Śmierć

141 12 0
                                    

Ostatni dzień spędzony nad morzem. Mimo, że słońce przykryły chmury było ciepło. Postanowiłam więc ubrać obcisłego crop topa, krótkie jeansowe spodenki i bluzę aka jeansówkę. Była godzina 09:41, więc postanowiłam wziąć już swoje rzeczy na podróż. O 10 wymeldowaliśmy się z pokoju i pojechaliśmy na plażę. Jednak ku zaskoczeniu moich rodziców była wywieszona czerwona flaga. Postanowili więc zważywszy na to, że jest niedziela pojechać do kościoła kawałek od miasta w którym się znajdowaliśmy. Droga nie zajęła dużo czasu, miałam właśnie wejść do pomieszczenia. Kiedy jeden z ministrantów powiedział mi, że nie mogę wejść w takim stroju. Moi rodzice weszli już chwilę przede mną do budynku, więc postanowiłam nie kłopotać ich tym.

Skierowałam się w stronę samochodu i oparłam się o niego lekko. Spojrzałam w górę na chmury, które przed chwilą wydawały się białe. W tym momencie były szare, a całe niebo było nimi usiane. Postanowiłam nie czekać na rodziców i deszcz, więc skierowałam się do pobliskiego lasu. Szłam obok rozłożystych drzew, których korony przesłaniały zachmurzone niebo. Po jakiejś chwili znalazłam się na dużej polanie z wielkim dębem na środku. Zdecydowałam się na nim usiąść, jednak skończyło to się moim upadkiem.

-W taki sposób na pewno ci się nie uda - usłyszałam za sobą jakiś głos.

-A co ty możesz o tym wiedzieć - ponowiłam próbę wspięcia się, jednak skończyło to się tak jak poprzednio..

-Wiem więcej niż mogłoby się wydawać - podszedł do mnie brunet na oko miał gdzieś 19 lat i podał mi rękę.

-W to nie wątpię - złapałam jego dłoń i wstałam.

Niestety siła z jaką mnie pociągnął spowodowała, że wpadłam na jego klatkę piersiową.

-Dzięki - uśmiechnęłam się i odsunęłam lekko.

-Nathaniel Barton - wyciągnął w moją stronę rękę z wielkim uśmiechem.

-Shari Lapena - uścisnęłam jego rękę. - To powiesz mi jak tu wejść? - wskazałam na drzewo.

-Wejdź od drugiej strony - uśmiechnął się ukazując dołeczki.

Obeszłam drzewo i zobaczyłam idealnie rozstawione gałęzie.

-Dzięki - weszłam na dąb, a zaraz za mną wszedł Nathaniel.

-Ile masz lat? - zapytał kiedy usiadł na jakiejś gałęzi.

Zaczęłam z nim rozmawiać, w jego towarzystwie czułam się swobodnie. Dowiedziałam się, że ma 18 lat. Od dziecka mieszka w tym mieście, do tego tak samo jak ja interesuje się muzyką i tańcem. Niestety wszystko co piękne musi się w końcu skończyć.

-Słuchaj Nathan, powinnam już iść - powiedziałam do chłopaka.

-Tak szybko? - przytulił się do mnie. - Zostań jeszcze trochę - uśmiechnął się do mnie.

-No dobrze, ale tylko chwilę - odwzajemniłam uśmiech i wtuliłam się w ciało chłopaka.

Już dawno zeszliśmy z drzewa, bo było nam nie wygodnie. Jako, że mi było zimno Nathan postanowił mnie przytulić, aby mnie rozgrzać.

-Jesteś cudowna - powiedział po chwili ciszy.

-Ty też - pocałowałam go w policzek.

Nagle zza krzaków wyskoczyła grupka chłopaków.

-A co to za gołąbeczki? - warknął jeden.

-Nie twoja sprawa - powiedział szybko Nathan i wstał, a ja zaraz za nim.

-Niezła dupa -powiedział uśmiechając się do mnie obleśnie.

Cofnęłam się lekko, wtedy wpadłam na Nathana, a on mnie mocno złapał za barki.

-Dlatego jest moja - powiedział ściskając mnie mocniej.

-Spokojnie starczy dla wszystkich - powiedział wychodzący zza tłumu jakiś facet i w tym momencie zaczęłam żałować każdej decyzji podjętej dzisiejszego dnia. - No niezła, niezła - złapał mnie za brodę i dokładnie obejrzał. - Spisałeś się Tom - uśmiechnął się do chłopaka, który mnie obejmował.

