Część pierwsza i ostatnia

Začít od začátku
                                    



Często rozmawiałyśmy z Margaret o śmierci. I to nie w momentach zwątpienia, kiedy któraś z nas czuła się gorzej, kiedy brakowało sił i chęci do czegokolwiek. Ten temat wypływał, gdy obie czułyśmy się dobrze. Wtedy pozwalałyśmy sobie rozmawiać na inne tematy niż zwykle. Niektórzy powiedzieliby poważne albo wręcz filozoficzne.

— Nie powiesz mi, że gdybyś nawet przez przypadek zabiła kogoś, kto krzywdził innych ludzi, pedofila albo mordercę, nie czułabyś się z tym dobrze — powiedziała, gdy z przyjaciółmi siedzieliśmy w naszym ulubionym pubie, świętując moje urodziny. — Jestem pewna, że czułabyś, że w pewnym sensie zrobiłabyś coś dobrego.

— To tylko autoperswazja — odpowiedziałam. — Sama przed sobą usprawiedliwiałabyś się, że zrobiłaś coś dobrego. A sumienie i tak by cię dopadło.

Wierzyłam w to, można powiedzieć, że cały czas wierzę. Dla mnie ten temat był zakończony. Bardziej interesowało mnie dlaczego ludzie zabijają. Z biologicznego punktu widzenia.

— To niezgodne z naturą — twierdziłam, żywiołowo gestykulując, jak zwykle, gdy byłam czymś przejęta. — Twój instynkt krzyczałby, że zrobiłaś coś dziwnego, zabiłaś przedstawiciela swojego gatunku. Stąd też zastanawiam się jak to działa, gdy w momencie obrony, zaczynasz uderzać i nie przestajesz, póki nie zabijesz.

I na to nie znalazłyśmy odpowiedzi. Ale wtedy w mojej głowie narodziła się kolejna myśl. Jeśli miałabym zabić to kogo? Kogoś, kto krzywdzi ludzi, z pewnością. Wspomnianych przez Margaret pedofili, morderców, gwałcicieli. To miałoby sens, robiłabym coś dobrego dla siebie i innych. Ale co z tymi, którzy mnie skrzywdzili? Ranili przez lata?

Wtedy zdałam sobie sprawę, że jako pierwszych zabiłabym matkę i ojca. Za to, że nigdy mnie nie wspierała, za to, że zawsze mówił o sobie. Za to, że nie potrafiła pomóc, choć wiedziała, że mnie boli, za to, że nawet się nie interesował czy boli. Za to, że była kiedy nie potrzebowałam, za to, że przestał traktować mnie jak dziecko, lecz biznes.

Byli pierwszymi osobami, jakie pokochałam w swoim życiu. Byłam im wdzięczna za wiele rzeczy. Ale nienawidziłam ich jeszcze bardziej.

— Czy można kochać i nienawidzić jednocześnie? — spytałam.

— Tak — odpowiedziała Margaret.

— Jak to? — zdziwiła się nasza wspólna znajoma, Aliss. — To nie ma sensu. Miłość i nienawiść to przeciwieństwa, leżą na przeciwległych biegunach.

— Wcale nie — odparłam, grzebiąc widelcem w talerzu. — Jak dla mnie one pochodzą z jednego źródła. To najintensywniejsze emocje, jakie odczuwasz. Są tak wielkie, że pochłaniają inne uczucia, które wchodzą w ich skład. Są podobne.

— Ale to wciąż przeciwległe bieguny. Jak zimny i ciepły.

Margaret przysłuchiwała nam się, ale widziałam jak chodzą jej ręce, jak bardzo chce się wypowiedzieć.

— Ja myślę, że gdybyś miała zabić to osobę, którą kochasz — kontynuowałam, próbując sprowokować Aliss, która otworzyła szeroko oczy.

— Wiesz, to działa właśnie tak, że robisz wszystko, żeby te osoby ocalić. Bo je kochasz.

— Ale znasz je też najlepiej. Wszystkie wady. Im bliżej kogoś poznajesz tym bardziej go lubisz, albo kochasz, ale tym więcej wad u niego zauważasz — wtrąciła się w końcu Margaret.

— I zaczynasz ich nienawidzić — dodałam, patrząc na nią porozumiewawczo.



Opowieść o zazdrościKde žijí příběhy. Začni objevovat