W wielkim domu w jednej z dzielnic Los Angeles właśnie odbywała się impreza, Bett i Nick wysiedli z samochodu mamy Brooke, następnie wyszła z niego Brooke. Pierwszy raz od dawna była pomalowana, a sukienka leżała na niej genialnie, jednak nie czuła się zbyt pięknie. Poprawiła ją i odgarniając włosy pomachała do odjeżdżającej mamy.
- Wyglądasz jak milion dolarów! - Powiedziała Bett idąc z nią i przyjacielem w stronę wejścia do domu. - I cieszę się, że dałaś się namówić na tę imprezkę.
- Mam nadzieję, że nie będę żałować... - Wywróciła oczami, poprawiając płaszcz zakrywający sukienkę.
- Będziesz nam dziękować, że cię tu zabraliśmy. - Mrugnął Mick.
Kiedy trójka znajomych śmiała się, wchodząc do domu, z górnego piętra obserowała ich Carlson razem z Josie.
- Jesteś pewna, że chcesz zagrać w siedem minut w niebie? - Zapytała Josie ze zdziwieniem sprawdzając coś na telefonie i denerwując się co moment na koleżankę wysyłającą jej spam naklejek na messengerze.
- No raczej! - Powiedziała i usiadła na krześle biorąc łyka piwa. - Zobaczymy na co ją stać.
- A ty nadal męczysz temat Brooke? - Zapytała znudzona. - Można się już zerzygać, ona nikomu nie zaszkodzi...
- Chcę tylko się zabawić. - Powiedziała Carlson obracając się na krześle, kiedy do pokoju wbiegł jakiś chłopak i zadyszany chciał coś powiedzieć, jednak Carlson wstała i mu przerwała.
- Wiesz, że się puka, kretynie?
- Tak, przepraszam... - Ledwo łapał oddech. - Seth kazał po ciebie biec, Railey obrzygała kanapę w pokoju twoich rodziców i...
- Jest dwudziesta a ona już zdążyła się najebać? - Zaśmiała się. - No trudno, ogarnę to jutro, posprzątajcie to jakoś, muszę porozmawiać jeszcze moment z Josie.
Kiedy chłopak wychodził dziewczyna zatrzymała go.
- Aha, i powiedz wszystkim, że za moment gramy w "siedem minut w niebie"!
- Okej... - Powiedział i wyszedł z pokoju.
- Musimy nad tym zapanować... - Powiedziała Josie. - Dobrze, że rodzice wracają dopiero w lipcu. Masz tyle czasu wolną chatę, szczęściaro...
- E tam. Chodźmy, Josie. Sprawdźmy, jak ludzie się bawią i zaczynajmy zabawę... Już chyba wiemy z kim wyląduje Brooke, prawda?
Schodząc po schodach i próbując wychwycić w tłumie osób paczkę swoich przyjaciół dostrzegła jednego z nich, obok Bett i Brooke stał Nick. Zdjął jej płaszcz i sukienka, w którą była ubrana nowa niemal nie doprowadziła do szału Carlson, która miała na sobie identyczną.
- Widzisz to? - Krzyknęła do Josie. - Suka ma to, co ja!
- Nie zrobiła tego specjalnie, ską... - W tym momencie dziewczyna przepchnęła się przez tłum ciągnąc Josie za rękę i stanęła na przeciwko Brooke.
- Ta sama sukienka? - Zaśmiała się Brooke. - Ale zbieg okoliczności!
- No tak... - Powiedziała Carlson. - Kto by się tego spodziewał?
- Lepiej ci leży. - Powiedziała Brooke. - Na sto procent.
- Dzięki... - Ledwo przęłknęła ślinę i zaciskając zęby uśmiechnęła się najbardziej autentycznie jak potrafiła. - Zapraszam, za moment gramy w siedem minut w niebie!
- Co to jest? - Zapytała zaintrygowana Brooke. - Planszówka?
Carlson zaśmiała się razem z Josie na głos.
- Urocze. - Carlson stała się poważna. - Zobaczysz. Przeszła kawałek ponownie i stanęła na schodach.
- Cisza! - Krzyknęła. - Pora na siedem minut w niebie.
Wszyscy zrobili się cicho i popatrzyli na dziewczynę, jakaś czarnowłosa dziewczyna zapytała:
- Losujemy pary tak jak ostatnio?
- Nie. - Uśmiechnęła się Carslon. - Kto chce wyznaczyć parę po prostu ją wyznacza i ona zabawia się siedem minut w szafie. Można robić w niej wszystko, jednak po siedmiu minutach otwieramy ją i widzimy, co robicie... Coś nie jest jasne?
Brooke odezwała się szeptem do Micka.
- Ja nie chcę w to grać...
- Josie! - Odezwała się do koleżanki, wszyscy ludzie stanęli lub gdzieś usiedli i patrzyli na wielkie białe drzwi prowadzące do garderoby. - Wyznacz parę jako pierwsza.
Dziewczyna została namówiona przez przyjaciółkę, lecz nie była pewna. Popatrzyła na nią i po chwili powiedziała.
- Ashton i Brooke!
Brooke była przerażona, jednak z drugiej strony cieszyła się, że trafiła na niego a nie kompletnie obcą osobę.
Bette od razu zorientowała się, że to podstawiona akcja i kiedy chciała się odezwać, Carlson podniosła głos.- Okej.
Ashton stał w drzwiach, wszyscy obserwowali ich, aż zamknęli za sobą drzwi szafy. Wtedy Brooke zeszła ze schodów i śmiejąc się, usiadła na kanapie.
- Ciekawe czy ją bzyknie w tej szafie?
W tym momencie Brooke stała oparta o szafkę w wielkiej garderobie i patrzyła w podłogę, chłopak stał obok i zaczął rozmowę.
- Wiesz... Ja nie jestem taki, jak mówią inni. Inni mnie nie znają, ja...
- Po co o tym mówisz? - Zapytała nieodrywając wzroku z podłogi. - Przecież prawie się nie znamy.
- Po prostu spodobałaś mi się i nie chce, żebyś mnie skreślała. - Powiedział stanowczo podchodząc bliżej. - Założę się, że masz cudowny charakter, odkąd cię zobaczyłem, nie umiem tego określić, nie było dziewczyny, która tak mnie oczarowała jak ty. Jesteś przepiękna.
- Naprawdę tak sądzisz? - Zapytała patrząc w jego brązowe oczy.
- Tak. - Podszedł bliżej. - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem i charakter na pewno masz równie piękny... Proszę, daj mi szansę.
- Nie wiem, musimy się poznać, nic o sobie nie wiemy a...
Przerwał jej gdy podszedł bliżej i chwycił ją za ręce.
- Możesz dowiedzieć się ode mnie wszystkiego. - Powiedział. - Zapytaj, o co tylko chcesz.
- To nie czas i miejsce na takie sprawy.
- Spotkajmy się więc jutro, co? - Zapytał z uśmiechem. - Przyjadę po ciebie motocyklem i zabiorę cię nad...
- Motocyklem? - Zapytała niedowierzając. - Jeździsz na motocyklu?
- Tak. Nie przepadasz? - Zapytał niepewnie.
- Zawsze chciałam się przejechać, bardzo mi się podobają, są świetne i...
Podszedł bliżej, dopiero wtedy zauważyła, że chłopak jest od niej wiele wyższy.
- Więc jutro przyjadę. Po południu, zabiorę cię w specjalne miejsce i będziemy mogli się poznać.
- Okej, może być.
Kiedy dziewczyna była gotowa go pocałować, drzwi od garderoby otworzyły się z hukiem.
YOU ARE READING
Good Enough
RomanceBrooke poznaje w nowej szkole grupę przyjaciół, wydaje jej się, że jej życie to spełnienie najskrytszych marzeń dopóki ktoś nie stanie jej na drodze.