Prolog

129 9 24
                                    


- Tato... Co to jest? – spytałam mojego ojca, gdy przez dłuższą chwilę nie odzywał się, siedząc przy biurku, na którym porozrzucane były sterty jakichś papierów.

- Ach... córciu. Myślę, że jesteś już wystarczająco duża, aby się z tym zapoznać – odpowiedział po jakimś czasie.

- A więc słucham... - czułam się dziwnie słysząc te słowa z jego ust. Rozumiem dobrze, że cały czas się ukrywamy i od czasu do czasu jestem zabierana na jakieś ,,misje", które są ważne dla naszego obozu...

Tak, obozu. Nigdy nie miałam normalnego domu, który znam z opowieści mojej babci. Od zawsze było tylko to coś co można nazwać mianem wspólnoty, albo czegoś w tym stylu. Poza tym ludzie nie byli już tak roześmiani i radośni jak dawniej. Ba, oni nawet bez wyraźnej potrzeby nie opuszczali swych kryjówek.

Mimo to i tak nadal nie rozwikłałam tej zagadki. Co się działo z tym światem? Co doprowadziło go do tego stanu? Tysiące myśli przewijały mi się w głowie. W tym momencie wspominałam, że za każdym razem, kiedy Matt (bo tak nazywa się mój ojciec) rozmawiał z mym wujkiem Tom' em; przerywał od razu konwersację, gdy tylko byłam w zasięgu wzroku. Denerwowały mnie takie sytuacje, w których czułam, że tak naprawdę nie wiem nic a nic, a to są ,,sprawy dorosłych".

W głowie świtały mi strzępki rozmów, które udało mi się pewnego razu podsłuchać, gdy przechodziłam koło gabinetu mojego taty:

^^^

- Matt, uwierz mi, że staramy się, robimy wszystko, by ją ochronić – usłyszałam głos, najprawdopodobniej mego wuja.

- Wiem o tym... ale on jest zbyt potężny... Chce ją dostać w swoje łapska – rzekł mój tata rozżalonym głosem.

- Myślę, że dałaby radę... przecież... – w tym momencie ich szept stał się jeszcze cichszy, a ja zorientowałam się, że ktoś podąża w kierunku drzwi.

'' O nie! Zaraz mnie zauważą, a potem zacznie się przesłuchanie. Będą pytać co tu robiłam, ile dokładnie usłyszałam, itd."- krzyczała moja podświadomość.

Jednak te szepty i ogólnie wszystko co tam się działo brzmiało w mojej głowie jakby przez jakąś niewidzialną powłokę. Byłam tam, ale za jakąś barierą. Czułam co tam się działo wszystkimi zmysłami.

Postanowiłam, że się oddalę, a najlepiej wyjdę na przeciwległą stronę budynku...

Chociaż to coś wyglądało jak zwyczajny dom to i tak niespotykane było to, że znajdowało się pod powierzchnią ziemi.

''Główna baza" - pomyślałam.

Nie było tu jednak jakichś przesadnych bogactw. To pewnie dlatego, że tak często się przeprowadzamy, albo jak to mawiał Matthew: ,,Nigdy nie wiadomo kiedy KTOŚ odkryje miejsce, w którym się znajdujemy i zechce to zniszczyć".

Nie rozumiałam jeszcze co to mogło oznaczać. Jedno było pewne: musiałam poznać prawdę.

Na podłodze w korytarzu, składającej się z beżowych paneli leżał zwyczajny dywan o ciemnobrązowym kolorze, zdobiony gdzieniegdzie kremowymi łatkami. Ściany natomiast przypominały trochę takie jak te ze średniowiecznych zamków. W dodatku obwieszone były przeróżnymi obrazami i portretami. Nawet lampy i światła - nowoczesne i praktyczne, stylizowane były na te takie sprzed epoki. To wszystko nadawało dziwny nastrój grozy i tajemniczości temu miejscu. No może oprócz mego puszystego ,,przyjaciela", który teraz leżał pod mymi stopami...

Nawet nie byłam w stanie myśleć ile zajęło wybudowanie tego czegoś. Setki korytarzy... Wszystko przypominało podziemny labirynt i gdyby nie to, że tutaj się wychowywałam z pewnością gdzieś bym się zgubiła.

