[1] Show must go on

690 90 65
                                    

Jak mnie irytują te ciągłe reklamy! Dopiero co uporządkowałam skrzynkę odbiorczą, a już zdążył powstać kolejny śmietnik.

Ludzie, nic od was nie kupię, jeśli nie dacie mi zarobić.

Kliknęłam niewyraźną strzałką w najnowszą wiadomość od Marshalla i odczekałam pół minuty zanim "malutkie lasso" zakręciło się siedem razy. Ku mojej radości mail się otworzył, a wraz z nim moje usta ze zdumienia. Omal nie spadłam z krzesła, ale w ostatniej chwili udało mi się utrzymać równowagę.

Na niedużym ekranie, mojego skromnego laptopa, widniała surowa fotografia drobnej brunetki w policyjnym uniformie.

To byłam ja.

Ale...
Jak to możliwe? O cholera.

Istnieje kilka możliwości.
Photoshop, skutki upicia albo jakiś zwariowany naukowiec maczał w tym palce. Biorąc pod uwagę dzisiejszy postęp nauki, sklonowanie człowieka to całkiem możliwa kolej rzeczy.

Ale nie, nic z powyższych.
Założyłam moje okulary w bordowych oprawkach i widzę teraz wyraźne różnice. Dziewczyna ma bardziej wydajne kości policzkowe i leciutkie piegi, rozsypane niczym czekoladowa posypka w okolicach zgrabnego nosa.

Z bólem serca stwierdzam, że to ją natura hojniej obdarowała urodą.

I jak tu nie popaść w kompleksy?
Ale co bardziej istotne.
Kim właściwie jest ta dziewczyna?

Rose Greenberg odpada.
Opis blondynki z błękitnymi oczami i porcelanową cerą zupełnie nie pokrywa się z załączonym obrazkiem. Chyba, że testuje przebrania na hallowen i wygrała jej przyszła porywaczka. Zabawne.

- Dobry dzień, Dalton. - Niespodziewany pisk krótkofalówki, swawolnie rzuconej na łóżko obok, uderzył w mój lewy bębenek. Mój szef nie wie, co to kultura. - Dostałaś maila, tak więc poznaj swoją sobowtórkę. Yowita Jones to jedna z kadetek Akademii Wilsona, a zarazem nasza szansa na dostanie się do środka.

Teraz wiem, dlaczego to akurat mi przypadło to nadzwyczaj dobrze opłacane zlecenie.

Wyciągnęłam dłoń w kierunku gadającego ustrojstwa i lekko ściszyłam nieprzyjemne szumy bocznym przyciskiem.
Jaka uciecha dla uszu.

- Jutro ma pierwszą nocną zmianę w akademii policyjnej i chyba domyślasz się, co to oznacza. - Smith przybrał typowy jak na siebie sposób przekazywania niepełnych informacji. Tylko bystrzy etatowcy mogą z nim współpracować.

- Świetna okazja do podmiany - powiedziałam ospale, przytrzymując duży, granatowy guzik krótkofalówki. Pomijam już fakt, że mój głos brzmiał jak jęki kota obdzieranego ze skóry, bo tak się dzieje każdego poranka.

- Bingo! - wrzasnął uradowany i usłyszałam charakterystyczne echo klaśnięcia w dłonie. - Dlatego przestudiuj artykuły o pracy w policji, albowiem wkrótce podszyjesz się pod jedną z nich. I co najważniejsze. Nabrał nieco urzędowego tembru głosu - Twój nowy wspólnik cały czas będzie stacjonował przy akademii i to on przekaże ci dalsze instrukcje. Przesyłam ci jego dokładny adres.

Złowiłam uchem trzy pojedyncze, wybitnie donośne szczeknięcia - odgłos przychodzącego SMSa, a krótko po nich dysonans pukania do drzwi. Będziemy mieli gościa...

- Muszę kończyć - powiedziałam ledwo słyszalnym szeptem. Ktoś dobija się do pokoju.

