Dobre duchy

1K 39 1
                                    

Duchy mają złą opinię. Bo są złośliwe, dokuczliwe. Uparte, czasem groźne. A tymczasem duchy są jak ludzie: jedne złe, inne - dobre. Dziś poznamy kilka tych dobrych. 

Opowiadanie nr. 1

  Carscy przedstawiciele prawa mają niemal tak złą opinię jak duchy. Mieli być przekupni, pozbawieni sumienia i ludzkich odruchów. Ale i wśród nich bywały wyjątki. Na przykład sędzia Mamczicz.
Działo się to pod koniec XIX w. Sędziemu doniesiono, że wyrodna matka oddała kilkunastoletnią córkę Palladię do klasztoru wbrew jej woli. Na prośbę brata dziewczyny sędzia podjął kroki, by Palladię z klasztoru uwolnić. Niestety, nie zdążył. Dziewczyna była chora na płuca. W 1873 r. zmarła.
Trzy lata później Palladia, a właściwie jej duch, zaczęła pokazywać się sędziemu (tylko wtedy, gdy był sam), co najmniej trzy razy w tygodniu. Ubrana była w sukienkę, którą miała na sobie w chwili śmierci. Te wizyty trwały tylko dwie-trzy minuty.
Jak reagował sędzia na odwiedziny? Bladł, tracił głos, słabł i zatrzymywał mu się oddech. Dopiero w 1879 r., gdy Palladia usiadła przy stole, przy którym pracował, odważył się do niej odezwać. Zapytał,  "jak się teraz czuje". Zjawa nie poruszyła ustami, ale Mamczicz usłyszał słowo „spokój".  

 2. Swatka zza grobu.

  Dwanaście lat po swej śmierci, w 1885 r., Palladia pojawiła się u sędziego radośnie uśmiechnięta. Powiedziała: „Byłam, widziałam". I... znikła. Nazajutrz rano po raz pierwszy odwiedziła młodą dziewczynę, której Mamczicz nie znał.
Palladia stanęła u wezgłowia łóżka dziewczyny i powiedziała:
„Nie bój się mnie, jestem dobra i kochająca". Minął rok i dziewczyna wyszła za sędziego...
Jeszcze przez kilka lat Palladia pojawiała się w domu sędziego. Widywał ją tylko on oraz jego malutki synek, Oleg. Dziecko wskazywało wtedy palcem jakiś punkt w przestrzeni i mówiło: „Pani". Nie mógł to być dziecięcy wymysł, gdyż pies Mamczicza zawsze podczas tych wizyt wpadał w panikę i tulił się do ludzi. Jak wiadomo - oprócz człowieka o specjalnych paranormalnych uzdolnieniach - ducha widują malutkie dzieci i zwierzęta.
Ostatni raz Palladia pokazała się Olegowi, gdy miał dwa latka...

3. Widmowi pomocnicy

  Amerykański pilot Charles Lindbergh w 1927 r. pierwszy przeleciał samotnie z Nowego Jorku do Paryża nad Atlantykiem. Podczas tej podróży miał kłopoty, ale pomogły mu mgliste, nieznane, ale przyjazne stwory.
Kadłub samolotu Lindbergha, zwanego (uwaga, uwaga!) „Duch z Saint Louis", pokryła warstwa lodu, pilot miał kłopoty z nawigacją. Pogoda, choć majowa, była fatalna, mgła zakrywała księżyc. Mgliste postacie, przenikające z łatwością przez ściany, odzywały się ludzkim głosem, omawiały problemy nawigacyjne, dawały Lindberghowi rady i wskazówki.  

  Pilot napisał później, że czuł się, jakby po wielu latach rozstania znalazł się znów w towarzystwie starych przyjaciół... Trwający 33 godziny lot zakończył się sukcesem!
Jeszcze ciekawsza była przygoda Joshuy Slocuma, pierwszego żeglarza, który w 1895 r. w pojedynkę opłynął kulę ziemską. Podczas podróży Slocum zatruł się czymś. Nie był w stanie kierować jachtem, leżał na podłodze i wił się z bólu. Nagle u steru zobaczył wysokiego mężczyznę.
Ten zwrócił się do niego z szacunkiem, używając słowa „senior" (po hiszpańsku „pan"). Oznajmił, że zjawił się, by mu pomóc, a jest jednym z żeglarzy Kolumba. Gdy następnego ranka Slocum obudził się, okazało się, że jacht płynie właściwym kursem i że podczas burzliwej nocy pokonał długi dystans...  

Mam pytanie do was czy przypadkiem nie chcielibyście żebym zrobiła Q&A

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam pytanie do was czy przypadkiem nie chcielibyście żebym zrobiła Q&A.

Jak tak, to proszę was o pytania (w komentarzach) związane ze mną lub moją twórczością.

I pamiętajcie nie ma się czego bać chyba...

Straszne Historie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz