- Mam taki zamiar. 

- W takim razie nie przeszkadzam. Zbieraj się i baw się dobrze. 

...

- Daleko jeszcze? - spytałam Arona, kiedy szliśmy nad rzekę.

- Od kiedy ty jesteś taka zrzędliwa? Jesteś wilkołakiem, powinnaś podziwiać piękny las dookoła, a nie narzekać! - odpowiedział chłopak żartobliwie.

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko przewróciłam oczami. Las rzeczywiście był wspaniały. Otaczał nas chłodny wiaterek i szum drzew.

- Jesteśmy na miejscu - ktoś krzyknął.

Rozejrzałam się dookoła. W środku lasu była mała polana, a przez nią płynęła rzeka. Najpiękniejsze miejsce w jakim kiedykolwiek byłam!

- I co o tym myślisz? - spytał Aron.

- Tu jest cudownie!

- Zgadzam się. Istny raj na ziemi - uśmiechnął się szeroko - Za niedługo zacznie się robić zimno i pewnie to ostatni moment w którym możemy tu być.

- Czemu?

- Kiedy zaczyna się jesień, razem z nią przychodzi deszcz i mocny wiatr. John nie pozwala nam wtedy chodzić tak głęboko w las, a jak sama zauważyłaś, to miejsce jest oddalone od domu.

- Szkoda, że nie można tu przychodzić. Na pewno to miejsce będzie wyglądać jeszcze lepiej jesienią.

- Z pewnością - pokiwał głową - Chodź, usiądziemy tam  - wskazał na jedno z drzew.

- Wiesz kiedy Jack wróci? - spytałam, kiedy już siedzieliśmy.

- Nie. Nie kontaktował się ze mną i ani słowem nie wspomniał o jakimś wyjeździe.

- Często tak robi?

- Nie, prawie nigdy. Zawsze jeżeli miał niespodziewany wyjazd, to zostawiał jakąś wiadomość - na chwilę zapadła cisza.

- Jesteście blisko? W sensie jako przyjaciele?

- Tak mi się wydaje. Jest dla mnie jak brat.

- Wiesz coś o jego planach na przyszłość? Z kim ma zamiar się związać?

- Ariel... - popatrzył na mnie kątem oka.

- Co? Przesadziłam? 

- Nie, po prostu nie wiem co ci odpowiedzieć. Nie mówił mi o konkretnej osobie, ale wiem, że jest ktoś taki.

- Ale nie wiesz kto?

- Nie - spuściłam głowę - Wierzysz w przeznaczenie? - popatrzyłam na niego z niezrozumieniem w oczach - No wiesz, księżyc połączył dwie osoby, które muszą się odnaleźć, bla, bla, bla.

- Nie wiem... Czemu pytasz?

- Jack wierzy.

- Czekaj, co?! - zrobiłam wielkie oczy - Czy ty mi chcesz powiedzieć, że on ma bratnią duszę?

- Nie jestem tego pewny, ale tak przypuszczam - wzruszył ramionami.

- O mój Boże... Mówił mi, że to skomplikowana sprawa. A co jeżeli ona jeszcze nie wie? - powiedziałam bardziej do siebie niż do Arona.

...

Siedzieliśmy całą grupą przy ognisku i rozmawialiśmy na wiele tematów. Powoli poznawałam członków stada, ich zwyczaje. Każdy z nas jest różny, ale łączy nas wspólna, bardzo mocna więź z której wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. 

Nagle usłyszałam szelest trawy i łamiące się gałęzie. Z resztą nie tylko ja, bo w ciągu sekundy wszyscy zamarli. Nie ruszyliśmy się z miejsc, tylko wypatrywaliśmy tego, co wywołało hałas. Dźwięk dochodził z drugiej strony rzeki, z lasu. Po chwili z ciemności wyłoniło się pięciu, może sześciu chłopaków mniej więcej w naszym wieku. Od razu poczułam ich zapach, był wypełniony testosteronem, co nie wróżyło nic dobrego. 

- Spokojnie, nic nam nie będzie. Mamy przewagę liczebną - Aron powiedział cicho w moją stronę. Kiwnęłam lekko głową. 

- Co robicie na naszym terytorium? - spytał w końcu ktoś od nas. Tamci tylko się zaśmiali.

- Waszym terytorium? - dalej się śmiali.

- Tak naszym. Także albo sami stąd odejdziecie, albo was do tego zmusimy.

- Słuchaj. Sprawa wygląda tak - zaczęli się zbliżać do rzeki - za niedługo to już nie będzie wasze terytorium i wtedy już się nie będziesz tak unosił - zatrzymali się przed samą wodą.

- Skąd jesteś tego taki pewny? 

- Mam swoje powody - na chwilę nastała cisza - Dzisiaj nie mamy zamiaru z wami walczyć, jeszcze nie teraz, ale przyszliśmy was ostrzec, że czas waszego panowania na tych ziemiach się kończy - powoli zaczęli się wycofywać - A i jeszcze jedno. Uważajcie na nią - spojrzał prosto na mnie - nie chcecie, żeby stało się jej coś złego. 

Po tych słowach zniknęli w mroku. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, chyba każdy potrzebował chwili, żeby to wszystko przeanalizować. 

- Lepiej wracajmy już, zanim się rozmyślą, albo przyjdzie ktoś inny. 

Zgasiliśmy ognisko i ruszyliśmy w drogę.

- O czym tak myślisz? - zapytał Aron.

- O tym całym zdarzeniu. Kim oni byli?

- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz ich widziałem, więc nie mogą być z żadnego z okolicznych stad - znów zapadła cisza.

- Chcę się uczyć walczyć - powiedziałam nagle.

- Po co?

- Do samoobrony. W końcu sami mówili, "że macie na mnie uważać". Nie będziecie w stanie mnie obronić 24h na dobę. Nie chcę siedzieć w kącie, kiedy inni będą walczyć.

- No tak, racja. Musisz pogadać z rodzicami i Johnem. 

- Taki właśnie mam plan.


Dolina Księżyca [zawieszone]Where stories live. Discover now