1

19 2 1
                                    

Czwartek, 6 lipca

-tak więc, panno Bumper, gdzie i kiedy po raz ostatni widziała pani swoją przyjaciółkę, pannę Cierrę McCullen?

Słowa policjanta odbijały się echem od betonowych ścian.
Rana na moim policzku pulsowała.

Przeszywające, zimne, brązowe oczy kobiety, która stała, opierając się o drzwi, były teraz wlepione z ogromną powagą w moje ręce.
Nie potrafiłam nad nimi zapanować.
Wyginałam palce to w jedną, to w drugą stronę, nie mogąc sobie nic przypomnieć.

Nie wiedziałam, co robię na posterunku policji we wschodniej części Birmingham, ani jak się tam znalazłam.
Nie miałam też pojęcia, dlaczego wypytują mnie o Cierrę, kiedy i ja chciałabym wiedzieć, gdzie ona jest.
Dlaczego nie ma jej teraz ze mną, tutaj, setki kilometrów od domu, bez żadnych dokumentów, pieniędzy, jedynie z paroma zadrapaniami na ciele i całkowitą pustką w głowie?

*

Wtorek, 20 czerwca

Właśnie kończyła się kolejna, nudna lekcja historii.
Każdy już tylko marzył o rozpoczęciu wakacji.
O podróżach w nieznane.
O odkrywaniu nowych talentów.
O zarobieniu paru dolarów na wakacyjnych pracach dorywczych.
Każdy, nie pomijając pewnej ślicznej, szczupłej blondynki z pierwszej klasy liceum, która jak nikt inny chciała się wyrwać z małego miasteczka, w którym żyła.

- Hej, Colleen, co ty na to, żeby przez wakacje trochę poszaleć? - usłyszałam szept, ciepłe powietrze obijało się o moją szyję.
Założyłam moje krótkie, czarne włosy za ucho, udając, że piszę notatkę z personalnego wywodu nauczyciela na temat zmian, jakie wywołuje wciąż rozwijającą się technologia.

Ukradkiem spojrzałam w górę.
Cierra patrzyła na mnie wyczekująco, wywiercając mi w głowie dziurę swoimi ogromnymi, zielonymi oczami.
Kiwnęłam głową na zegar, który wskazywał zaledwie pięć minut do dzwonka, wolałam nie zostać zganiona przez nauczyciela tuż przed końcem lekcji, za gadanie i przerywanie jego wypowiedzi.

Kiedy dzwonek w końcu zadzwonił i wszyscy zaczęli się pakować, Cierra ponownie podjęła temat planów wakacyjnych.

- Co powiesz na Karaiby, o albo lepiej! Może Malediwy? - mówiła rozmarzonym głosem, jej oczy błyszczały, a duże, pełne usta układały się w przepięknym uśmiechu, ukazując śnieżnobiałe zęby.

- Przystopuj Kopciuszku, nie wiem, czy Twoja macocha będzie za tymi planami - zażartowałam, trochę się krzywiąc, próbując zdobyć się na uśmiech swoją urodą podobny do tego Cierry.
Cóż, niestety nie wszyscy mogą przez zwykły uśmiech zdobić serca setek.

Cierra była naprawdę śliczna, do tego bystra i o wiele bardziej towarzyska niż większość społeczeństwa.
Potrafiła dogadać się z każdym, ale był w tym jeden haczyk.
Kochała manipulować ludźmi - zbliżać się do nich, a następnie wyznaczać im zadania, by jej żyło się lepiej.
Jeżeli tak można to ująć, bo tak naprawdę Cierra potrzebowała ludzi, którzy mogliby podwyższyć jej samoocenę, która była dzień w dzień zaniżana przez jej matkę.

- Daj spokój - powiedziała pod nosem, uśmiech zniknął z jej twarzy i zastąpił go grymas.

Cierra przerzuciła swoją torbę przez ramię i wyszła z klasy, zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.
No, samą razem z pewnym wyrafinowanym chwalipiętą.

- No, no, colleen, ty to potrafisz prowadzić zazdrości godne rozmowy - zaśmiał się głośno, brzmiał niczym konająca mewa.
Chociaż nie mam pojęcia, jak taka mewa brzmi, tak właśnie sobie wyobrażam odgłosy, jakie może z siebie wydawać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 07, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Eraser Where stories live. Discover now