- Nie mart się - powiedziała - Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się przez łzy - ZObaczysz

- P-poczekaj - powiedziała Julka - Kiedy wyjeżdzasz

- Dzisiaj weczorem

I wtedy Julka zdała sobie sprawe, żemusi zrobić najbardziej odwazną rzecz w swoim życiu...

***

Wieczorem ubrała najbardziej komfortowe ubranie jakie miała - luźn,e płócienne, brązowe spodnie, luzną koszulę z długim rękawem, przepasaną skórzanym paskiem, Wysokie skórzane buty, a twarz zakryła długą, brązową chustą. Wymknęła się z twierdzy zaraz po kolacji i ruszyła traktem w nieznane.

Po chwili zauwazyła duży wóz stojący na środku drogi. Skryła się w krzakach obok i obserwowała scenę. Obok wozu stał męzczyzna, koło trzydziestki, odziany schludnie, ale prosto. Nagleod drugiej strony na koniach podjechaly dwie osoby. Jedną był niewątpliwie Gregor a druga... Wyglądała jak Jess! Nagle zeskoczyła z konia i z rzykiem podbieła do mężczyzny i zaczęła płakać.

- BOŻE SHEN JESTEŚ TU - zaczęła krzyczec i wtuliła się w niego. Męzczyzna trochę niezręcznie przytulil ją i schował twarz w jej włosach. Ona nadal cała drżała płacząc, a po chwili on tez si rozpłakał. Gregor zsiadł z konia i stanął trochę z boku. Przyglądał się im, pełen... smutku? cierpienia? Ale też dzwinego ciepła. Po chwili para przestała płakać i zwróciła się do niego. Julka słyszała tlyko głos Gregora, donośny i melodyjny.

- Wypisałem wam papiery. Gdyby ktokolwiek pytał, pracujecie dla mnie. Bedzieciemieć dom i skrawek pola.

- To i tak za dużo, lordzie - odezwała się Jess ale on jej szybko przerwał.

- Nie. To minimum. Ale więcej nie oge wam dać - ból przeszył jego twarz - Ale kiedyś uda mi się wam oddac wolność. Gdy ludzie zapomną. Obiecuję.

Julka nie słuchała reszty. Zdała sobie sprawę, że ma łzy w oczach - łzy wzruszenia ale też wstydu. Wstydu o to, co myślała o tm wszystkim. Jak oceniała ich. Zawsze uwazała sie za osobę empatyczną i tolerancyjną, ale starczyło, by ktoś miał łuski albo zieloną skórę, a już gardziła nim. Skuliła się w krzakach i zaczęła cicho płakać.

***

- Słuchajcie musze wam coś powiedzieć - Julka weszła do wojego pokoju. Zera rysowała coś na kartce, a Bobbi malowała sobie paznokcie u nóg. Obie podniosły wzrok.

- Ja... Ja byłam wobec was niemiła - obie spojrzały zdziwione - Wy dla mnie byłscie miłe. Nie musiałyście. Nikt nie musiał, a jednak każdy pomagał mi tu odnaleźć się i znaleźc swoje miejsce. Kazdy był wyrozumiały. Oprócz mnie - spojrzałą na swoje buty, zawstydzona - Przepraszam. Jesteście najlepszyi przyjaciółkami jakie miałam.

- NO CHODŹ TU TY URWISIE - wrzasnęła Bobbi i zmiażdzyła ją w swoich silnych ramionach. Po chwili Zera także przytuliła się do nich. Julka pierwszy raz w życiu poczułą coś takiego. Jakby te kobiety były jej siostrami, jakby nie wązne co, mogła im zaufac. Prawie sie rozpłakała.

Dziewczyny dalej ją przytulały i wkocu posadzily na fotelu.

- No obra to jak już tak się zwierzamy to może czas zeby sie poznac co? - powiedziała Zera a Julka kiwnęła głową.

- No więc jak tu trafiłaś?

- Hej hej hej Zera - Bobbi pogroziła jej palcem - Jak sie pytas ztakie rzeczy to sama zacznij co.

Zera skrzywiła się i westchnęła. Widać było, że zaraz powie coś bardzo dla niej traumatycznego, ale pomimo tego odezwała się.

- Julka wiesz, na co nadają się takie istoty jak ja? - Julka pokręciła głową - Na skórę.

Julęprzeszedł dreszcz. Nigdy tego nie zauwazała, ale przeciez rzeczywiście, skórę Zery pokrywały łuski... Ale, ale przecież Zera była... Ona myslała, miała uczucia... I nagle Julka poczuła wstyd - czy sama nie uwazała jeszcze kilka dni temu ją za potwora?

