Rozdział 1

31.4K 248 149
                                    


Półmrok, zamglone miasteczko. Stukot wody obijającej się o parapet. Wycieram rękawem zaszronioną szybę. Widzę nadjeżdżajace auto. To pewnie oni, moje kuzynostwo, o którym istnieniu dowiedziałam się wczoraj.

- Lisa! Już przyjechali, schodź na dół! - woła mama z kuchni.

Szykuje pewnie indyka w sosie grzybowym, jej ulubioną potrawę jak i danie na każdą większą okazję.
Podchodzę niechętnie do szafy i wyjmuję z niej jakieś podomowe ubranie. Nie będę się stroić, nie dla nich. Nawet ich nie znam, więc po co mam okazywać jakikolwiek szacunek? Nędzna, ludzka rasa. Pluję na ludzi, pluję na świat.

Od bodajże roku mam myśli samobójcze i zaburzenia nastrojów. Oczywiście w zwyczaju mojej mamy jest olewanie mnie i tego co mówię, dlatego na psychologa nie mam co liczyć. A powinna mnie słuchać, powinna być na każde moje zawołanie. To ja tu powinnam rządzić.

- Lisa, już idą! - woła ponownie matka, a po chwili słyszę dzwonek do drzwi.

Jak ja nienawidzę takich spotkań. Gardzę, gardzę, gardzę ludźmi!
I pewnie będę to wałkować przez całą moją historię, a wy będziecie słuchać, słuchać i słuchać. No mniejsza, wracając.

Zeszłam na dół i ze znudzonym wzrokiem spojrzałam na gości. Było dwóch chłopaków i jedna dziewczyna.

- Lisa poznaj Valerie, Teodora i Marcusa - wskazała ręką na trójkę gości. Oj mamusiu, palcem się nie wytyka, nie ładnie oj nie ładnie!

Valeria. Niska dziewczyna o ciemnych oczach i czarnych włosach. Na szyji widoczna była szara obroża z metalowym kółkiem. Ubrana była w obcisłą, czarną sukienkę. Wyglądała na emo z lat siedemdziesiątych.

Teodor i Marcus. Bliźniacy o niebieskich oczach i szatynowych włosach. Wysocy i umięśnieni. Gdyby nie mój wstręt do ludzi mogłabym i zarywać.

- Proszę, usiądźcie do stołu, zaraz podam obiad - powiedziała mama wskazując ręką na jadalnię.

Zajęłam miejsce naprzeciwko Valerii, obok bodajże Marcusa. A może to był Teodor? No cóż, są tak podobni, że nie sposób ich rozróżnić. Indyk, herbata, pogaduszki i znudzona ja. Dobre dwie godziny rozmów, które dłużyły się z każdym następnym żmudnym tematem.

- Lisa, zaproś Valerię do siebie do pokoju, widzę, że obie jesteście znudzone. Ja jeszcze porozmawiam z chłopakami - rzekła mama z udawanym uśmiechem.

I tu się stało coś dziwnego. Dziewczyna spojrzała ma Marcusa jakby pytała go o pozwolenie, po czym on skinął głową na znak, że otrzymała zgodę na odejście od stołu. Naprawdę, bardzo dziwna rodzina.

- Chodź za mną - powiedziałam z uśmiechem do dziewczyny. Zrobiło mi się jej o dziwo szkoda.

Usiadłyśmy na łóżku w moim cudownym, szarym jak moje życie pokoju. Oczywiście języka za zębami trzymać nie potrafię, od razu wypaliłam pare słów za dużo:

- Dlaczego spojrzałaś na Marcusa, gdy nasza mama zasugerowała nam byśmy poszły do pokoju? Robią ci coś, boisz się ich?

- Ależ ty dociekliwa! A przy okazji, niesamowicie spostrzegawcza. Nie, nie robią. I to był Teodor, nie Marcus - odpowiedziała poirytowana Valeria.

- Przecież widzę dziewczyno, że coś się kroi - odparłam, mrużąc powieki.

- Nie twój interes - rzuciła sucho dziewczyna.

- Wiem, a może to układ, co? -  zażartowałam, jednak Valerii nie było do śmiechu. Mocno poczerwieniała. Czyli trafiłam w samo sedno.

- Nawet jeśli, to co? - wstała i oparła się plecami o komodę - mogę ci zaufać?

- W mojej głowie jest skrzynia ludzkich tajemnic, zamknięta szczelnie na klucz. A otworzyć ją może jedynie właściciel danego sekretu. Śmiało, nie gryzę - spojrzałam radośnie na dziewczynę.

Idealnie udaję, że obchodzą mnie jej problemy. Chociaż po części, po części to ciekawe. Taka zależność w stu procentach od kogoś, na kim ci zależy. Tak przypuszczam,  bo może to była cześć ich tajnej gry?

- Miałam cztery latka, kiedy zmarli moi rodzice. Wychowywana byłam niemalże od zawsze przez Teodora i Marcusa. Bili mnie, dotykali. Najpierw, bez mojej zgody, później... później zaczynało mi się to podobać. Podobać poniżenie. Zaczęłam im ulegać, nazywać ich swoimi Panami. Oni mnie nazywali suką. To było bardzo przyjemne.

Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia. Jak to mogło sprawiać jej przyjemność... Chociaż, chociaż to bardzo ciekawe doświadczenie. A ja muszę w życiu wszystkiego spróbować. Tak, mam nowy plan na życie. Zostanę rasową suką.

- Chętnie bliżej poznam tych bliźniaków. Ale bardziej mi się spodobał jakoś Marcus. Dasz mi do niego numer? - uśmiechnęłam się zadziornie.

Dziewczyna wyciągnęła z drukarki kartkę i złapała pośpiesznie długopis leżący na moim biurku.

- Do Marcusa, tak? - spytała z niedowierzaniem.

- Tak - odpowiedziałam pewna jak nigdy tego co robię.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo odbije mi się to na psychice.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Dec 09, 2017 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

SpełnienieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora