Wstęp

21 1 2
                                    



LA 01.07.2017 godz.7:30 AM.

Od samego rana był to ciężki dzień. Ale ten ciężki dzień trwał już miesiąc. Miesiąc przygotowań, przepakowań, wysyłania na miejsce paczek z ubraniami, kupowania biletów na samolot, załatwiania mieszkania. I to wszystko po to aby dnia wylotu zaspać i prawie spóźnić się na samolot. Rodziców pożegnały już na swojej ulicy na której się wychowały, wchodząc do taksówki. Marzyły o tym odkąd pamiętały. Ten dzień był przepełniony ekscytacja, ale i strachem. Bo od tego momentu muszą stać się odpowiedzialne i samowystarczalne. Jadą same do innego stanu nie znając kompletnie nikogo. Wraz zakończeniem gimnazjum, zakończył się pewien okres w ich życiu. Nie mieszkają już z rodzicami. BA! Nie mieszkają z nikim z rodziny. Teraz będą mieć nowe pole do manewru. Czystą kartę którą w jakiejś części zapełni im ich wizerunek, w jakieś części tłum innych ludzie ale przede wszystkim one same. Mają dwa miesiące by rozeznać się w terenie.

Samolot 1.07.2017 godz.9:00

-Ja kurwa nie wierze że się nie spóźniłyśmy- powiedziała Vanessa

-Ale jakbyś mogła w tym swoim nie wierzeniu sunąć szanowne cztery litery, byłabym wdzięczna- odpowiedziała Sydney odgarniając kosmyk włosów z twarzy

-Przecież kurwa siedzę na swoim miejscu, o co ci chodzi?!

-O to że jakbyś siedziała normalnie to nie strzępiłabym ryja. ALE TY KURWA USIADŁAŚ PO TURECKU!!!- wydarła się Sy. 

-Dobra kurwa, jak zwykle przesadzasz- i tym oto sposobem zwróciły uwagę połowy pasażerów,

3940 kilometry później.

-Czujesz to?- zapytała Van stojąc już przy bagażach i mocno zaciągając się powietrzem NYC.

-Tak. Strasznie śmierdzisz.-Dogryzła jej Sy, za co dostało w brzuch.

-Nowe życie, lepsze życie.

-Tak dokładnie. Wszystko zaczynamy od nowa.

W tym samym czasie, inna dzielnica NYC

-CALUM ! CALUM CHIŃSKA PARÓWKO, RYŻO WPIERDALACZU!- Darł się Luke

-Czego chcesz?!- odezwał się mulat

-Gdzie jest słoik MOJEJ nutelli- zapytał blondyn.

-W mojej jamie brzusznej.

–No ty chyba kurwa żartujesz. Dobra. Znowu skończy się tak że wszystkim będziesz zabierał drugie śniadania bo przecież kogo obchodzi to że każdy ma swoje, ty pochłoniesz wszystkie!

-Ej chłopaki- odezwał się Ash- ja nie martwiłbym się na waszym miejscu drugim śniadaniem. Tylko tym jak wrócimy do szkoły skoro przez ostatni czas staliśmy się tak popularni?

- Ja bym się tym nie przejmowal- odpowiedział Michael- mamy jeszcze dwa miesiące wakacji i koncertowania.

Ten sam czas w innej dzielnicy NYC

-Możesz oddać mi łaksawie moje gacie które miesiąc temu wrzuciłeś do pralki- Ethan wszedł do pokoju brata

-Jakbyś sam robił pranie nie było by problemu- Grayson rzucił w niego upragnionymi bokserkami Tommy Hilfiger.

-Ja robię obiady!

-O właśnie co dziś będzie na obiad?

-Zamawiam pizzę- Ethan uśmiechnął się dumny

–No i kurwa właśnie tak robisz obiady. Jemy w tym tygodniu pizzę trzeci raz a jest czwartek

- No właśnie jeden obiad był inny

-Tak, to była chińszczyzna we wtorek.

Tak więc co łączy te wszystkie osoby? Zbieg okoliczności? A może to wszystko to po prostu zwykłe bełkotanie o paru osóbkach? Tego dowiemy się za jakiś czas.

Notka pod rozdzialem:

Aleksandra: Nie mogę się doczekać jak się to rozwinie. Szczerze mówiąc może być ciekawie. Leżę w łóżku chora ale gdyby nie to chodziłabym do szkoły. I mam ochotę zabić Nicole. Ona ma ferie i cały tydzień wolny. Ale koniec użalania się nad sobą. Miłego czytania i do napisania!

Nicola: Myślę że obędzie się bez zabijania bo dzieli nas parę tysięcy kilometrów. Strasznie podoba mi się jak to wygląda i mam milion różnych pomysłów na to jak może potoczyć się akcja. Póki co mam tydzień ferii, a Ola jest chora wiec szalejemy z pomysłami.

Milego dnia/ wieczoru❤️

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 10, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Better LifeWhere stories live. Discover now