- Zastanawiałaś się kiedyś ile jest warte twoje życie? - kontynuowała Zera - Powiem ci ile jest warte moje. SKóra dorosłej meduzy - 250 sztuk złota. Młodej - 120 sztuk. - Zera spojrzałą w okno pustym wzrokiem - Miałam Mame, tate i ttroje rodzeństwa. Teraz pewnie są modną torebką jakieś szlachcianki - rozesmiała się - Ja uciekłam. Byłam najmniejsza, nawet mnie nie zauważyli. Ale znalazł mnie ktoś inny - łowcy niewolników. Bili mnie. Dzień w dzień. Przez cztery dni nie jadłam nic i nie spałam, bojąc się, co mi zrobia gdy zasnę. Gdy Lord Gregor mnie kupił, śmiali się z niego, mówili , ona i tak zdechnie. Wtedy może nada się co najwyżej do nawożenia ziemi - Zera spojrzała na Julke smutno i uśmiechnęła się - Lord Gregor uderzył tego mężczyznę tak mocno, że stracił cztery zęby. A potem mnie zabrał ze sobą.

Julka Patrzyła na nią zszokowana, a potem wstała i przytuliła Zera. Zera zacisnęła swoje chude palce na jej barkach i uśmiechnęła się.

- Moj ojciec to mial siedem córek - powiedziała Bobbi nagle - Stamtąd gdzie jestem córki są bezwartosćiowe. Syn to wiesz, może być wojownikiem albo kupcem albo no nie wiem, rolnikiem nawet. Córki rodzą dzieci. Córkom trzeba dac posag - Bobbi skrzywiła się - Gdy mój ojciec przegrał wszystko w karty, sprzedał mnie. I tyle. Byłam najmłodsza. Najgłupsza. Najbrzydsza. I tak nie znalazłby mi męża - rozesmiała się. Zera Wyciągnęła do niej don, a Bobbi podeszła do niej i przytuliła się do nich.

- Ja - odezwała się Julka w końcu - Ja nie pochodze z tego świata.

Obie dziewczyny spojrzaly na nie zszokowane.

- To stamtą mamy keczup!
- I majonez
- Płyn do naczń....
- Plastikowe koraliki - rozmarzyla się Zera
- Małe fileżaneczki nie wiadomo na co
- Czekoladę w proszku!

***

Kilkadziesiąt lat temu pomiędzy Efgard a ZIemią pojawił się portal. Obie strony, po latach wojny, postanowiły podpisać umowę - istoty z jednego świata nie mogły przechodzić do drugie, oprócz handlarzy i ambasadorów. I tak, obie strony żyły jakby nic się nie zmieniło. Oczywiście, kontrabanda kwitła, chociaż przemytników karano.

- Tam skąd pochodze, byłam studentką - dziewczyny pokiwały głową - Ja - nie wiedziała jak im to wytlumaczyc. Ale nagle syknęła na somą siebie. Dziewczyny nie były głupsze od niej. Jesli ona coś rozumiała, one też. Byłą sciekłą na siebie, ze te kolonialistyczne mysli - nie mogła tak podchodzić do niej. Prawde mówiąc, to one były lepsze od niej. Westchnęła więc i ciągnęła dalej - studiowałam psychologię. To znaczy jak ludzie myślą i dlaczego. Tak jakby. Moi rodzice nie zyją. Ja... Nigdy nie byłam blisko z ludźmi.... Gdy byłam młoda, wszystkie moje kolezanki, ciągle miały chłopaków, albo coś... To mnie troche bali sie zagadywać - usmiechnęła się lekko - To znaczy gdy oni mówili głupie zarty, moje kolezanki się smiały, a ja mowiłam im "wow to głupie" - westchnęła - Nie umiem trzymac języka za zebami i przez to cięzko m ibyło sie zapzyjaźniac z ludźmi. A jednak wydawąło mi się, że mam koleżanki - pomyslała o dziewczynach ze studiach, tóre pisały do niej tylko jak chciały wiedziec z czego jest kolokwium albo czy idzie z nimi na piwo,a potem pomyslała o ZEreze i Bobbi które pożyczały jej wlasne ubrania przez kilka pierwszych dni - Chyba tak na prawde się nie znaliśmy. No i jest jeszcze... Wojtek. - westchnęła - Była samotna. Nie wiem. Wojtek był jedynym facetem którego nie przerażało to jaka jestem ,a le może to wcale nie była dobra rzecz... On chyba niezbyt zwracał na mnie uwagę - zdziwiło ją jak wiele rzeczy, które uważała ze tak ważne nagle zmieniło się. Teraz widziałą to jasno. Jak wojtek tłumaczył jej wszystko jakby była idiotką.Że nawet nie wiedział co ją interesuję. Gdy za każdym razem zapraszała go i próbowała by spędzali razem czas - grając w dnd z jej kolegami albo w gry rpg, albo czytajac, albo nawet idąc na spacer - on wolał grać w CSa. Jak puste i plytkie był jejw szystkei relacje? Jak to możliwe ze tego nie zauwazała - No w kazdymbądz razie to był przypadek. Pokłóciłam się z nim i po prostu szłam przed siebie, wsciekła. I Zanim się ogarnęłam byłam tu. Nie wie jak - ale było za późno. Zlapali mnie. No i teraz jestem tu - po powiedzeniu tego wszystkie czuła się dziwnie. Oczyszczona jakby.

- I teraz jesteś nasza - rozesmiała się Bobbi i przytuliła ją.

Jestem oblubienicą orkaWhere stories live. Discover now