Z opowieści moich rodziców wiem, że to już i tak kiedyś miało miejsce w bazie znajdującej się na północ stąd. Miałam wtedy może z sześć lat. Byliśmy po kolejnej przeprowadzce. Jedyne co z tego pamiętam to, to że obudziłam się w nocy i bardzo chciało mi się pić. Nie dotarłam jednak do kuchni, a do jakiegoś zupełnie innego pomieszczenia, które skutecznie odciągnęło moją uwagę od odczuwanego pragnienia.

Chłonęłam wzrokiem ile się dało. Całość wyglądała jak jakaś sala w zamku królewskim. Nie przypominała w ogóle schronu, w którym aktualnie byłam. Podłoga wykładana marmurowymi płytkami w kolorze bieli i czerni , bogato zdobione ściany, sufit pokryty freskami takimi jak ze słynnej Kaplicy Sykstyńskiej oraz żyrandole wykonane z przeźroczystych szkiełek, które cudownie mieniły się i dodawały wyjątkowości temu miejscu. Patrzyłam na to wszystko jak oczarowana. W oddali ujrzałam jednak coś co niemal natychmiast przykuło moją uwagę.

Nieco wyżej, na szklanym podeście leżała księga, na której widoczny był złoty napis, natomiast obok niej stała srebrna szkatułka. Była ona jednak zamknięta na kluczyk. Mimo wielu prób i tak nie udałoby mi się jej otworzyć, dlatego też po jakimś czasie zrezygnowałam.

Chwilę potem w progu sali pojawili się moi rodzice. Do tej pory nie wiem jakim cudem tak szybko zauważyli moje zniknięcie.

- Amy, wszystko w porządku? Jak ty się tu znalazłaś – mówili obydwoje w tym samym momencie.

- Ja... em... chciało mi się pić – rzekłam nieco zdezorientowana całą sytuacją.

- Może lepiej stąd chodźmy...

Pogrążona w myślach dotarłam do jadalni. Podejrzane było to, że im bardziej się przybliżałam, tym bardziej słyszałam głosy... właśnie mego taty i Tom 'a. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy zauważyłam mojego ojca siedzącego przy stole i wujka zbierającego się do wyjścia.

^^^

Właśnie teraz uświadomiłam sobie, że od jakichś piętnastu minut nie daję znaku życia. Matt na poważnie zaczął się martwić moim stanem. Teraz stał, machając mi przed twarzą swoją dłonią i próbując mnie ocucić.

- Córciu, co się stało? Nie odpowiadasz na moje pytania, w ogóle nie kontaktujesz ze światem...- mówił zmartwiony.

-Wybacz, zamyśliłam się... Mógłbyś powtórzyć? – wiedziałam, że to raczej średni tekst w takiej sytuacji, ale przez moment jeszcze przetwarzałam, te wszystkie wspomnienia i wydarzenia z ostatnich miesięcy , które najdelikatniej mówiąc: Nie dawały mi spokoju.

- No dobrze... Zacznijmy może od tego, że to co tutaj leży to mapa wszystkich naszych siedzib, do których mieliśmy okazję przeprowadzać oraz tych z nich, które powstały niedawno na terenie Cleveland – mówił z kamienną powagą.

Mimika jego twarzy była tak podniosła jakby za chwilę miał oznajmić, że ktoś z rodziny umarł albo, że zbliża się koniec świata.

- Rozumiesz? - zapytał.

Wtedy moje drugie ja chciało powiedzieć tekst w stylu: ,,Przecież nie jestem głupia" lub ,,Nie jestem już dzieckiem". Jednak powstrzymałam wypłynięcie niepotrzebnych słów i po prostu skinęłam głową.

-Dobrze, a więc przejdziemy teraz do tej gorszej części...


                                                                                       ~~*~~


Cześć ! To moja pierwsza książka... Mam nadzieję, że prolog się spodobał i zachęcił do dalszego czytania. Jeżeli pojawiły się jakieś błędy to z góry za nie przepraszam. Postaram się, aby rozdziały pojawiały się najczęściej jak będę w stanie napisać. Zachęcam do pozostawienia po sobie jakiegoś śladu, wtedy będę wiedziała, że jest sens kontynuować pisanie, bo to co robię komuś przypadło do gustu :-D

Dziękuję również  @BeciaNow15 za wykonanie tej ślicznej okładki :-*  ;-)

Tajemnica Cleveland: Splecione losyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz