Droga którą nie chciałeś kroczyć, ale jednak to zrobiłeś.

9 1 0
                                    



Nikogo nie zaskoczę mówiąc, że to był dzień typowy. Szczerze mówiąc nawet dla mnie moje życie z dnia na dzień jest tak pełne i puste jednocześnie. Zastanawiam się, którą wersją siebie jestem dzisiaj. Tą dziewczyną która zatopiona z nosem w książce nie przejmie się nawet nadciągającym kataklizmem czy wciągniętą w wir zabawy? Z pewnością druga opcja dziś odpada. Rozmyślam nad wieloma sprawami, i nic mi dzisiaj po szaleństwach codzienności. Wracając ciemną uliczką dreszcz przebiega mi po plecach. Cichy gdyby mógł wydać dźwięk. Na pewno jest ciągły i dojmujący. Chłodne powietrze otacza mnie z każdej strony nie dając mi o sobie zapomnieć. Najbliższe latarnie rzucają nikłe żółtawe światło jak dawno wyciśnięte cytryny, które jeszcze nie zostały wyrzucone. Może ktoś o nich zapomniał. Przyśpieszyłam kroku i zaczęłam biec. Tak naprawdę nie bałam się wracania ciemną nocą, to z pewnością nie to. Przecież to coś normalnego. Każdy tak robi. Po prostu to moje dziwne urojenia. Jeśli coś wejdzie mi w krew nie wyjdzie tak szybko. Najmniejsze przyzwyczajenia zostają ze mną na długi czas. Bardziej skupiona niż jeszcze przed chwilą biegłam rozglądając się dyskretnie na boki. Zapytana nie umiałabym jednak odpowiedzieć czego oczekiwałam w tej ciemności. Słyszałam lekkie szelesty. Dźwięki wydawane przez liczne drzewa dookoła mnie. Narastały. Coraz bardziej szeleszczące szeleściły szybko, nieprzerwanie jakby jednym rytmem. Linia która prowadziła je wszystkie. Może to głupie – pomyślałam. Czym ja się przejmuję. A jednak nie były to codzienne okoliczności. Dźwięk niesłyszany w ciągu dnia w nocy tej żył własnym życiem. Coraz bardziej zdenerwowana innością tej nocy przeczesywałam okolicę już bez skrępowania. Nadal nie zdolna do zaobserwowania czegokolwiek dziwniejszego od tych dźwięków. Jak zwykłe drzewa mogą tak hałasować? W oddali zobaczyłam drzwi, mruganie nie sprawiło że zniknęły. Pojawiły się jednak w ścianie w której jeszcze mogę to przysiąc, chwilę temu ich nie było. Siłą rozpędu nacisnęłam klamkę. Szelesty osiągnęły kulminacyjny moment , a przynajmniej tak mogłoby się wydawać ewentualnym postronnym osobom. Dla mnie było to zbyt dziwne nie byłam już niczego pewna w tym momencie. A w głowie miałam tylko jeden nieprzerwany dźwięk. Zatrzasnęłam drzwi. Byłam już jednak gdzieś indziej. Fabryka, która ukazała się moim oczom to dopiero początek. Naiwna myślałam że znalazłam wyjście. To jest początek czegoś czego sama nie umiałabym wytłumaczyć.

