♦ Gołębie serce

1.9K 180 6
                                    

- Lauren - kobieta niespodziewanie kładzie dłoń na moim policzku i głaszcze go delikatnie. Przymykam powieki, relaksując się odrobinę. - Nie spiesz się. Mamy czas.

W międzyczasie biorę kilka głębszych oddechów, decydując się wciągnąć na siebie koszulkę. Brunetka nie komentuje tego w żaden sposób tylko sięga na podłogę po moją bluzę, którą wkłada na siebie. Przez kilka sekund jej tyłek był w powietrzu, więc domyślam się, że mogłabym zobaczyć jej kobiecość.

- Więc... - zaczynam, gdy siedzimy już twarzą w twarz, a ona nie jest aż tak wyeksponowana. - Urodziłam się inna... Lucy i jej znajomi o tym wiedzieli. Oczywiście zaczęło się całkiem zwyczajnie. Dwie przyjaciółki, które się do siebie przywiązały i spędzały ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę - przygryzłam wargę. Pani Camila znała tę historię, ale nie z takiej perspektywy. - Wszystko zaczęło się komplikować, gdy zaciągnęła się u jednego chłopaka. Można powiedzieć, że rządził w tym mieście. Vives nie posłuchała i pogrywała z nim jak tylko mogła. Kiedy tylko to odkrył, potrącił ją samochodem. Spędziła w szpitalu dwa tygodnie i jak zwykle nie chciała mi o niczym mówić - zacisnęłam pięść na pościeli. To tutaj zaczynał się mój koszmar. - Jej rodzice wyjechali za granicę, a ona przytłoczona wszystkimi problemami próbowała popełnić samobójstwo. Byłam w nią tak zapatrzona, że nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy również zaczęłam grać w jej grę.

- Lo - westchnęła. Chyba dostrzegłam jej łzy, ale nie byłam tego pewna, bo niespodziewanie wtuliła się w mój bok. Objęłam ją w talii i pocałowałam w czubek głowy, a kobieta wsunęła nos w moją koszulkę.

- Tamten chłopak znowu wkroczył w jej życie i to ze zdwojoną siłą. Zaciągnął ją na tyły jakiegoś magazynu, a ja jak ta dobra przyjaciółka poleciałam za nią. Tam dopiero rozegrało się prawdziwe piekło. Udawała, że się bała... że mogą zrobić jej krzywdę... że może umrzeć. Jeden z jego kolegów popchnął mnie na ścianę... na nóż. Stąd ta blizna na plecach. Ja... dosłownie tonęłam we własnej krwi. Chyba dopiero wtedy się przestraszyła. Zadzwonili po pogotowie i policję. Miesiąc leżałam w szpitalu. To dlatego tak nagle zniknęłam.

- Boże - mocniej się do mnie przytuliła i zaczęła składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Zamruczałam cichutko, wplatając palce w jej włosy. - Tak cholernie się wtedy o ciebie martwiłam. Nigdy nie opuszczałaś moich lekcji, a wtedy... - praktycznie poczułam jak moczy mój T-shirt swoimi łzami. Ostrożnie pocierałam jej ramię w uspokajającym geście.

- Resztę historii już pani zna - szepnęłam. Pocałowałam ją w czoło i uśmiechnęłam się pod nosem. Póki co trzymanie jej w ramionach to najlepsze zajęcie w tym dniu. - Twierdziła, że się we mnie zakochała, a potem uganiała się za innymi. Spotykała się jednocześnie ze mną, ze swoją koleżanką z klasy i z tym chłopakiem. Mówiła na dodatek, że to dla mojego dobra - prychnęłam. Pani Cabello delikatnie pogłaskała moją dłoń. Wiedziała, że bałam się nagłego i niechcianego dotyku.

- Oh, Lauren... - sapnęła, a następnie usiadła mi na udach. Patrząc się prosto w moje oczy, pochyliła się lekko do przodu. Przesunęła palcem po linii mojej szczęki, a drugą ręką objęła moją szyję. Ledwo musnęła moje usta, a ponownie się odsunęła. - Ja nie chciałabym nigdy cię tak skrzywdzić - stwierdziła. Pokiwałam głową, zastanawiając się do czego zmierza. Ta kobieta to dopiero zagadka.

- Więc niech pani tego nie robi - uniosłam lewy kącik ust do góry. Brunetka westchnęła i wtuliła się w mój tors. Ciekawiło mnie, skąd jej się tak nagle na czułości zrobiło.

- Lo? - mruknęła. Uniosła wzrok na moją twarz, wyglądając na zamyśloną. - Powiedziałaś, że... urodziłaś się inna. Co miałaś na myśli?

- Umm... - zagryzłam wargę, drapiąc się nerwowo w kark. Obawiałam się, że kobieta tego nie zaakceptuje i nie będzie chciała mnie znać. Większość dziewczyn tak właśnie reagowało.

- Lauren - zaczęła głaskać moją szczękę. Z wolna przymknęłam powieki na ten delikatny dotyk. - Obiecuję, że to nie sprawi, że zmienię swoje zdanie o tobie - przysięgła. Posłała mi spokojny uśmiech i opanowany wyraz twarzy.

- J-ja... jesteminterseksualna... - wyjąkałam cicho, zamykając mocno oczy. Poczułam jak brunetka porusza się niespokojnie.

- Spokojnie, kochanie - mruknęła miękko. - Powtórz jeszcze raz.

- J-jestem... i-i-interseksualna - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. Prawie natychmiast poczułam zaciskające się palce na moich nadgarstkach.

- Spójrz na mnie, Lo - poprosiła, na co pokręciłam głową. - Lauren - pocałowała mnie w czoło, przez co mogłam wyczuć jej mały uśmiech. - Nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle jest słodszy od ciebie.

Zmarszczyłam brwi i uniosłam na nią wzrok. Pani profesor niemal od razu naparła na moje wargi swoimi własnymi, przyciągając mnie do siebie za szyję. Niepewnie pogłębiłam pocałunek i ułożyłam dłonie na jej biodrach.

- Czemu nie zauważyłam tego na w-f'ie? - zapytała, gdy już oderwałyśmy się od siebie całe zdyszane. - Powinnaś mieć erekcje czy coś...

- Eh... Zwykle zakładałam luźne dresy albo uciskowe bokserki. Wtedy nie było nic widać - wyjaśniam. Pani Camila uważnie mnie obserwuje i przytakuje tylko głową.

- To wiele wyjaśnia - mamrocze. - Więc dlatego nie chciałaś tego masażu? - kiwam na potwierdzenie. Kobieta uśmiecha się i wplata palce w moje włosy. - Ale teraz już wiem... Więc proponuję, że się odwdzięczę - nim zdążę zareagować, ona już mnie całuje i szarpie za moją koszulkę.

______________

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

I że cię nie opuszczę... || Camren FF || ✅ Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon