- 1 -

363 7 0
                                    

- To już w tym tygodniu! – kolorowa gazeta zaszeleściła w powietrzu, opadając ostro na blat szerokiej ławki.

- Czyżby? – rozległ się głos pełen niepewności i zwątpienia, któremu towarzyszył lekki stukot tipsów.

- Dokładnie – poparł go inny, który wydobył się zza podręcznika do historii, w którym również czaiło się niedowierzanie.

- W tamtym tygodniu też tak napisali i w poprzednim... i co? Całkowita bzdura.

Właścicielka gazety westchnęła przeciągle, patrząc z lekkim wyrzutem na swoje dwie, szczerze wątpiące towarzyszki.

- To pewne – stwierdziła z przekąsem w głosie – Zobaczycie.

Ściągnęła usta, kiwając głową w zamyśleniu z nieobecnym wzrokiem, głęboko w duszy wiedząc, że chce przekonać również, samą siebie.

Wiadomości podawane w niniejszym brukowcu, który z takim zaangażowaniem czytała, często się nie sprawdzały, ale mimo to, chciała uparcie wierzyć, że tym razem to, co przeczytała, jednak się spełni. Nie obchodziły ją inne hipotezy podawane na bieżąco w prasie, tylko to jedno wydarzenie, które prawdopodobnie miało nastąpić już w tym tygodniu.  Prawdopodobnie...

- Mówię ci, Marta, nie pierwszy raz jest tak napisane – ten sam głos powątpiewania, któremu towarzyszył równomierny stukot palców – a ty za każdym razem, robisz tyle szumu, jakbyś przynajmniej, Amerykę odkryła.

- Do tego, zachowujesz się głośniej niż Olka – ponad podręcznikiem uleciał krótki chichot.

- Phi – prychnęła Marta, wzruszając ramionami.

Stukot tipsów ustał, a podręcznik do historii spoczął spokojnie przed jego czytelniczką, kiedy nerwowo poprawiła swoje okulary, które zdawały się niezmiennie porządnie spoczywać na jej wąskim nosie.

- Przecież wiesz – zaczęła właścicielka tipsów, której niebieskie oczy zabłysnęły pewnie – że ja i Klara, podobnie jak ty, chciałybyśmy, żeby to faktycznie było w tym tygodniu.

- Dokładnie – pokiwała głową, Klara, kładąc dłonie na swoim podręczniku – ale już zbyt często okazywało się, że to, co wypisują w tym brukowcu, to całkowity stek kłamstw, dlatego, nie chcemy się nakręcać.

- Ale... - zaczęła na nowo Marta, kiedy do pomieszczenia, w którym przebywały, wpadł chudy, wysoki chłopak, który zatrzymał się w drzwiach sali, łapiąc rękami za framugi, przerywając, tym samym jej  wypowiedź.

Dziewczyny spojrzały na przybysza, podobnie, jak reszta zgromadzonych, kiedy chłopak z trudem próbował złapać powietrze.

- Mam dobrą i złą wiadomość – ogłosił w końcu, rozglądając się po twarzach swoich słuchaczy, którzy zamilkli nagle, przerywając rozmowy – Którą mam ogłosić pierwszą?

- Dobrą – podjęła decyzję, Marta. A chłopak kiwnął głową.

- Nie mamy pierwszej lekc...

Nim skończył, podniósł się nagły gwar, zagłuszając go całkowicie. Głosy zadowolenia rozniosły się po całej sali, wprowadzając ogólny harmider.

Głosiciel dobrych wieści, spojrzał z lekką dekoncentracją na zgromadzonych, prostując się nieznacznie i przełykając ślinę już całkowicie odzyskując spokojnych oddech. Wkroczył do pomieszczenia.

Klara westchnęła pełna niezadowolenia, całkowicie ignorując zachwyt, który zapanował wokół niej. Spojrzała na gruby podręcznik od historii z niedowierzaniem i zamknęła go ostro, krzywiąc się. W duchu nie mogła znieść takich wieści, dlatego niewiele się zastanawiając, zapytała, próbując przekrzyczeć całą resztę ludzi:

- A ta zła wiadomość?!

Donośny głos, tak bardzo zaskakujący, który wydobył się z tej wiotkiej i niepozornej istotki, odbił się donośnym echem w uszach wszystkich. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zapanowała ogólna cisza, a oczy wszystkich na przemian wodziły od Klary do chłopaka i z powrotem.

- Zamiast historii mamy... – w jego oczach zaczaiło się lekkie zwątpienie, jakby zastanawiał się czy warto wspominać tą złą informację. Obawiał się, że jej treść jest warta spalenia na stosie informatora.

- Ej, no mów – popędzał go inny chłopak, siedzący w kącie sali.

Przybysz odpowiedział dopiero po dłuższej chwili, całkiem zachrypniętym głosem:

- Mamy matmę.

Głosy uciechy, które wcześniej rozbrzmiewały w całym pomieszczeniu, teraz zostały zastąpione przez szmery niezadowolenia i jawnego niepokoju.

Twarz Klary przybrała taki wyraz, jakby chciała bezdźwięcznie zakomunikować: „a jednak nie wszystko jest takie piękne jakbyście chcieli". Osobiście uważała, że to dla nich kara, iż ośmielili się cieszyć z braku historii. Marta opadła całkowicie z sił, opierając się bezwiednie na rękach na blacie przyniszczonej ławki, a postawa Natalii niczego nie wyrażała, niczym marmurowy posąg, autorstwa niewydarzonego artysty. Zero osobowości.

- Ciekawe, co na to Ola, przecież ona wprost uwielbia matematykę – stwierdziła ironicznie Klara, która jako jedyna, była w stanie jeszcze cokolwiek z siebie wydusić, w głębi duszy, czując czające się zadowolenie wynikające z takiego obrotu spraw.

Jej słowa podziałały, niczym grom z jasnego nieba, wyrywając każdą z zamyślenia. Spojrzały na siebie bystro, wytrzeszczając oczy w jawnym przerażeniu, czemu towarzyszył jeden okrzyk, wydobyty niczym na komendę:

- OLKA!

Spacer po dachu (zawieszone do odwołania)जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें