Rozdział 5

69 4 3
                                    

I nastał kolejny dzień w twierdzy. Mimo, że Zera i Bobbi normalnie poszły spać, Julka nie przespała prawie całej nocy myśląc o tym, co ujrzała poprzedniego wieczora, a rano i tak musiała wstać, więc była totalnie padnięta.

- O jezus ale masakra - westchnęła Bobbi podając pozostałym dziewczynom rozpiske dań na ten dzień i z niechęcią ujrzały, że czeka je 3 razy więcej gotowania, niż zazwyczaj.

- Chyba będziemy mieć oczekiwanych i niechcianych gości - ze znudzeniem powiedziała nosowo Zera odlatując oczami do góry i robiąc gest znudzenia wzniesieniem ramion i wydechem - I jeszcze te prosiaki, nienawidzę przygotowywać prosiaków, nie dość, że... - ale Julka już tego nie słyszała, bo ze zmęczenia robiło jej się czarno przed oczami i prawie nie wiedziała, co się dzieje dookoła niej. Wreszcie z marnym zapałem zabrały się do pracy i julka dostała ziemniaki do obierania, ale ledwo to robiła

- ałaaa!!! - syknęła, gdy obieraczka przecięła jej palec i pojawiły się kropelki krwi

- Słyszysz w ogóle co się do ciebie mówi? - nagle nad nią pojawił się Pesh'mag, i niestety dziewczyna miała wrażenie, że stał tam dłuższą chwilę

- Echh, daj ten palec, a potem połóż się spać, bo później ziemniaki będą pomarańczowe i nikt tego nie tknie - powiedział półork zrezygnowanym tonem

- i tak będą pomarańczowe, bo robimy sos z... - głosy dziewczyn ucichły, bo chłopak prowadził już julkę ciemnym korytarzem i zawlókł ją do skrzydła szpitalnego, opatrzył jej palec i położył do łóżka, a dziewczyna od razu zasnęła kamiennym snem

***

Wstawaj! - rozległ się głośny, nieznoszący sprzeciwu głos panny Brunhildy Zieckelpfrut i julka poczuła, jak kołdra brutalnie jest z niej zdzierana. Miała siwy ciasno zapięty kok na głowie, prostokątne okulary dodające jej drapieżności, jadowicie czerwone usta i przeszywające lodowate spojrzenie. Jak szła przez pokój to stukała obcasami i ubierała się ciasno mimo tego że była dość gruba w szare kolory, była w średnim wieku i podobno nigdy nie miała chłopaka, czego julka się nie dziwiła. na zamku pełniła rolę pielęgniarki opatrującej dziewczyny jakby coś im się stało, ale wszystkie uważały żeby nie chorować bo nienawidziły być pod jej opieką. Brunhilda zawsze dawała syropy smakujące gorzej niż płucka i wątróbka, kazała leżeć tydzień w łóżku nawet jak gorączka przeszła i nie znosiła sprzeciwu. Dziewczyny opowiadały julce, że jakby zapadły na smiertelną chorobę, to szybciej umarłyby z nudów pod opieką stalowej ręki panny Zieckelpfrut. Poza tym po zamku krążyła historia, że pielęgniarka przeszła tu z innego świata, w co julka była skłonna uwierzyć, ale musiało to się stać bardzo dawno temu bo miała przedpotopowe poglądy

- Mam nadzieję że się już wyleżałaś, bo teraz czeka na ciebie robota! - kobieta rzekła z podniesioną głową patrząc na julkę z góry a dziewczyna pomyślała, że brakuje w jej ręce tylko bata

- Chyba się wyleżałam... - zaczęła, ale od razu zrozumiała swój błąd, gdy spotkała pogardliwy zwrok kobiety

- Jako że nie pomagałaś ani w kuchni, ani w słóżbie pokojówek, teraz reszta dziewczyn odpocznie, a ciebie czeka najbrudniejsza robota - Brunhilda wypuściła słowa jak z messerschmitta stojąc niemal na baczność - proszę ubrać przygotowane ubrania - wskazała palcem z pomalowanym ostrym paznokciem na jadowity karmin na wieszak obok i julce zaparło dech w piersiach. Miała przed sobą najładniejszą suknię, jaką kiedykolwiek widziała. Była cała czerwona ze złotymi tasiemkami i ozdobieniami, dość prosta, ale i tak wyglądająca bogato i całkiem wygodnie. Julka trochę się zdziwiła, bo miała dość głęboki dekolt - a myślała, że w tym świecie fantasy są obyczaje bardziej jak np. z renesansu, a ta wyglądała bardziej jakby była od blood elfów z wowa

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 31, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Jestem oblubienicą orkaWhere stories live. Discover now