-Mówiłeś, że nazywasz się Nathan! - zaczęłam wrzeszczeć i się wyrywać, co było złą decyzją, bo odpięłam swoją bluzę pokazując swój brzuch.

-No, no, no jest na co popatrzeć - przyszpilili mnie do drzewa, a najstarszy z nich zaczął dotykać mojego brzucha.

-Zostawcie mnie! - krzyczałam, jednak to nic nie dało.

Po małej chwili zaczął padać deszcz, a moi oprawcy pozbawili mnie po części ubrań. Zaraz potem poczułam piekący ból w dolnej części ciała, przez co na moich policzkach pojawiły się łzy.

-Dawaj suko, wiem że to lubisz - powiedział chłopak aka Nathan.

-Kiedyś cię znajdę i przysięgam, że cię zabiję - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Nie pierdol niepotrzebnie tylko rób tego loda - uderzył mnie w twarz.

Robiłam, co mi kazali, to było najbezpieczniejsze. W końcu wszyscy mnie zgwałcili, pobili i odeszli. Zostałam sama na deszczu w podartych ciuchach. Postanowiłam się pozbierać i wrócić na parking. Czołgałam się po ziemi, a w mojej głowie słyszałam tylko dwa słowa „ZIMNO MI". Po pewnym czasie udało mi się wstać. Zaczęłam iść najszybciej jak mogłam, jednak trzęsące ciało mi na to nie pozwalało. Byłam na skraju wyczerpania, kiedy nagle zobaczyłam grupkę ludzi przy wejściu do lasu.

-Pomocy - krzyczałam ile miałam sił, jednak to nic nie dało.

Nagle ta grupka zaczęła się do mnie zbliżać.

-Proszę pomóżcie - powiedziałam podchodząc do nich na tyle ile mogłam.

-A co my możemy? - powiedziała jakaś dziewczyna.

-Zadzwońcie po karetkę, albo po policje. Zgwałcili mnie - powiedziałam lekko łamiącym się głosem.

-Nie żartuj, pewnie sama dałaś dupy i się gdzieś przewróciłaś - zaczął się śmiać jeden z chłopaków, a zaraz za nim cała reszta.

-Lepiej idź na autostradę i czekaj na nadzianych kolesi, którzy ci zapłacą - podszedł do mnie jakiś blondyn i mnie uderzył.

-Co ty robisz? - krzyknęła dziewczyna.

-To na co zasługuje taka szmata - splunął na mnie.

-Szmaty to ty używasz do podłogi! - dziewczyna zaczęła mnie bronić, a po chwili wzięła mnie pod ramię i skierowała się ze mną w stronę parkingu.

-Dziękuję - powiedziałam tak głośno jak tylko mogłam.

-To nic takiego - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. - Co się tak właściwie stało?

Opowiedziałam jej wszystko tracąc przy tym resztki sił. Dowiedziałam się też, że dziewczyna nazywa się Eve Chase i wie kto mnie pobił.

-Eve - spojrzałam na nią. - Zimno mi - powiedziałam i zamknęłam oczy.

-Shari, proszę nie... - usłyszałam głos dziewczyny, później było cicho, ciemno. Jednak po chwili ujrzałam białe światło i mojego brata, który zginął rok temu w wypadku.

Pobiegłam i się do niego przytuliłam, tak bardzo brakowało mi jego ciepła, miłości, szczęścia które od niego biło.

-Witaj w nowym życiu - powiedział uśmiechając się do mnie.

Oczami Eve...

Po pewnym czasie przyszli rodzice dziewczyny. Mama Shari zadzwoniła po pogotowie, a jej tata próbował ją reanimować, jednak nic nie przyniosło skutków.

Pojechałam z nimi do szpitala, gdzie potwierdzili zgon dziewczyny. Przyczyną śmierci było zamarznięcie i krwotok wewnętrzny. Tego samego dnia poszłam na policję i opowiedziałam im wszystko, to co Shari opowiedziała mnie. Po wizycie na komendzie odwiedziłam moich starych przyjaciół i powiedziałam im, że dziewczyna zmarła. John, chłopak który ją pobił, od razu poszedł na komisariat. Następnego dnia złapano sprawców gwałtu, wszyscy się przyznali. Zostali skazani na dożywocie.

Jednak to i tak nie wynagrodzi nikomu tego, co się stało. Mimo, że jej nie znałam wiedziałam, że nikt nie zasługuje, żeby go traktowano jak szmatę. Cały czas mam ją przed oczami jak mówi ostatnie słowa „Zimno Mi".

Zimno Mi |ONE SHOT|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz