*Rozdział 8*

1K 114 8
                                    

Marinette

Z rozbawieniem patrzyłam na lecącego przede mną Plagga. Szłam razem z Adrienem, podtrzymując go, aby nie upadł.

- Nie ma mowy, że będę walczył! Przez tysiąc lat nie miałem w pyszczku sera! Jak w ogóle śmiecie mnie o to prosić?!

Bawiło mnie jego zachowanie. Przecież w tej chwili nie jest najważniejszy! Chociaż gdybym mu to powiedziała, to raczej pogorszyłabym tylko sytuację.

Zanim się obejrzałam dotarliśmy na miejsce gdzie pozostawiłam Alyę. Siedziała na ziemi, cała zapłakana tuląc jakiegoś chłopaka do piersi. Musiała go bardzo kochać. Posadziłam Adriena na ziemi i pogładziłam go po policzku.

Byłam już przemieniona. Teraz tylko dopilnować, aby nie poszedł za mną.

- Marinette, co ty robisz? - spytał spanikowany, kiedy delikatnie odgarnęłam jego włosy. Wiedziałam jednak, że nie tego dotyczy jego pytanie.

- Muszę pokonać Władcę Ciem - od razu chciał wstać, ale go powstrzymałam.

- Nie pozwolę ci iść samej. Już raz cię straciłem, nie przeżyję tego ponownie.

- Adrien. Zawsze byłam i zawszę będę przy tobie. Choćby nie wiem co - oznajmiłam, przytulając się do niego.

Nadal był słaby. Nie może walczyć w takim stanie.

- Nie pozwolę ci - objął mnie mocniej. Nie chciał mnie puścić.

Objęłam jego twarz dłońmi. W jego oczach dostrzegłam łzy. Wiem, że się bał o mnie, ale nie mamy innego wyjścia.

- Obiecuję, że wrócę.

- Kochanie, proszę... Dam radę...

- Ledwo chodzisz. Po za tym Plagg już wystarczająco się namęczył. Przypilnuj Alyi.

Pocałowałam go szybko i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, pobiegłam szukać Władcy Ciem.

***

Weszłam do wielkiego pałacu. Przerażała mnie ilość krwi i zwłok, leżących w drodze tu. Na dodatek musiałam walczyć z akumami i opętanymi. W końcu jednak udało mi się znaleźć odpowiednią salę.  Władca Ciem siedział na swoim tronie. Uśmiechał się kpiąco w moją stronę. Chwyciłam swoje jojo.

- Cóż za miłe spotkanie. Dawno się nie widzieliśmy Biedronko.

- Zdecydowanie zbyt dawno. Już zapomniałam jak parszywą masz gębę - warknęłam.

Niewiele myśląc zaatakowałam go. Widocznie się tego nie spodziewał. Zawsze najpierw się zastanawiałam zanim coś robiłam, ale teraz wole iść na żywioł. Zdecydowanie za długo spędziłam czasu w tamtym wymiarze.

- Szczęśliwy traf! - krzyknęłam.

Ucieszyłam się widząc w mojej dłoni miecz. Szczęśliwy traf jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Bardzo szybko zamachnęłam się mieczem. Mam nadzieję, że nie jest całkowicie nieśmiertelny. Z jego rozciętego ramienia poleciało trochę krwi, jednak bardzo szybko rana się zagoiła. No to mam problem.

Odepchnął mnie od siebie i chwycił swoją laskę. Był naprawdę silny.

- Aż tak bardzo nie podobało ci się bycie trupem? - spytał, kiedy uderzyłam plecami o ścianę.

- A chcesz się przekonać? Zabiję cie i będziesz wiedział jak to jest - odbiłam się od ściany i związałam jego nogi.

Rzucił się na mnie. Było to tak niespodziewane i chaotyczne, że nie byłam w stanie się obronić. Upadłam na podłogę.

- To nie może się tak skończyć - szepnęłam sama do siebie.

Nie mogę go zostawić. Chwyciłam miecz i bardzo szybko się podniosłam. Przebiłam jego ciało na wylot.

- Marinette! - usłyszałam krzyk Adriena.

Był przemieniony. Chwycił swój kici kij i odepchnął ciało Władcy Ciem ode mnie. Upadł nieprzytomny na ziemię.

- Miałeś zostać.

- Nie dałaś mi czasu, aby się sprzeciwić - powiedział lekko urażony.

- Co z nim zrobimy? - spytałam.

- Od wieków nie zdejmował miraculum. Pewnie dzięki temu jest nieśmiertelny.

To jest jakiś pomysł. Zdjęłam Władcy Ciem miraculum. Oślepiło mnie jasne światło. Po chwili zamiast ciała zobaczyłam proch.

- Czyli mamy go z głowy - uśmiechnął się Adrien, obejmując mnie.

- Trzeba ukryć miraculum, tak aby nikt nigdy go nie znalazł. Ale najpierw musimy naprawić świat. Niezwykła Biedronka!

*****

Jeszcze tylko epilog i mogę zaczynać swój "urlop".

Myślę, że pojawi się za jakąś godzinkę.




OpętanyWhere stories live. Discover now