Bezwenie

64 7 0
                                    

Stoję, ja - lekka dusza z ciężkim sumieniem, a wśród mnie ciemność, mrok.
Jakgdyby czarna kurtyna martwych oczu opadła na scene mej rozpaczy.
I waham się, puls zamiera -
Ten moment, ta chwila.
Jedną nogą stoję w ogniu namiętności, której nie dane mi jest spełnić
A drugą grzęznę coraz bardziej w dnie własnego życia
Tęczówki, niegdyś barwne - dzisiaj przypieczentowaniem kresu mojej wieczności.
Smuga światła, na rozdartym sercu zamiera i ginie wśród głębi bezwenia.
Wianek spleciony z brudnych myśli, na stałe przyozdabia moje czoło.
Zdeprawowana, nieczysta.
Ja - erotyk-masochista, w szalenczym żalu, niczym piórem na płótnie,
Odznaczam rozterki, przepisujac je z gwiazd na bladą skórę.
"Weź mnie ze sobą" - szepcę, a skowyt wyczerpanego organizmu obija się o konary drzew,
W lesie dla ludzi, autodestruktyków bez pomysłu na istnienie.
Zamiast liści, ich naszyjniki wiszą na suchych gałęziach.
Mechem porastam, a gałąź nade mną posłuży innemu.

...

Krzyk duszy w niemym cieleWhere stories live. Discover now