szkolnej drużyny, o którym Jimin mu opowiadał. Nie taki stary i całkiem przystojny, jak zapewniał jego przyjaciel.

— Wiem przecież, ale to nie moja wina — Jeongguk bezradnie przeczesał włosy dłonią. — Praktycznie nie ma chętnych, a jeśli już ktoś się zgłasza, to jest zbyt słaby, żebyśmy w ogóle mogli brać go na poważnie. Te wszystkie panienki jedynie by nam przeszkadzały na boisku i pewnie skończyły z połamanymi częściami ciała.

— Więc wolisz w ogóle się nie zakwalifikować niż przez jakiś czas pograć z tymi, jak to ująłeś, panienkami? — mężczyzna uniósł brew, patrząc na Jeona wyczekująco.

— Bardziej chodzi o to, że nie chce nikomu zrobić krzywdy, a reszta drużyny popiera moje zdanie. Chcą grać tylko z osobami równymi sobie. Daj mi jeszcze parę dni, zaczął się rok szkolny i może znajdzie się jeszcze ktoś chętny. To nie może być aż takie trudne znaleźć jedną osobę do drużyny.

— Ja jestem chętny — wypalił Taehyung, nim w ogóle pomyślał w co się pakuje. Nie mógł już zrobić nic innego poza wejściem do pomieszczenia, bo chowanie się za drzwiami w tym wypadku było bez sensu.

— Słucham? — starszy mężczyzna  spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.

— Mówiłem, że jestem chętny. Przez przypadek usłyszałem, o czym mówicie. Potrzebujecie kogoś, a ja mam doświadczenie w graniu — w tej sprawie nie kłamał, a i tak w odpowiedzi usłyszał głośne parsknięcie Jeongguka, który patrzył na niego z politowaniem. W zamian dostał pełne pogardy spojrzenie Taehyunga, w końcu chłopak nie mógł być mu dłużny.

— Niezły żart, dziaciaku. Obawiam się jednak, że akurat dla ciebie nie będzie miejsca — nie dało się nie zauważyć wojowniczej postawy, jaką przybrał brunet, jednak znikła tak szybko, jak się pojawiła przez słowa trenera.

— Jak duże doświadczenie?

— Parę miesięcy w drużynie w starej szkole. Chętnie pokaże na co mnie stać, nawet teraz. Mecz jeden na jednego — i nim Taehyung znów zdążył pomyśleć, co mówi pokazał palcem na Jeona — z nim.

— Świetny żart — roześmiał się wspomniany, naprawdę nie biorąc na poważnie słów młodszego. W przeciwieństwie do pana Song, który skinął głową.

— Dam ci piętnaście minut. Zagracie na jeden kosz — odbił się biodrem od blatu i ruszył w kierunku wyjścia, przy którym stał Taehyung. Nie obchodziły go nawet słowa protestu Jeongguka, który nie godził się na ten pomysł.

— Aż tak się boisz, że cię pokonam?— Taehyung uniósł brew, po chwili również się odwracając i wychodząc za trenerem z pomieszczenia. Oczywiście usłyszał jeszcze ostatnie słowa Jeona, zanim ten również ruszył ze swojego miejsca.

— Nawet nie będzie mi, kurwa, przykro, jak ci zrobię krzywdę.

Na korytarzu i przy wejściu do sali gimnastycznej zdążyła się już zebrać reszta drużyny, którą pan Song w końcu poinformował, co opóźni ich trening, przez co wszyscy patrzyli na Taehyunga z nieukrywanym zdziwieniem. Wszystko usłyszał również Jimin, który ubrany akurat wychodził z szatni. Chłopak zatrzymał Kima w miejscu, czekając aż reszta wejdzie do dużego pomieszczenia, a sam patrzył z niedowierzaniem na Taehyunga.

— Oszalełeś?! — syknął dosyć głośnym szeptem, patrząc mu w oczy. — Czy ty wiesz idioto, w co się wpakowałeś?

— Szerze? Nie mam zielonego pojęcia, ale za późno, żeby się wycofać — jeśli w jego oczach pojawił się cień paniki, to Jimin mógł pomyśleć, że tylko mu się to wydawało, bo już po sekundzie Taehyung znów przybrał maskę pewności siebie, która towarzyszyła mu przez ostatnie minuty. Teraz musiał wyjść z tej sytuacji z twarzą i dlatego dumnie wkroczył do sali, czując, że Jimin niemal depcze mu po piętach.

Wild side | vkookNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