- Masz dwa tygodnie, Dalton. I nie waż się wracać do Nowego Orleanu bez narzeczonej boksera. - Rozmówca zza oceanu również starał się mówić o pół tonu ciszej, co w jego wykonaniu i przy wypowiadanych słowach brzmiało dość upiornie. - A teraz show must go on! Udanych łowów.

Marshall, to człowiek o wielu twarzach.
Jak ten Grey albo... Światowid.

Schowałam krótkofalówkę pod poduszkę i jednym, niewymagającym susem doskoczyłam do drewnianych drzwi. Hostelowe pokoje nigdy nie odznaczają się ogólną przestrzennością.

- Kto tam? - zapytałam z nadzieją, że osoba po drugiej stronie nie spłoszy się na dźwięk mojej porannej chrypki. Chyba źle bym się czuła z etykietą "postrach na dzielni".

- Starsza pani z pokoiku obok. - Brzmiało niegroźnie, toteż chwyciłam za klamkę i wychyliłam delikatnie głowę na korytarz, żeby szybko przeskanować wygląd przybysza.
Wyraźne zmarszczki, ukryte pod toną taniego pudru oraz ogarniający jasny róż długiej, poliestrowej sukienki, wywołały u mnie nie mały oczopląs. Zdjęłam okulary, żeby ciut ukrócić wzrokową katuszę i tak wywijając nimi pełne dwa kółka stanęłam w całej okazałości w progu pokoju. - Tu nie można trzymać psów -powiedziała z pretensją.

Naprawdę muszę rozważyć zmianę dzwonków. Już trzecia tego typu sytuacja ma miejsce.

- To tylko dzwonek SMSa - wyrecytowałam bez emocji stałą formułkę.

- Dzwonek SMSa? Co za głupia technologia - fuknęła, zakładając ręce na krzyż i przyjmując formację Drama Queen - A odgłos rewolweru, to też Pani ma? Chore, no chore to wszystko. - odmaszerowała oburzona do swoich czterech ścian, mamrocząc przy tym coś pod nosem.

Jakaś przewrażliwiona na tym punkcie.

Kiedy zdezorientowana drapałam się po głowie, do moich nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach dymu papierosowego. To z podwórka. Podeszłam do korytarzowego okna i już chciałam je zamknąć, kiedy moją uwagę przykuł tajemniczy samochód zaparkowany pod pobliską latarnią. Ciemny mustang z fioletowymi kołpakami. Okulary ponownie wskoczyły mi na nos i dzięki naszej owocnej współpracy, udało mi się dostrzec niewielką naklejkę z tyłu maszyny.

Rekin trzymający w pysku martwego szczura. Nieżywego, obleśnego szczura...

O ty w mordę rekina!
Czyli jednak gadania o tajnej szajce, zaprowadzającej swój "własny porządek", były prawdziwe. Szukam pamięcią padających słów na ten temat od moich kolegów z fachu.

~ Tajniacy w idealnie wypastowanych lakierkach.

~ Karzą przestępców, sami popełniając przestępstwo.

~ Znajdą cię, zabiją i zmyją się niezauważeni.

~ Strzeż się rekina z martwym szczurem na zębach.

~ Zobaczysz - spierniczaj.

Za późno...
Koło ekskluzywnego auta pojawiło się dwóch uzbrojonych typów wypalających końcówkę papierosów. Złapali mnie wzrokiem i trwaliśmy dłuższą chwilę w intensywnej wymianie spojrzeń.

No to wpadłam.

*****
Hello, jak wrażenia po pierwszej części? Rozdziały będę starała się dodawać w miarę regularnie, co tydzień. Aczkolwiek myślę, że istnieje pewien sposób na przyspieszenie tego tempa pracy ;)

Komentarz + gwiazdeczka = motywacja
Zbieram na twórcze paliwo!

Xx.Kalosz

Many-ManyWhere stories live. Discover now