Rozdział 1

76 9 6
                                    

Normalne weekendy? Nie słyszałem o czymś takim. Jak można spędzić normalnie dzień z kimś kogo się szczerze nienawidzi? Czasem zastanawiam się czy mogę uniknąć w jakiś sposób spotkań z matką i jej nową idealną rodzinką. Gdyby nie zdradziła taty z tym pajacem to teraz pewnie siedziałbym spokojnie w ogrodzie czytając jakąś książkę. Może jeszcze jakoś bym przeżył gdyby ten rozwydrzony bachor nie istniał. Dzieciak jest jeszcze gorszy niż jego ojciec. Rozpieszczony i arogancki, wszystko mu wolno. Z zamyślenia wyrwał mnie głośny pisk. Nie wiele myśląc zbiegłem na dół. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłem był ten gówniarz znęcający się nad moim psem. Czemu jego pieprzony ojciec siedzi obok nic nie robiąc?! Złapałem chłopaka za kołnierz i pociągnąłem mocno do tyłu. Dzieciak wylądował z krzykiem na tyłku. Jego ojciec poderwał się szybko do góry.
- Co ty wyprawiasz?! - podszedł do mnie podnosząc rękę jakby chciał mnie uderzyć. Wyminąłem go i podszedłem do psa. Mężczyzna wyszedł z pokoju, chyba żeby zawołać moją matkę. W tym samym czasie dzieciak wstał  i podszedł znów do psa. Zamachnął się, a ja złapałem go za koszulkę i pociągnąłem do góry tak, że stał na palcach.
- Rusz mojego psa jeszcze raz i sprawię, że nie będzie co z ciebie zbierać. - warknąłem. Puściłem go i chyba zadziałało, bo uciekł z płaczem. Jakoś nie mam ochoty siedzieć z nimi dłużej. Lepiej się zwinąć zanim matka zacznie się wydzierać. Wstałem i klepnąłem się w nogę wołając przy tym psa. Zabrałem z przedpokoju plecak i założyłem buty.
- Hachi chodź. - złapałem smycz i otworzyłem drzwi. Zapiąłem go dopiero przy bramce. O dziwo, ani mama ani jej partner nie wybiegli za mną na dwór. Dobrze, że nikt też nie schował mojego roweru. Zacząłem jechać w stronę domu, Hachi biegł zadowolony obok. Dom w którym mieszkam z tatą znajduje się dwie ulice dalej, zaraz przy lesie. Okolica była spokojna, ze względu na większość starszych małżeństw. Jedynym momentem w którym się coś działo były wakacje. Do znacznej części sąsiadów przyjeżdżały rodziny z dziećmi, a ulica wydawała się żywsza. Byłem już prawie przed domem, kiedy zauważyłem dziewczynę rozmawiającą z jednym z sąsiadów. Wiatr delikatnie poruszał jej długimi blond włosami. Śmiała się cicho wraz z mężczyzną. O ile dobrze pamiętam ma na imię emma. Chodzimy razem do klasy, ale mimo tego nie rozmawiamy często. Podoba mi się i nie chcę zrobić z siebie idioty mówiąc coś głupiego, więc unikam rozmów w cztery oczy. Przywitałem się z nimi, gdy przejeżdżałem obok. Starałem się nie łapać z nią kontaktu wzrokowego, to byłoby dość niezręczne. Postawiłem rower obok wejścia i otworzyłem drzwi. Jest dość późno, a wszystkie światła wyglądają na zgaszone.
- Tato? - krzyknąłem żeby sprawdzić czy jest w domu, ale nikt mi nie odpowiedział. Wyjąłem telefon i napisałem do niego, że wróciłem. Odpiąłem Hachiego, a sam zamknąłem drzwi na klucz. Wolę żeby nikt mi tu nie wszedł. Kiedy byłem już pewny, że nie będę miał żadnych nieproszonych gości udałem się do łazienki żeby umyć ręce. Jak będę czuł jeszcze chwilę to jakie są brudne to chyba zejdę. Nie rozumiem i chyba nigdy nie będzie mi dane zrozumieć, jak ludzie mogą chodzić cały dzień bez mycia rąk. Wyszedłem z łazienki i usiadłem na kanapie w salonie. Włączyłem telewizor i zacząłem szukać czegoś ciekawego. Moją uwagę jednak przykuł Hachi bawiący się małą gumową oponą. Wygląda na większego. Musi naprawę szybko rosnąć, jeszcze niedawno był taką małą włochatą kulką. Tata przyniósł go do domu parę miesięcy temu. Początkowo go nie lubiłem, ale z czasem stał się moim najlepszym przyjacielem. Tata mówi, że  nie wiadomo jakich ras mieszanką jest Hachi, ale dla mnie wygląda jak husky. Chociaż razem z tatą lubimy się śmiać, że wygląda jak mały wilk. Jego sierść jest srebrno biała, w niektórych miejscach można zauważyć także czarny. Ma spokojne spojrzenie, chociaż czasem jest wredny. Jasno niebieskie oczy i sterczące uszy tylko dodają mu uroku. Mój najlepszy przyjaciel często sugeruje, że powinienem iść wyrywać dziewczyny na psa. Zawsze mnie to śmieszy, w końcu jedynej osobie, którą bym chciał, pies nie imponuje. Zacząłem ziewać.
- Chyba czas spać, co Hachi? - spojrzałem na psa, a ten zamachał ogonem. Wstałem i wyłączyłem telewizor. Koniec końców nic nie obejrzałem. Poszedłem wziąć szybki prysznic, a później udałem się do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku, a Hachiko niemalże od razu wskoczył obok. W takich momentach cieszę się, że spokojnie się tu razem zmieścimy. Nie chciałbym nagle w nocy wylądować tyłkiem na dywanie. Pogłaskałem go po głowie.
- Pierwszy dzień wakacji... Ciekawe jak bardzo będę się nudził tym razem? - powiedziałem cicho usypiając.

__________________________________

Ktoś będzie miał zamiar przeczytać mniejszego raka?
Stwierdziłam, że spróbuje to odratować i zmienię trochę historię hehe. 
Moje anxiety kiedy mam coś opublikować:📈📈📈📈📈📈

Hachi i Thomas [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now