Rozdział 1

4.8K 147 22
                                    

Hermiona Granger właśnie wracała z cotygodniowych zakupów, na które zawsze chodziła do jednego z mugolskich centrów handlowych. Zamknęła za sobą drzwi i poszła do kuchni by odłożyć zakupy. Rzuciła klucze na kuchenny blat i przywitała się z Hugo, jej czworonożnym przyjacielem. Jest to piesek rasy Husky. Odłożyła siatki na stół i wyciągała z niej kupione produkty, by od razu chować je na miejsca. Mieszkała w tym domu zaledwie dwa miesiące i już zdążyła się zadomowić. Kupiła ten dom, który znajdował się w magicznej części Londynu, za pieniądze z nagrody. Jakiej nagrody? Po wygranej Drugiej Bitwie o Hogwart wręczono nagrody pieniężne największym bohaterom wojennym, to znaczy Hermionie, Harremu i rodzinie Weasley. Z jednej strony cieszyła się, że może zamieszkać w innym domu. Nie potrafiłaby znów wejść do mieszkania w którym mieszkała razem z rodzicami, to by było zbyt bolesne. Z drugiej strony mogłaby odrzucić wszystkie bogactwa świata, jeśli to miałoby przywrócić życie dwóm osobom. Ron przeżył samą bitwę, lecz nie wyszedł z niej bez szwanku. Jego rany były jednak zbyt ciężkie i zmarł po kilku dniach w szpitalu Św. Munga. Drugą osobą była młodsza siostra Rona, Ginny. Wbrew pozorom nie zabiła jej Bellatriks. Zaklęcie uśmiercające rzuciła obecna głowa rodu Malfoy, Lucjusz. Na samo wspomnienie rudzielców panna Granger posmutniała. Oboje byli dla niej ważni. Mała Wiewióra była jej najlepszą przyjaciółką, a Ron... Kochała go. Była w nim zakochana po same uszy i wiedziała, że jest to odwzajemnione uczucie. Po policzkach dziewczyny spływały łzy, które szybko otarła. Nie pocieszał ją fakt, że Harry zmienił się na gorsze. Ginny była jego ukochaną i ją stracił. Po tym traumatycznym przeżyciu stracił szacunek do uczucia jakim jest miłość. Jego przyjacielem stał się alkohol, a ulubionym miejscem krzesło przy barze. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i to ją martwiło. Dokończyła rozpakowywanie zakupów i schowała siatkę na miejsce. Nastawiła wodę na herbatę, wyciągnęła swój ulubiony kubek i wrzuciła do niej torebkę truskawkowej herbaty. Oparła się o blat, cicho bębniąc o niego palcami. Swój wzrok utkwiła w widoku za oknem. Średniej wielkości ogród z równo przyciętym trawnikiem i kwiatami posadzonymi pod ogrodzeniem. Zawsze tak wyobrażała sobie swój dom. Przytulny, pełen ciepła i miłości. Z roztargnienia wyrwało ją pstryknięcie czajnika. Zalała herbatę i posłodziła ją jedną łyżeczką cukru. Zamieszała i szybko umyła łyżeczkę. Wzięła herbatę i poszła do salonu. Cały dom utrzymany był w ciepłych i miłych kolorach. Ściany w salonie były pomalowane na kawowy kolor, ładnie łącząc się z jasnymi panelami, które imitują drewno. Na środku stała duża, brązowa kanapa i dwa fotele do kompletu. Pomiędzy nimi swoje miejsce znalazł szklany stolik kawowy, a na nim kilka czasopism ułożonych w równą kupkę oraz podkłada na herbatę i pilot do telewizora. Wszystkie meble były w kolorze białym, włącznie z puchatym dywanem leżącym pod stolikiem. Na ścianie za sofą stał duży regał na książki. Szatynka podeszła do niego i wyjęła pierwsze lepsze dzieło. Położyła kubek na podstawce i usiadła wygodnie na kanapie. Otworzyła książkę z leniwym uśmiechem i zaczęła lekturę.

Tak się zatraciła w książce, że nie zauważyła jak minęły dwie godziny. Wypita do połowy herbata zdążyła już dawno wystygnąć. Odłożyła książkę, wcześniej zaznaczając gdzie zakończyła czytanie. Wstała z kanapy przeciągając się. Gdy miała wychodzić z pomieszczenia, do jej okna zapukała duża, brązowa sowa. Szatynka podeszła i otworzyła okno, wpuszczając zwierzątko do środka. Odwiązała list i zaczęła czytać. To była wiadomość od profesor McGonagall. Hogwart został odbudowany i pierwszego września mam wstawić się na peronie 9 i ¾ na stacji King's Cross. Oczywiście jeżeli zdecyduje się kontynuować naukę. Dodatkowo dostała propozycję zostania prefektem naczelnym. Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Od razu pobiegła do swojego pokoju, gdzie stało jej biurko i pergaminy. Wzięła pióro i szybko napisała odpowiedź, oczywiście potwierdzającą wolę nauki i naturalnie przyjęła posadę prefekta naczelnego. Przywiązała odpowiedź do nóżki sowy, a zwierzę od razu odleciało. Z Świentym humorem zawołała Hugo i przypięła mu smycz do obroży. Ubrała buty i wyszła na spacer do pobliskiego parku.

___

Draco Malfoy siedział wraz z swoją matką, Narcyzą w salonie w posiadłości na obrzeżach Londynu. Od Drugiej Bitwy o Hogwart nie mieszkają z Lucjuszem. Nawet nie mieli jak. Lucjusz zaraz po całym zdarzeniu uciekł, ale nie przebywał na wolności zbyt długo. Aurorzy szybko go odnaleźli i złapali. Od tamtej chwili przebywał w azkabanie. Draco i Narcyza uniknęli takiego losu i zostali uniewinnieni. Co dziwne w ich obronie stanął Harry Potter. Nikt nie znał dokładnie powodu dla którego to zrobił, ale to jego głos był decydujący. Po wszystkim chłopak wraz z matką przeprowadził się z Malfoy Manor do mniejszej rezydencji na obrzeżach miasta. Nie chcieli dalej mieszkać w tamtym okropnym miejscu. Zbyt wiele zła się tam działo. Ściany, podłoga, meble... To wszystko było przesiąknięte bólem, cierpieniem i krzykami. Złe wspomnienia męczyły ich na każdym kroku, przypominając o wojnie i o życiu, które prowadzili przez Lucjusza. A przecież wojna się skończyła. Nie ma tych wszystkich granic i barier, każdy może zacząć wszystko od nowa i to był plan dwójki Malfoy'ów.

- Draco! - krzyk Narcyzy wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na kobietę zamglonym wzrokiem. - Czy ty w ogóle mnie słuchasz?

- Nie, przepraszam. Po prostu się zamyśliłem - mruknął w odpowiedzi. - Mogłabyś powtórzyć?

Kobieta westchnęła i pokręciła głową, unosząc kącik ust w geście uśmiechu. Odkąd pamiętał na twarzy jego matki nie pojawił się szczery, szeroki uśmiech. To kolejny, przykry skutek życia u boku Lucjusza, który niszczył wszystko co dobre i piękne. Swoim okrutnym zachowaniem zniszczył wesołą i ciepłą osobowość swojej małżonki, pozostawiając chłodną i skrzywdzoną kobietę, która ukrywa się za bezuczuciowumi maskami. Zacisnął szczękę. Nienawidził tego człowieka całym sercem i uważał że kara którą dostał jest stanowczo za mała. Powinien być torturowany, tak jak wszystkie jego ofiary. - Dostałeś propozycje powrotu do Hogwartu... I dostania prefektem naczelnym - uśmiechnęła się szeroko do syna.

- Co? - zapytał niezbyt inteligentnie, ale to nie jego wina. Nie mógł w to uwierzyć. Myślał, że po wojnie nie będzie miał takiej możliwości. Po za tym bał się. Bał się wytykania palcami, mimo że wszystkim wmawiał, że jego to nie interesuje. Nikt nie lubił być oczerniany i oceniany z powodu wyborów ojca. - A tak właściwie skąd to wiesz? - zmarszczył brwi.

- Otworzyłam twój list - odparła z prostotą kobieta, która widząc oskrażycielski wzrok syna uniosła ręce, jakby chciała powiedzieć "to nie ja". - Nie patrz tak. Wiedziałam, że widząc pieczęć Hogwartu od razu podarłbyś list i go spalił, nawet nie czytając treści. Draco... Zależy mi na twoim szczęściu i twojej przyszłości - patrzyła mu w oczy. Chłopak westchnął i potarł twarz dłońmi, siadając na kanapie. Matka rozumiała go jak nikt inny. Zrobiłby dokładnie to co powiedziała. - Daj sobie szansę Draco.

- Jaką szansę mamo? Mam wysłuchiwać samych obelg na nasz temat? Mam słuchać jak cię obrażają... Jak nas obrażają? - podniósł głos i popatrzył na kobietę z wyrzutem.

- Gdzie twoja duma? - zapytała, patrząc na niego lekko zaniepokojona. Nie poznawała własnego dziecka. - Niech cię nie interesuje zdanie innych. Bądź ponad to. Tylko ty wiesz jak to wszystko wyglądało naprawdę. To ty znasz prawdę, nie oni - mówiła przekonana. Narcyza zawsze była bardzo elegancką kobietą i urodzoną damą, pełną gracji. Popatrzył na matkę wzrokiem pełnym niemej wdzięczności.

- Zaraz napiszę odpowiedź... Pojadę do szkoły, napiszę dobrze OWTM'y i zapenie sobie dobrą przyszłość - postanowił pewny swoich przekonań. Pani Malfoy pokiwała głową z aprobatą. Blondyn wstał i poszedł do swojego pokoju. Wyciągnął z biurka kawałek pergaminu, pióro i atrament. Zastanowił się chwilę i po chwili napisał odpowiedź. Zgodził się również przyjąć posadę prefekta naczelnego. Przywiązał list do nóżki małej sówki, a ta wyleciała przez okno. Obserwował ją do momentu, w którym zniknęła za drzewami. Zamknął okno i zszedł na dół. - Idę do Teodora! Chciałbym się dowiedzieć co u nich, a i tak mieliśmy się spotkać! - krzyknął do matki z korytarza i nie czekając na jej odpowiedź wyszedł z domu. Gdy dotarł do miejsca w którym mógł się teleportować, od razu to zrobił i już po chwili stał przed drzwiami przyjaciela.

-*-*-*-*-*-

Wybaczcie, że tyle musieliście czekać, ale wattpad usunął mi część rozdziału :/ Nie pogniewam się za zostawienie po sobie śladu w postacie gwiazdki lub komentarza ;D <3

Dramione - Kochać to trwać (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz