Rozdział 2

9 0 0
                                    

Za biurkiem siedział niski Azjata, około siedemdziesiątki. Samo biurko było wykonane prawie w całości ze szkła, nie licząc aluminiowych nóg. Pan Kazuaki odkładał na blat właśnie plik dokumentów i wstał, gdy weszliśmy do gabinetu.

- Witam pana, panie Logan! Proszę usiąść. - Odezwał się pełen entuzjazmu. - Gdy się pan do nas zgłosił nie mogłem uwierzyć, że mówił pan prawdę, ale wiedziałem, że nie mógł pan tego zmyślić, bo ja sam w dzieciństwie byłem świadkiem identycznego zdarzenia. - Osłupiałem - Postanowiłem więc pana zaprosić do siebie.

Pomieszczenie, w którym się wszyscy troje znajdowaliśmy, miało najbardziej nietypowy wystrój, jaki kiedykolwiek widziałem. Nad szklanym biurkiem zwisał kryształowy żyrandol, który rzucał ciepłe światło z góry. Tylną ścianę pokoju w całości pokrywał wielki regał z książkami, z których kilka egzemplarzy mogłoby równie dobrze znajdować się w muzeum ze względu na swój wiek i rzadkość. Na lewej ścianie wisiały podobne obrazy, jak w korytarzu, lecz były o połowę mniejsze, a pod nimi widniały krótkie opisy. Na stolikach ustawionych pod każdym z nich leżały odpowiednio stosy najróżniejszych dokumentów, wycinków z gazet, zdjęć, a nawet odręczne notatki, które zapewne należały także do tego tajemniczego mężczyzny. Nie było żadnego okna dającego jakikolwiek widok na świat na zewnątrz, lecz dzięki użyciu wielu mniejszych lamp, w pomieszczeniu panowało oświetlenie podobne do tego naturalnego.

- Panie Kazuaki, jestem niezmiernie uradowany, że zechciał się pan ze mną spotkać. Czy pan i pańska organizacja wiedzą coś więcej o tego typu zdarzeniach? - Zapytałem pełen nadziei na to, że Azjata rzuci trochę światła na to co nas obu spotkało w przeszłości.
- Niestety nie. Paranormal Nature nie znalazło żadnych świadków takich wydarzeń. Nie mamy nawet żadnych dowodów, że one rzeczywiście miały miejsce. Lecz to może się niedługo zmienić. Słyszałem bowiem, że to pan znalazł na miejscu zdarzenia jakiś niezwykły przedmiot. Mam rację? - Przez chwilę panowała nieprzenikniona cisza. Pomieszczenie zostało doskonale wyciszone od jakichkolwiek hałasów z zewnątrz.
- Tak, na kawałku drewna leżał stary klucz. Ale nie przypominał żadnego, którego w życiu widziałem. - Wziąłem głęboki oddech, bo zaczęło mi się robić słabo. - Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim może chodzić i, szczerze mówiąc, się boję.
- Doskonale pana rozumiem. Też się bałem. - Staruszek wstał zza swego biurka i podszedł do mnie powolnym, lecz pewnym krokiem w międzyczasie mi się przyglądając. Zauważyłem na jednym z jego palców dziwny sygnet ze zdobieniem w kształcie liter „YK". Jego łysina sięgała mi może do szyi. Bordowy garnitur, który miał na sobie prezentował się niezwykle elegancko, a do tego był uszyty tak, że leżał na nim idealnie.

Gdy do mnie podszedł, wyciągnął dłoń i się przedstawił.
- Yakumi. Yakumi Kazuaki. - Podałem mu drżącą rękę i oddałem w żelazny uścisk jego palców.
- Harry Logan. - Odparłem patrząc się prosto w jego zielone oczy.
- Czy ma pan może ten klucz przy sobie? - Spytał z bardzo zaciekawionym wyrazem twarzy. - Chciałbym go zobaczyć na własne oczy.
- Nie mam go. Nigdy nikomu go nie pokazałem. Boję się, że trafi w niepowołane ręce, dlatego trzymam go w specjalnej skrytce w banku. - Jego wyraz twarzy się rozpłynął jakby w powietrzu.
- Mówi pan, panie Logan, że przyjechał pan z Wielkiej Brytanii bez tego przedmiotu?! - Odparł rozwścieczony. Odsunąłem się o pół kroku w tył. - Zapewnia pan, że znalazł niezwykły przedmiot na miejscu jakiegoś paranormalnego zjawiska i nie raczy go pan przynieść do mnie? - Zdanie to wypowiedział stopniowo ściszając głos, aż doszedł niemal do szeptu. Opierałem się już o drzwi, przez które tu wszedłem żałując, że nie są otwarte. - Przepraszam najmocniej za swoje zachowanie - Wyrecytował starzec, cofając się o krok, zmieszany zaistniałą sytuacją - Nie jestem przyzwyczajony by nie dostać tego, czego chcę. - Proszę mi wybaczyć.