Ciemne drzwi, które według mnie powinny być mniej zadbane. Kontrast ciemnej uliczki, z tym co ujrzałam był bijący po oczach. To wcale nie wydaje się podejrzane – mówił mój wewnętrzny głos. Jednak brnęłam w to dalej. Korytarz przed moimi oczami stalowo szary, sterylny, chociaż nawet nie powinnam nazywać go korytarzem. Nazwanie go tak nie byłoby poprawne. Ta długa przestrzeń prowadziła do ogromnej hali. Hali, która była pełna manekinów. Krawieckie sylwetki były wszędzie. Beżowe, szare i w innych wypranych z życia kolorach stały w chaotycznych rzędach czekające na tworzyciela, albo kogo kto w końcu zająłby się nimi. Nie mam pojęcia co, i jak to co widzę ma związek ze mną. Kręcąc głową przesuwałam się wzdłuż nieskazitelnie szarej ściany. Za późno żeby się wycofać gdyż moja ciekawość nie dałaby mi spokoju. Jest chociaż jeden plus. Nie słychać tutaj tych irracjonalnych szmerów i świstów. To nie było coś naturalnego. Z drugiej strony postacie na metalowych stelażach otoczone cienkimi pobrzękującymi łańcuchami to też nic normalnego, a przynajmniej nic na co można trafić z ciemnej uliczki w środku miasta. Żółte światło było nawet tutaj. Trochę pełniejszej bary jednak nadal nie dawało poczucia bezpieczeństwa. Wielka przestrzeń wyglądała jak zaplecze fabryki opętanego twórczą manią mistrza krawiectwa. Z bijącym sercem cofałam się do drzwi. Koniec tego zwiedzania Alisa. Nie. Nie. Ani kroku do przodu, wracam, i nie wplątuję się w nic tak dziwnego. To nie jest dobra pora na to. Nigdy nie jest, ale nigdy jest moim zawsze. Uchyliłam drzwi i nie było słychać nic. Nie było też drzew. Stanęłam jak wryta. Co się do cholery stało? – szepnęłam do siebie teraz już wytrącona z równowagi. Nie zostało najmniejszego po nich śladu. Tylko łąka, ostre bijące po oczach słońce i coś co wydawało się serpentynową łuną o burgundowym odblasku. Wtem zabrzmiał głęboki, tubalny glos. Witajcie ci, którzy wstąpiliście do mojego królestwa. Droga wstecz wam zamknięta została. Powitajcie demoniczny świat snów którego jestem władcą niekwestionowanym. Od dzisiaj wszystkie wasze noce należą do mnie. Noce a dni dane tobie i innym również moje się staną. Nie- ryknął nie uznaję sprzeciwów. Nie pytajcie kim jestem, ani skąd pochodzę. Jestem dla was tylko niematerialnym bytem demona. Nieskończonością górującą nad tą krainą, i to powinno wystarczyć wam. To co widzicie to cały mój świat. Królestwo iluzji, domena krętaczy i ostoja irracjonalności godna samego mistrza Dalego. Głos płynął z nieboskłonu, przechadzając się nie zauważyłam by w jakimkolwiek miejsca był mniej donośny lub niknął. Nie dało się od niego uciec, był wszechobecny. Niewidoczny, ale jednak obecny. Przenikał w głąb moich kości podporządkowując w pewien sposób zasłyszanym słowom moje ciało.

Jak

Jak mogłam trafić do świata snów, skoro nawet nie spałam kiedy odnalazłam te drzwi. Czy to możliwe, że moje życie było nie do końca tym czym myślałam że jest? Czy nie było tak spokojne i pełne wydarzeń na które nieustannie czekałam? Czekanie było tym co je spajało w całość i nadawało sensu. Teraz już tego nie ma. Nie ma ciepłej herbaty o poranku i słońca które razem ze mną witałoby każdy nadchodzący dzień. Tylko ja Alise i świat demonów, sennych miraży. Nie umiem się bać na tą chwilę, nie wiem nawet czego powinnam. Ta nagła zmiana sytuacji rozstroiła mnie. A jedyne co widziałam w oddali to nowoczesne miasto. Świetlne refleksy padały z niego w każdą stronę tworząc niesamowite efekty. Jednak to wszystko było nie tak, jeszcze bardziej nie tak niż niewidzialny demon i piekielny głos z nieba. Wylądowałam w obcym świecie, w dodatku przerażająco nienormalnym. Demon, glos, uwięzienie to wszystko co w tej chwili miałam w głowie. Nie umiałam zebrać myśli. Nic nie miało sensu. Jego brak stał się najwidoczniej czymś budującym ten świat i wbrew wszelakiej logice nadającej mu jakiś sens. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Głos nadal dudnił mi w uszach, zmuszając do zaakceptowania nowej sytuacji której zostałam postawiona. Jedyne co mi pozostało to wkroczyć do miasta i dopiero poznać to co mnie czeka.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 13, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

DemonisjaWhere stories live. Discover now