Prolog.

863 65 16
                                    

Ciemność. Tylko to widzę.
Ból. Tylko to czuję.

To życie mnie niszczy.

***

Od czego by tu zacząć? Na imię mam Aurel. Siedemnaście lat. Mieszkam sam. Mam bogatych rodziców, którzy kupili mi rok temu wypasiony domek, żeby się mnie pozbyć. Na początku odwiedzali mnie co tydzień. Potem coraz rzadziej i rzadziej... Ostatnio byli u mnie ponad miesiąc temu. Niedługo w ogóle przestaną przychodzić. Są wiecznie zapracowani. Tylko przelewają pieniądze na konto. Nigdy ich nie obchodziłem. Nigdy nie mieli dla mnie czasu. Nigdy nie byłem u nich na pierwszym miejscu. Zawsze liczyła się tylko praca. W szkole nikt mnie nie lubił, wszyscy mnie dręczyli, bili, kopali, wyzywali. Zawsze byłem kozłem ofiarnym. Nie potrafię wpasować się w społeczeństwo. To wpędziło mnie w różne kompleksy, depresję i bezsenność. Nie śpię od tygodnia. Ostatnio jadłem coś 2 dni temu. Mogę sobie policzyć wszystkie kości.
Szczerze?
Nie obchodzi mnie to.
I tak wszyscy mają mnie gdzieś.
Nawet rodzice mnie nie chcą.
Nikt by nie zauważył, gdybym zniknął... Zapomniano o mnie już dawno.
Chcę umrzeć.
Chcę dać pochłonąć się ciemności.
Ten świat mnie niszczy, nie powinno mnie tu być.
Nie powinienem się urodzić.
Nic mnie tu już nie trzyma, więc dlaczego mam jeszcze tę małą, pieprzoną nadzieję na lepsze jutro? Dobrze wiem, że nigdy nie będzie lepiej. Może jutra nawet nie będzie. Może w końcu uda mi się wbić żyletkę głębiej lub dać pochłonąć się wodzie. Może ktoś mnie zabije. Może zginę w wypadku. Chociaż to mało prawdopodobne, bo nie ruszam się z domu prawie w ogóle. Od niedawna nie chodzę już do szkoły, uczę się sam, w domu. Czasami tylko wychodzę do sklepu. Ewentualnie na jakiś nocny spacer. Jak już jesteśmy przy mojej osobie, myślę, że warto wspomnieć o tym, że jestem gejem. Pieprzonym pedałem. Główny powód wyśmiewania się ze mnie w szkole. Ciekawi jesteście, skąd oni wszyscy to wiedzą? Otóż
kiedyś, kiedy moje życie jeszcze jakoś się układało i inni mnie w miarę lubili (ze względu na pieniądze, bo jakżeby inaczej), pewien chłopak postanowił założyć się z kolegami, że mnie poderwie. I udało mu się to. Zamieszał mi w głowie. Był dla mnie wszystkim. Uzupełniał pustkę w moim sercu.. Dał mi tą miłość i ciepło, których tak bardzo potrzebowałem. Aż w końcu kiedy powiedziałem mu, ile dla mnie znaczy i jak bardzo go kocham, wyśmiał mnie, pobił, opluł i odszedł.
Zniszczył.
Zabawił się.
Tak pięknie kłamał...
Kolejnego dnia wiedzieli już wszyscy. Każda osoba mijana przeze mnie na korytarzu śmiała się ze mnie lub patrzyła na mnie z pogardą i wyższością w oczach. Kopali, wyzywali, popychali. Zaczęło się to gówno, w którym siedziałem do momentu, kiedy zamieniłem szkołę na naukę w domu.
To by było na tyle. Żegnam.

••••••••••••••••••••••••••••••
I co sądzicie? Prolog udany? To będzie cud, jeśli będzie pod tym 5 gwiazdek. Mimo to liczę na to, że ktoś doceni moje starania i zajrzy do tego opowiadania. Byłoby miło. Kolejny rozdział postaram się wrzucić jeszcze w ten weekend.

Can't Die, Dead Inside.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz