Rozdział 1: Imbirowe sny panny Lorelei

Zacznij od początku
                                    

— Powinniśmy już iść — ponaglił ją brat, zbierając ich nieliczne bagaże. — Nie masz innego odzienia? Przecież ty zmarzniesz!  — skinął głową w stronę ciemnofioletowego, pięknie zdobionego sari. — Anglicy nie przywykli do takich widoków... Tak nie wypada...

— Martwisz się o moje odzienie, gdy nie mamy nawet pieniędzy na dorożkę — spostrzegła, trzesąc długimi, wiszącymi kolczykami.

— Jak tylko odbijemy się od dna, kupię ci najdroższe i najpiękniejsze futro na świecie — obiecał.

— Mam nosić na sobie zwłoki? — zmarszczyła brwi. — Durga, weź Timophiego! — zawołała swoją hinduską służącą i przekazała jej kota.

Zwierzę leniwie spoczęło na aksamitnej poduszce trzymanej przez wysoką hinduskę ze złotym kolczykiem tkwiącym w haczykowatym, drobnym nosie.

— Nie musi to być w takim razie futro... — zmieszał się Lucien, gdy Lorelei wyminęła go z obojętnością, a służka podążyła posłusznie za nią. — Witamy w Londynie! — dodał sarkastycznie i ruszył do wyjścia, potykając się o własne bagaże.

Stanął na kładce i rozejrzał się wokół. Otaczały go zdezelowane doki, a spośród nich wypełzali pijani marynarze. Głośno klnęli, co chwila wybuchając niepohamowanym, przypominającym ryk zarzynanego prosiaka śmiechem. Porządny port dla ludzi z pieniędzmi znajdował się znacznie dalej.

— Chodźmy stąd, zanim ktoś nas obedrze z resztek godności — zaproponował.

Gęsta i ciężka mgła spowijała stolicę razem ze swoją nieodłączną towarzyszką: mżawką. Krocząc śliskim chodnikiem po zatłoczonej ulicy, przybysze swoim wyglądem zciągali na siebie uwagę zaciekawionych przechodniów, co jeszcze bardziej irytowało Lorelei. Czuła się jak tresowana małpka w cyrku. Tymczasem czekała ich piesza, kilkunastomilowa podróż za miasto, ponieważ ostatnie pieniądze wydali na przedostanie się z Francji do Wielkiej Brytanii.

W pewnym momencie Lorelei zatrzymała się przy odpoczywającym na poboczu dorożkarzu. Mężczyzna popalał fajkę, trzymając cylinder na kolanach.

— Przepraszam! — zawołała z silnym akcentem.

Dorożkarz podniósł wzrok, spojrzał wprost na nią i zaniemógł. Tęczówki dziewczyny przybrały krwiście czerwony kolor.

— Zabierzesz nas bez żadnej opłaty do posiadłości Underhillwitch — wyszeptała i po chwili oczy odzyskały swoją naturalną barwę.

Mężczyzna pokiwał głową i natychmist zerwał się z kozła, by pomóc im z bagażami.

— To jedna z tych sztuczek, których nauczyła cię matka? — wywrócił oczami Lucien.

Brunetka odpowiedziała mu złośliwym uśmiechem.

— Dlaczego nie mogłaś użyć tego całego "czary–mary" na naszych dziadkach? — spytał z wyrzutem.

— To niebezpieczny dar. Matka wielokrotnie mnie przed nim przestrzegała.

— Dlatego też używasz go, gdy zaczynają boleć cię nogi... — powiedział uszczypliwie.

— Zaraz sam poczujesz jego potęgę! — zagroziła żartobliwie Lorelei, zarzucając nogę na nogę.

— Nasza matka... ona była wyjątkowa... — stwierdził nagle z tęsknotą chłopak. — Nasz ojciec musiał być skończonym skurwysynem, by ją porzucić...

— Nigdy o nim nie wspominała... Może Maggie będzie wiedziała coś więcej, w końcu służy naszej rodzinie od lat — spostrzegła.

— Obyś miała rację — westchnął, opierając głowę skroploną deszczem szybę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziedzictwo Piekieł | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz