~ Prolog ~

21.3K 641 273
                                    

Rose pov

– Dobrze, a , więc zwyciężczynią tegorocznego konkursu śpiewania zostaje...–  mówił prowadzący zawodów. Czułam jak niekontrolowanie trzęsą mi się ręce, a strużka potu spływa po karku. Tabela bardzo się stresowałam. – ... Rose! – odpowiedział, jednak innym głosem. Nie obchodziło mnie to w tamtej chwili. Liczyła się tylko moja nagroda, jaką było nagranie calutkiej płyty jednej z ogromnych wytwórni. Kiedy sięgałam już po statuetkę, wszystko znikło. Scena, statuetka, prowadzący, publiczność. Wszystko. Rozejrzałam się wokół, ale przez kilka sekund mogłam dostrzec jedynie czarne mroczki przed oczami. Po kilku mrugnięciach, odpędziłam plamy i mogłam normalnie widzieć. Zauważyłam łóżko, szafę i inne meble które znajdowały się w moim pokoju.

Jezu Chryste, gdzie moja nagroda?!

– Rose!– krzyknął mój brat Jason z dołu.

Boże, czyli to on mi przeszkodził w moim śnie? Zabije. Zakopie. Pożrę żywcem. Ale to i tak będzie za mało... Co za kretyn...

– Idę! –odkrzyknełam i zeszłam na dół.

W kuchni czekał już na mnie brat, a na jego twarzy malowała się niepewność jak i strach.

No o co chodzi?

Nagle usłyszałam dźwięk otwieranej lodówki. Przez to, że mieszkamy tylko we dwoje, dosyć mocno się zdziwiłam i skierowałam swój wzrok w stronę wydobywającego się dźwięku. Jak się okazało, stał tam mój największy wróg, a zarazem najlepszy przyjaciel mojego brata – Nate Cross. Od razu mój humor jeszcze bardziej się zepsuł. No bo, halo jest chyba 9 rano, a on już u nas jest i do tego grzebie nam w lodówce!

Co za człowiek...

Z powrotem wróciłam wzrokiem  w stronę brata i posłałam mu pytające spojrzenie.

– Wyjeżdżam na miesiąc, a wy będziecie mieszkać sami. Razem – powiedział na jednym wdechu, a mi prawie gałki oczne wyleciały z oczodołów.

– Że co, kurwa?! – krzyknęłam razem z moim wrogiem.

– No to. Rose wiem, że jesteś pełnoletnia, ale lepiej będzie jak będziecie razem mieszkać. Plus możliwe, że wreszcie poprawicie swoje relacje – odpowiedział nam Jason.

Mój brat jest okropny. Mu się wydaje, że się nie pozabijamy? Ha! Dobry żart.

– Żartujesz, prawda? – spytałam lekko zestresowana.

– Nie, Rose. Nie żartuje – odpowiedział z powagą, a mi momentalnie mina zbladła. – Wyjeżdżam jutro. Żadnych "ale", podjąłem już decyzję i nie mam zamiaru jej zmieniać – dopowiedział. Już chciałam się odezwać, ale Jason najwyraźniej nie skończył swojego monologu. – Żadnych dzikich imprez. Żadnych morderstw, a jak wrócę macie być w jednym kawałku. A i żadnego zapładniania, Nate –  powiedział, patrząc pod koniec znacząco na tego bałwana.

– Ej, ej, ej. Wypraszam sobie. Ja używam zabezpieczeń. Zawsze –  odpowiedział z pełną buzią jogurtu, a ja o mało co nie roześmiałam się z jego miny.

– Yhy. Co ty robisz Rose?– Jason spojrzał na mnie z politowaniem.

Na początku nie zrozumiałam o co może mu chodzić, ale gdy zdałam sobie sprawę jak komicznie muszę wyglądać kiedy oczy mam szeroko otwarte, usta zaciśnięte w uśmiechu i co chwilę uderzam w swoje uda, aby się nie roześmiać.

– E-Em nic – wydukałam nadal rozbawiona.

– Widzisz! Mówiłem, że z nią do psychiatry. Mówiłem? Mówiłem! Ha!–  Wtrącił się Nate. Już chciałam mu posłać piorunujące spojrzenie, ale gdy zobaczyłam jak on wygląda już nie mogłam pohamować śmiechu.

I hate you ( W Trakcie Korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz