Kiedyś mi podziękujesz

7 1 1
                                    

Każdego dnia, wchodząc rano do łazienki, widzę w lustrze tę samą, wiecznie zmęczona twarz, na którą opadają niesforne kosmyki włosów.

W pierwszej kolejności podchodzę do umywalki, żeby przemyć buzię letnią wodą, a następnie nakładam na mokre policzki krem oczyszczający. Rozsmarowuję go sobie w okolicach brody oraz dokładnie na czole. Zanim się porządnie wchłonie i będę mogła go ostatecznie zmyć, minie przynajmniej pięć minut.

Mam wystarczająco dużo czasu, aby zlustrować swoje odbicie.
Opieram dłonie o marmurowy blat, po czym pochylając się odrobinę do przodu.
W bladym świetle lampki wiszącej nade mną, moja cera wydaje się być bledsza, niż w rzeczywistości. Zarazem idealnie komponuje się z pudrowo-różowymi włosami i niebieskimi oczami.

Przez moment przyglądam się sobie w skupieniu i już wiem, że nie obejdzie się jedynie na oględzinach wyglądu.

Mimo nastoletniego wieku, nadal mam bardzo dziewczęce rysy twarzy. Z ich powodu, jeszcze jakiś czas temu, rodzeństwo strasznie mi dokuczało. Problem rozwiązał się samoistnie, w dniu moich czternastych urodzin.
Od tamtego czasu minęły już blisko trzy lata, a ja nadal mam przed oczami tamten moment.

Chelsea i Garett dali się złapać rodzicom na gorącym uczynku. Biegli za mną po schodach, kiedy mama weszła do przedpokoju, trzymając w ramionach torbę z zakupami z SEARS’a. Gromki śmiech Chelsea urwał się niemal tak samo szybko, jak „Ty mały dzieciu…” niedopowiedziane przez Garett’a.

Skrucha bliźniaków, gdy zwisając przez poręcz schodów w połowie drogi na piętro, słuchali nagany mamy, zawsze wywołuje we mnie uśmiech.
Jeszcze długo po tamtym wydarzeniu, rodzeństwo schodziło mi z drogi.

Z docinkami koleżanek ze szkoły, a ściślej mówiąc w autobusie, wożącym nas do szkoły, uporałam się przez zwyczajne niezwracanie na innych uwagi.

Chociaż półtora roku temu zaczęłam ignorować przytyki dziewczyn o to, że z makijażem nadal wyglądałam, jak mała dziewczynka, to odtąd nie mam już życia na tyłach autokaru.

Sandy, która na co dzień obnosi się, jako prowodyrka wszelkich konfliktów z uczniami, więcej - nieuznająca argumentu: Odpuść sobie, bo zaczynasz robić się nudna, postanowiła uprzykrzyć mi życie do końca moich dni.

Początkowo, wspólnie z moją najlepszą przyjaciółką Rachel, znosiłyśmy dzielnie jej zołzowate teksty odnoszące się do mojego wyglądu. Nawet nie brałam ich na poważnie. Traktowałam jak coś, czym nie warto się przejmować. Swoim zachowaniem wyraźnie dawałam dziewczynie do zrozumienia, że nie mam zamiaru wchodzić z nią w polemikę, a tym bardziej rozpoczynać wojny.

Któregoś dnia Sandy postanowiła wykorzystać fakt, że Rachel się rozchorowała. Tak się dobrze złożyło, że zanim zdążyłam przejść więcej niż połowę autobusu, chłopak zajmujący zwykle dwa, środkowe miejsca, pociągnął mnie w swoją stronę.

Naturalnie, wszyscy nasi współpasażerowie zareagowali na to salwą śmiechu.

- Kiedyś mi za to podziękujesz! – syknął ciemnowłosy.

Trzymał mnie mocno za ramię, nie pozwalając mi się ruszyć. Byłam tak oszołomiona, że nie miałam nawet odwagi obejrzeć się przez ramię, by spojrzeć mu w twarz.

- Wszystko Ci wyjaśnię. Uwierz, że robię to dla Twojego dobra. Nie chcesz na razie wiedzieć co tu się działo, zanim przyszłaś -dodał.

Chłopak pośpieszył mi z wyjaśnieniami tak szybko, jak to było możliwe. Dogonił mnie na błoniach przed szkołą, zaraz po lekcjach. W pierwszej kolejności zwróciłam uwagę na burzę loków na jego głowie. Potem na fakt, że był bardzo przystojny, aż w końcu uświadomiłam sobie, że mówił do mnie, chociaż go nie słuchałam.

Gdy się śmiał, delikatny uśmiech wstąpił na moje wargi. Pamiętam dokładnie ten dzień. Słoneczny i bezchmurny. Zupełnie, jak nasze nastroje, kiedy wracaliśmy wspólnie do domu.
Wtedy poznałam jego imię.
- Harry! - przedstawił się, wyciągając do mnie dłoń.
- Miło mi. Betty - odparłam, patrząsając jego ręką.

Szliśmy ramię w ramię, co jakiś czas na siebie zerkając. Nim dotarliśmy do Masison Avenue, przy której mieszkam Harry opowiedział mi o tym, co zrobiła Sandy. Szybko się okazało, że - dosłownie - uratował mój tyłek.

Dziewczyna, wykorzystując moją nieobecność oraz nieuwagę kierowcy, wysmarowała keczupem całe siedzenie, które przez lata zajmowałam w autobusie. Gdy Harry mówił o tym, jaki ubaw miała przy okazji reszta uczniów, przyklaskująca dziewczynie, mimowolnie zrobiło mi się przykro.

Przez jakiś czas uważałam Sandy za swoją dobrą koleżankę. Często się zdarzało, że zapraszała mnie i Rachel na swoje imprezy, organizowane pod nieobecność rodziców. Chodziłyśmy do jednej klasy, miałyśmy wspólnych znajomych, a ona odwaliła takie świństwo.

Umówiliśmy się, że Harry następnego dnia skołuje puszkę niebieskiej farby. To był nasz wspólny pomysł. Nigdy później nie zrobiliśmy nic bardziej ryzykownego na terenie szkoły.

Uśmiecham się do swojego odbica w lustrze. A jeszcze bardziej na widok Harry'ego stojącego w drzwiach.

- Twój brat mnie wpuścił! - odpowiedział natychmiast, jak tylko zobaczył moje uniesione w zdumieniu brwi.

- Drobiazg - mówię ze śmiechem, kręcąc głową.

- Uf. Już myślałem...

- Lepiej nie myśl - wchodzę chłopakowi w zdanie, na co on przenosi na mnie naburmuszone spojrzenie.

- Wiesz co? - pyta udając, że jest obrażony.

- Tak, tak wiem - zgadzam się, przytakując głową.

Odwracam się przodem do chłopaka, gdy już jestem gotowa do wyjścia. W drodze do drzwi zaczesuję włosy w wysoki kucyk tak, że grzywka oraz część włosów z przodu opada mi na twarz.

- Mam niespodziankę dla naszej przyjaciółki - mówi Harry, nagle zmieniając temat.

- O! Co ta... - Nim kończę zdanie, chłopak wyciąga przed siebie rękę, którą miał schowaną za plecami. Aż przykładam dłonie do ust na widok tego, co Harry ma ze sobą.

Och, Sandy.
Będzie lepiej dla Ciebie, jeśli nie wejdziesz nam dziś w drogę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jesteś moim bohateremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz