1. Niemy krzyk i gorzkie żale

762 56 76
                                    

Hunter

Ciężkie drzwi wejściowe do domu Scottów zatrzasnęły się tuż przed moim nosem, pozostawiając za sobą jedynie głuchy dźwięk. Nie zdążyłem złapać za klamkę, gdy drzwi się zamykały, ale chwilę później pociągnąłem za nią, wchodząc do środka. Początkowo wydawało mi się, że panuje tam niczym niezmącona cisza. Im dłużej stałem jednak w korytarzu, tym więcej słyszałem. Stary zegar, prawdopodobnie sprzed drugiej wojny światowej, wiszący na końcu długiego korytarza, tykał, wybijając kolejne minuty. Minęło dokładnie sześćdziesiąt sekund od przekroczenia progu tego domu. Nie przejmując się ściągnięciem eleganckich butów, ruszyłem przed siebie, powoli zaglądając do każdego pokoju, który znajdował się wzdłuż holu. Sprawdziłem kolejno kuchnię, jadalnię i schowek na miotły, kiedy w końcu stanąłem na idealnie wypolerowanych panelach w salonie.

Ale tego dnia salon Scottów nie przypominał mi tego ciepłego, przytulnego miejsca. Po raz pierwszy panował tam nieprzyjemny chłód i gorycz. Czułem ją w powietrzu, miała ohydny zapach smutku i rozczarowania. Miałem wrażenie, że w salonie panował zupełnie inny klimat, niż kilka centymetrów dalej, w głąb korytarza. Przełknąłem ślinę, sunąc mętnym wzrokiem po ciemnych zasłonach, sięgających podłogi, stole, okrytym czarnym obrusem, a także po zastawie, piętrzącej się na blacie obszernej komody. Czułem, że pod materiałem garnituru moje ciało okrywa gęsia skórka, zrobiło mi się niedobrze od zapachu kadzidełek, których nigdy wcześniej tam nie widziałem. Poluzowałem krawat, a potem wreszcie otrząsnąłem się z amoku, słysząc czyjeś kroki na piętrze.

Odwróciłem się, chcąc wyjść z salonu, ale wtedy ujrzałem, jak ktoś zbiegał po schodach. Niemal przywarłem do framugi, kiedy w drzwiach minęła mnie postać mojej przyjaciółki. Nawet na mnie nie spojrzała, bo ze wzrokiem wbitym w stół szła przed siebie, ściskając w dłoni kolorowe nożyczki do papieru, których używała w dzieciństwie.

– Co robisz? – zapytałem, ale ona nie odpowiedziała.

 Nie mogłem się ruszyć, nie wiedziałem, do czego zmierza. W końcu dziewczyna z całych sił chwyciła za czarne nakrycie stołu i pociągnęła je, zsuwając obrus wraz z drewnianą cukiernicą, pilotem do telewizora i stosem kopert z wizerunkiem klepsydry.

– Hillary, przestań!

Ocknąłem się, kiedy wszystkie te rzeczy spadły z blatu. Cukiernica głośno uderzyła o podłogę, natychmiast rozsypując wokół cukier, a pilot zgubił klapkę, która zabezpieczała baterie. Jedynie koperty były nietknięte. Podbiegłem do dziewczyny i złapałem ją za ramiona, ale ona zaczęła się szarpać.

– Puść mnie, do cholery! – krzyknęła łamiącym się głosem.

Jej czarna sukienka plątała się wokół moich nóg, kiedy próbowałem zamknąć ją w swoich objęciach i powstrzymać od zrobienia jakiegoś głupstwa.

– Uspokój się, Hillary – warknąłem w końcu, a kiedy tylko dziewczyna usłyszała mój ostry głos, jej ruchy zwolniły. Upuściła nożyczki, które z łoskotem upadły tuż pod jej baletki, a potem osunęła się jak szmaciana lalka.

Teraz idealną ciszę, zmąconą jedynie przez tykanie zegara, przerwał jeszcze jej szloch. Hillary płakała. Wisiała w moich ramionach, usilnie próbując nabrać powietrza, wyjąc wniebogłosy. Poczułem ukłucie w sercu, kiedy odwracałem ją ku sobie. Natychmiast objęła mnie za szyję, wtulając twarz w moją koszulę. Uniosłem dłoń do jej złotych włosów, a potem pogładziłem ją po nich, szepcząc pod nosem słowa „jestem z tobą".

– Nie mogę... Ja nie... – usiłowała powiedzieć, jednak szybko przerwała próbę. – Pomóż mi.

 Nie wiedziałem, jak mogłem jej pomóc. Po raz pierwszy w życiu czułem się okropnie bezradny. Tuliłem ją, ale wiedziałem, że to za mało. Wiedziałem, że potrzebowała czegoś, czego nie mogłem jej dać. Oboje potrzebowaliśmy pomocy.

Cold Phoneحيث تعيش القصص. اكتشف الآن