Odwrócił się i podszedł do największego obrazu wiszącego na ścianie.
- To jest obraz, który znalazłem ponad trzydzieści lat temu w jaskini w Jerozolimie. Nikt nie jest w stanie określić wieku ani autora dzieła. Nawet metoda datowania węglem C14 zawodzi. Podobno tutaj wśród tych ludzi - Wskazał palcem lewy dolny róg obrazu - znajduje się sam Jezus Chrystus. Oczywiście oficjalnie ten obraz nie istnieje i nikt o nim nie słyszał. Jedynie kilka osób związanych z jego odkryciem oraz transportem tutaj wie o jego istnieniu. Teraz wie o nim także pan, panie Logan. - Spojrzał na mnie swym kamiennym spojrzeniem.
- Ale jaki to ma związek ze sprawą?
- Otóż zmierzam do tego, że jeśli nie mamy dowodów na to, że coś istnieje, to wcale nie musi oznaczać, że to coś nie istnieje. Świat skrywa przed nami wiele tajemnic, wiele cudów i rozczarowań. Ale tylko tacy ludzie, jak pan i ja, mogą tę wiedzę wyjawić ludzkości. Niesamowite uczucie. Prawie takie jak ukończenie studiów z najlepszym wynikiem na uczelni, bo nikt inny nie dostrzegł schematów jakimi przy egzaminowaniu posługiwali się wykładowcy.

Cholera! Skąd on wie o schematach pani Lingwington, które dostrzegłem na podstawie treści egzaminów, których większość z nas nie zdawała... - Znieruchomiałem.
- Skąd pan o tym wie...? - Puścił pytanie koło ucha.
- Albo wtedy, gdy odgadnie się hasło do konta bankowego swojego pracodawcy na podstawie jego przyzwyczajeń gdy potrzeba pilnie gotówki.
- Kim pan jest?! Co pan jeszcze o mnie wie? O co tu chodzi? - Wybuchnąłem zirytowany i przerażony wiedzą Azjaty o mojej osobie.
Nagle usłyszałem za sobą trzaśnięcie drzwi. Grube mahoniowe wrota były zamknięte. Przed nimi z założonymi rękoma stało dwóch strażników w eleganckich mundurach ze złotymi guzikami.
- Proszę się tak nie denerwować. Nie mam zamiaru panu nic zrobić. Chyba, że będę do tego zmuszony. Pan decyduje.
- Czego ode mnie chcecie?!
- Pańskiej pomocy, panie Logan. Chcę by pan nam pomógł rozwiązać tajemnicę kryjącą się za zamachami z Jedenastego Września i Trójkątem Bermudzkim. Za tymi sprawami kryje się coś większego. Nasz wywiad w ostatnich latach zdobył kilka ciekawych dowodów i odkrył tropy pozwalające przypuszczać, że nasze przeżycia z dzieciństwa mogą być z tym wszystkim powiązane. Wyobraża pan to sobie?! Jedne z największych tajemnic i teorii spiskowych współczesnego świata, które wspólnie możemy rozwiązać i ujawnić je ludzkości! A wierzę, że pan jest na tyle rozsądny, że nie zrezygnuje z takiej szansy, jaką los panu dał. - Strażnicy zrobili pół kroku w naszym kierunku - Spokojnie. Są głusi. Nie słyszą ani jednego słowa. - Otarłem pot z czoła. - Więc jak, panie Logan? Dogadamy się?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Krwawa TajemnicaWhere stories live. Discover now